Legia straciła kluczowego gracza, ale w warszawskim klubie chyba wszyscy odetchnęli na wieść, że Vadis Odjidja-Ofoe jednak odejdzie do Olympiakosu Pireus. Grecy dali za niego trzy miliony euro, więc chociaż kasa się zgadza.
Transferowe transakcje są objęte tajemnica handlową, nawiasem mówiąc nie bardzo wiadomo dlaczego, ale przypadku Odjidji-Ofoe w warszawskim klubie celowo chyba nie objęto klauzulą „ściśle tajne”, bo do mediów wyciekło, że Olympiakos Pireus zapłaci za belgijskiego piłkarz 2,5 mln euro od razu i kolejne pół miliona w bonusach, a ponadto w razie transferu tego zawodnika do innego klubu odda Legii 20 procent z uzyskanej sumy. Można zatem uznać, że największy i najbogatszy polski klub wyszedł z tej trudnej sytuacji obronną ręką, bo choć został potraktowany przez belgijskiego gracza instrumentalnie jak trampolina, to na tej współpracy przynajmniej nie stracił. Pamiętajmy, że Vadis Odjidja-Ofoe pojawił się rok temu na Łazienkowskiej jako piłkarski wrak, zdewastowany psychicznie i fizycznie nieudanym sezonem w Norwich. Po roku grzania ławy w angielskiej lidze miał nadwagę i potężne braki w przygotowaniu fizycznym, co było widać w jego grze zwłaszcza wtedy, gdy trenerem Legii był jeszcze Besnik Hasi. Ten sam, który jakimś cudem dostał niedawno pracę w Olympiakosie Pireus i teraz ściągnął tam Odjdję-Ofoe, którego do wielkiej formy przywrócił w Legii następca Hasiego Jacek Mageira. Belgijski piłkarz ma ponoć zarabiać w Grecji 1,3 mln euro za sezon. Gdyby właściciel Legii Dariusz Mioduski zgodził się tyle mu płacić, byłby to najwyższy kontrakt w historii naszej ekstraklasy – o pół miliona euro wyższy od rekordowej obecnie gaży reprezentanta Polski Artura Jędrzejczyka. To byłby komin płacowy trudny do zaakceptowania przez pozostałych graczy warszawskiego klubu, bo aż o tyle Vadis Odjidja-Ofoe nie jest od nich lepszy.
Nie zmienia to jednak faktu, że ekipa mistrza Polski w przededniu pierwszego meczu w kwalifikacjach Ligi Mistrzów straciła lidera linii pomocy i trener Magiera musi teraz w trybie alarmowym szukać na tę pozycję wartościowego następcy.
Poprzedni sezon przyniósł przełom, na który czekało pokolenie kibiców. Legia Warszawa awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów, w której spotkała się z wielkimi markami Realem Madryt i Borussią Dortmund. Legia w tym sezonie chce ponownie dostać się do piłkarskiego raju, bo za rok zmienią się zasady kwalifikacji i droga do elity stanie się znacznie bardziej wyboista. Pierwszym rywalem mistrzów Polski w kwalifikacjach do tegorocznej edycji Champions League jest mistrz Finlandii IFK Mariehamn. Legioniści pierwszy mecz rozegrają w środę na wyjeździe. Nawet rywale uważają ich za faworytów tej potyczki i sami dają sobie zaledwie kilka procent szans na awans. U siebie mogą być jednak sprawić ekipie Jacka Magiery sporo kłopotów, bo piątkowy mecz o Superpuchar pokazał, że drużyna Legii na razie jest jeszcze daleko od swojej optymalnej formy.