Zmiana trenera nie miała większego wpływu na formę piłkarzy Legii Warszawa. W spotkaniu ze słabą Wisłą Kraków, nie bez przyczyny okupującą ostatnia pozycję w tabeli, warszawianie znów zagrali beznadziejnie i wywalczyli tylko bezbramkowy remis. A mogli przegrać, gdyby Arkadiusz Malarz nie obronił rzutu karnego.
Legionistów w piątkowym meczu z wiślakami poprowadził Aleksandar Vuković, ale choć na ławce trenerskiej jeszcze nie było tego dnia Jacka Magiery, de facto to on już był wtedy szkoleniowcem warszawskiego zespołu. Oficjalnie został w tej roli zaprezentowany jednak dopiero w sobotę i wobec tego zadebiutuje jako pierwszy trener Legii we wtorkowym spotkaniu Ligi Mistrzów ze Sportingiem Lizbona. „Bardzo się cieszę, że po krótkiej w sumie rozłące znowu jestem w domu. Legia była w moim sercu cały czas. Wiedziałem, że do niej wrócę i robiłem wszystko w tym kierunku” – powiedział na przywitanie Magiera.
W sobotę wyszło na jaw, że 39-letni szkoleniowiec podpisał z warszawskim klubem dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny rok. Zastąpił na trenerskiej ławce Albańczyka Besnika Hasiego, z którym władze Legii na początku tygodnia rozwiązały umowę za porozumieniem stron. Licznie przybyłych na prezentację dziennikarzy interesowało jednak to, czy Magiera miał jakiś wpływ na skład zespołu w meczu z Wisłą. „Byłem w kontakcie z Vukoviciem, ale też z kierownikiem drużyny, trenerem przygotowania fizycznego oraz lekarzem drużyny. Przed spotkaniem z Wisłą pojechałem nawet do Wieliczki, gdzie nocowała Legia. Po spotkaniu poszedłem spać o drugiej w nocy, bo od szóstej rano z powrotem musiałem być na nogach, by dopiąć wszystkie formalności” – stwierdził nowy trener legionistów.
Nie omieszkał też przy okazji napomknąć, że nie jest cudotwórcą, który do wtorku zamieni niemrawych dotąd piłkarzy Legii w sprawnie funkcjonujący na boisku piłkarski mechanizm. „Żeby znaleźć przyczyny słabszej gry i je wyeliminować, najpierw muszę zdiagnozować problem. Zrobię to w najbliższych dniach. Będę ze wszystkimi rozmawiał i dopiero potem, czyli pewnie najwcześniej za jakieś dwa tygodnie, będę wiedział co należy zrobić” – zapewnił trener Magiera.
Jego kłopot polega na tym, że Legia nie ma już wielkiego marginesu na błędy. Po wtorkowej potyczce w Lidze Mistrzów ze Sportingiem Lizbona legionistów czeka nie mniej dla nich ważne spotkanie z Lechią Gdańsk, do której po 10. kolejkach ekstraklasy już tracą 12 punktów, a zatem na porażkę, a nawet remis z gdańszczanami w sobotnim meczu na Łazienkowskiej nie mogą sobie pozwolić. Ale te dwie najbliższe potyczki mistrzów Polski przynajmniej zweryfikują zasadność powierzenia zespołu Jackowi Magierze. Lepiej dla niego żeby jednak okazał się cudotwórcą.