Czesław Michniewicz – twitter
Porażka 1:4 z Piastem Gliwice przesądziła sprawę. Następnego dnia prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski wbrew złożonej kilka dni wcześniej deklaracji zwolnił trenera Czesława Michniewicz, a prowadzenie zespołu ryzykownie powierzył 41-letniemu Markowi Gołębiewskiemu, bo dla tego szkoleniowca będzie to debiut zarówno w ekstraklasie, jak i w europejskich pucharach.
Czarne chmury nad Michniewiczem nie zebrały się nagle w ubiegłym tygodniu, tylko gromadziły systematycznie od 29 sierpnia. To tego dnia Legia przegrała na wyjeździe z Wisłą Kraków 0:1 w 6. kolejce ekstraklasy. Potem była przerwa na reprezentację, lecz po niej wyniki legionistów w krajowej lidze bynajmniej nie uległy poprawie. „Wojskowi” przegrali na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław 0:1, potem u siebie pokonali 3:1 beniaminka Górnika Łęczna, lecz potem już tylko zbierali bęcki – 2:3 na Łazienkowskiej z Rakowem Częstochowa, 1:3 z Lechią Gdańsk na wyjeździe, 0:1 u siebie z Lechem Poznań i wreszcie w minioną niedzielę 1:4 z Piastem w Gliwicach. Warszawianie mają co prawda w zapasie dwa przełożone mecze – z Zagłębiem Lubin i Bruk-Betem Nieciecza, ale z 10 rozegranych spotkań przegrali aż siedem, co jest ich najgorszym startem w sezonie od niepamiętnych czasów. „W Legii jest tak, że zawsze trzeba wygrywać. Trener ma spokój, żeby wyjść z tego dołka. Cierpliwość jest i ja pokazuję, że ją mam” – zapewniał Dariusz Mioduski przed kamerami stacji Viaplay przed czwartkowym meczem w fazie grupowej Ligi Europy z SSC Napoli. Porażka 0:3 na stadionie w Neapolu musiała chyba jednak wystawić cierpliwość właściciela Legii na szwank, a klęska w Gliwicach przelała czarę goryczy.
Posadę mógł Michniewiczowi uratować pozyskany latem Azer Mahir Emreli, ale trzykrotnie trafił w słupek. Pech? Być może, ale też chyba trochę brak umiejętności, bo to był czwarty mecz z rzędu, w którym ten piłkarz nie potrafił zamienić na gole stuprocentowych okazji. Ale nie on jeden w ekipie legionistów zawalił, właściwie żaden z graczy nie sprawiał wrażenia, że chce dla Michniewicza „umierać na boisku”. W długiej historii stołecznego klubu to nic nowego, bo nigdy kadra tej drużyny nie opierała się na wychowankach czy nawet piłkarzach z Warszawy i okolic. Zawsze była to „legia zaciężna” – kiedyś tworzona przez graczy z całej Polski powoływanych do wojska, a dzisiaj złożona z piłkarskich obieżyświatów skupowana na piłkarskim rynku po okazyjnych cenach. Michniewicz najwyraźniej stracił panowanie nad grupą, czego może dowodzić jego desperacka decyzja odsunięcia od kadry zespołu na mecz z Piastem Kosowianina Lirima Kastratiego, Szweda Mattiasa Johansona, Francuza Lindsaya Rose i Albańczyka Jurgena Celhaki. Graczom tym media przypięły określenie „grupa baletowa”, do której należał ponoć także Emreli, ten sam, który w Gliwicach trzykrotnie trafił piłką w słupek. Co ciekawe, Azer podpadł Michniewiczowi wcześniej, gdy w przededniu meczu z Lechem Poznań spóźnił się 45 minut na odprawę, ale zamiast skruchy piłkarz obraził się na szkoleniowca za krytykę. W szatni Legii atmosfera też nie sprzyjała współpracy, bo kadra podzieliła się na kilka zwaśnionych grup i nawet nie imprezują razem.
Michniewicz prowadził zespół Legii od 21 września ub. roku, przez 399 dni. To powyżej średniej za właścicielskich rządów Mioduskiego, bo odkąd w 2017 roku skupił on w swoich rękach sto procent akcji klubu, zdążył już zwolnić sześciu trenerów: Jacka Magierę (22.03.2017 – 13.09.2017: 175 dni, 27 meczów); Romeo Jozak (13.09.2017 – 14.04.2018 – 213 dni, 27 meczów); Dean Klafurić (15.04.2018 – 01.08.2018 – 108 dni, 15 meczów); Ricardo Sa Pinto (13.08.2018 – 01.04.2019 – 231 dni, 28 meczów); Aleksandar Vuković (02.04.2019 – 21.09.2020 – 538 dni, 66 meczów); Czesław Michniewicz (21.09.2020 – 25.10.2021 – 399 dni, 55 meczów). Tak na marginesie, ostatnim szkoleniowcem w Legii, któremu dane było popracować w Legii przez dwa pełne sezony, był w latach 2010-12 Maciej Skorża.
Co do Michniewicza, to w sumie zespół pod jego wodzą dramatycznych statystyk nie ma. Z 55 meczów 31 wygrał, 11 zremisował, a w 13 doznał porażek. W poprzednim sezonie zdobył z Legią mistrzostwo Polski, w tym awansował do fazy grupowej Ligi Europy, w której zostawia zespół na pierwszym miejscu w grupie po trzech kolejkach spotkań (1:0 ze Spartakiem Moskwa, 1:0 z Leicester City i 0:3 z SSC Napoli). Natomiast w PKO Ekstraklasie Legia jest dopiero na 15. miejscu i ma tylko jeden punkt przewagi nad pierwszą w strefie spadkowej Wartą Poznań oraz już 18 punktów straty do przewodzącego w tabeli Lecha Poznań. Nawet jeśli legioniści wygrają dwa zaległe spotkania, co wcale nie jest takie pewne, to dystans dzielący ich od pięciu czołowych zespołów ekstraklasy jest już na tyle pokaźny, że nie tylko obrona mistrzowskiego tytułu może okazać się już dla nich niewykonalna, ale także zajęcie miejsca gwarantującego start w kwalifikacjach Ligi Konferencji Europy. Świat rzecz jasna z tego powodu się nie zawali, także polski futbol klubowy bez Legii na tronie mistrza Polski przetrwa. W końcu nigdzie nie zostało postanowione raz na zawsze, że ten splendor tylko jej się należy. Bo niby z jakiej racji?
O ile zwolnienie Michniewicza trudno uznać za sensację, bo jego dymisji spodziewano się już od kilku tygodni, to zatrudnienie w jego miejsce 41-letniego Marka Gołębiewskiego, dotychczasowego trenera zespołu rezerw, trzeba już za takową bezsprzecznie uznać. Gołębiewski pracuje w Legii dopiero od 1 lipca tego roku. Występująca w III lidze (czwarty poziom rozgrywkowy w Polsce) drużyna rezerw pod jego kierunkiem rozegrała 14 spotkań i z 25 punktami na koncie zajmuje w tabeli trzecią lokatę, tracąc do prowadzącej Legionovii Legionowo osiem punktów, a do drugiej Unii Skierniewice cztery. Szału jeśli chodzi o wyniki więc jakiegoś tu nie ma, ale może ten szkoleniowiec ma jakieś inne walory, których my jeszcze nie znamy, ale które dostrzegł w nim pryncypał.
Gołębiewski jako piłkarz zaliczył tylko sześć występów w ekstraklasie, w barwach Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, a jedynego gola strzelił akurat w meczu z Legią w sezonie 2003/2004. Pracę szkoleniową rozpoczął w 2011 roku w Pilicy Białobrzegi, od prowadzenia drużyn juniorskich, ale już w styczniu 2012 roku przeniósł się na siedem lat do klubu Escola Varsovia, z którego na pół roku przeszedł do Ząbkovii Ząbki, skąd powędrował do II-ligowej Skry Częstochowa. Z tym zespołem wywalczył awans do I ligi, ale tuż przed końcem rozgrywek na zapleczu ekstraklasy w sezonie 2020/21 został zwolniony z powodu „niezadowalających wyników i stylu gry drużyny”. Pierwszy mecz pod jego wodzą legioniści rozegrają już w 28 października w Pucharze Polski ze Świtem Skolwin, a trzy dni później Gołębiewski będzie miał okazję pokazać się fanom Legii na Łazienkowskiej w ligowym spotkaniu z Pogonią Szczecin. „Nad przyjęciem oferty poprowadzenia pierwszego zespołu nie zastanawiałem się ani chwili. To jakby piękna dziewczyna poprosiła cię do tańca na dyskotece. Nie można odmówić” – powiedział Gołębiewski na pierwszej konferencji prasowej.
W tym sezonie PKO Ekstraklasy Michniewicz jest drugim zwolnionym trenerem. Przed nim smaku dymisji zaznał w Lechii Gdańsk Piotr Stokowiec.