Mistrzostwo Polski ponownie dla Legii, wicemistrzostwo dla Jagiellonii, trzecie miejsce dla Lecha, a dla Górnika Łęczna i Ruchu Chorzów degradacja – to najważniejsze rozstrzygnięcia zakończonego w niedzielę sezonu piłkarskiej ekstraklasy.
W meczach rozstrzygających o tytule mistrza Polski działy się dziwne rzeczy. W Białymstoku Lech już w 11. minucie objął i stracił je dopiero w 87. minucie, więc przez ten czas w Warszawie zespoły Legii i Lecha tylko markowały grę. Gdy Jagiellonia wyrównała, zszokowani takim obrotem sprawy gdańszczanie nie byli już w stanie zdobyć bramki, a tylko zwycięstwo zapewniało im miejsce gwarantujące występy w europejskich pucharach.
Chwile strachu na Łazienkowskiej
Legioniści te przeżyli chwile grozy, ale już po zakończeniu meczu na Łazienkowskiej, gdy czekali długie minuty na zakończenie spotkania w Białymstoku. Gdyby w tym czasie Jagiellonia zdobyła zwycięską bramkę, byłaby z tego gruba afera. Nic takiego się jednak nie stało, więc wygląda na to, że „ktoś” chciał tylko postraszyć potentatów ekstraklasy i pokazać, jak łatwo ich plany można zniweczyć. Ostatecznie wszystko skończyło się szczęśliwie dla Legii i jej właściciela Dariusza Mioduskiego, który znów będzie mógł w klubowym budżecie uwzględnić wpływy z Ligi Mistrzów.
Na drugim biegunie nastrojów znaleźli się gdańszczanie, których remis Jagiellonii z Lechem zepchnął na czwarte miejsce w tabeli nie premiowane startem w kwalifikacjach Ligi Europy. Lokaty z tym bonusem zajęły drużyny z Białegostoku i Poznania, a trzecim zespołem reprezentującym polską piłkę klubową w tych rozgrywkach będzie Arka Gdynia, dzięki zwycięstwu w finale Pucharu Polski.
Dla Legii jest to dwunasty mistrzowski tytuł w historii, a zarazem czwarty wywalczony w ostatnich pięciu sezonach. Stołeczny zespół sukcesywnie zmniejsza więc dystans do wyprzedzających go w klasyfikacji wszech czasów Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze legitymujących się 14 triumfami w lidze oraz mającej 13 trofeów Wisły Kraków. „Wojskowi” za wygraną w tym sezonie otrzymają premię w wysokości 4,9 mln złotych. Druga „na mecie” Jagiellonia zarobi za wicemistrzostwo 3,7 mln złotych, a trzeci na podium Lech 2,5 mln złotych. Za kolejne miejsca premie będą mniejsze o 200 tys. złotych, co oznacza, że czwarta Lechia otrzyma 2,3 mln zł, a zdegradowane do I ligi Ruch Chorzów i Górnik Łęczna nie dostana praktycznie ani grosza. Jak to mówią – biednemu to nawet wiatr w oczy…
Belg najlepszym graczem sezonu
Tradycyjnie już podczas piłkarskiej gali na zakończeniu sezonu rozdano wyróżnienia indywidualne. Zgodnie z oczekiwaniami za najlepszego piłkarza uznano pomocnika Legii Vadisa Odjidję-Ofoe. Zatrzymanie tego gracza na Łazienkowskiej jest w tej chwili dla szefów Legii priorytetem, ale sądząc z wypowiedzi prezesa i właściciela klubu Dariusza Mioduskiego Belg raczej przedłuży kontrakt, co niewątpliwie ucieszy nie tylko trenera Jacka Magierę, ale także większość piłkarzy „Wojskowych”. Skoro już o Magierze mowa, to pewnym zaskoczeniem było nieprzyznanie mu nagrody dla najlepszego trenera. Nie wiadomo dlaczego dostał ją szkoleniowiec Korony Kielce Maciej Bartoszek. Jeśli była to nagroda pocieszenia za zwolnienie z pracy mimo zajęcia przez zespół piątego miejsca, to pomysł jest chybiony, zwłaszcza w tym sezonie, bo jednak nic nie umniejszając Bartoszkowi trenerskie dokonania Magiery są zdecydowanie większe.
Inne wyróżnienia na szczęście takich kontrowersji nie budzą. Odkryciem sezonu uznano Jarosława Niezgodę, który w Ruchu grał na zasadzie wypożyczenia z Legii, najlepszym bramkarzem został Matus Putnocky, którego Lech z kolei wypożyczył z Ruchu, obrońcą Maciej Dąbrowski (Legia), pomocnikiem Vadis Odjidja-Ofoe (Legia), a napastnikiem Marcin Robak z Lecha, który na spółkę z Marco Paixao z Lechii został królem strzelców. Obaj zdobyli po 18 bramek.
Taka sobie frekwencja
Ostatnia kolejka ligowa wbrew oczekiwaniom klubowych włodarzy nie okazała się rekordowa pod względem frekwencji. Największą widownię zgromadził rzecz jasna mecz Legii z Lechią. Na trybunach stadionu przy Łazienkowskiej zasiadło 28 953 widzów i był to frekwencyjny rekord na tym obiekcie w tym sezonie. W sumie jednak cztery spotkania w grupie mistrzowskiej obejrzało 64 731 widzów, natomiast taką samą liczbę meczów w grupie spadkowej 24 262. W sumie zatem ostatnia kolejka ekstraklasy przyciągnęła na trybuny 88 993 widzów, co jest wynikiem dalekim od rekordu. Najmniejszym zainteresowaniem cieszył się mecz Pogoni z Koroną, który obejrzało niewiele ponad 2,5 tysiąca kibiców. Najlepszą średnią widzów w minionym sezonie miała Legia (20 520 w 19 meczach), drugi był Lech (19 623 – 19), a trzecia Lechia (17 356 – 19). Dalsze miejsca zajęły: Wisła Kraków (13 837 – 18 ), Jagiellonia (13 492 – 19), Śląsk (9088 – 19), Cracovia (8193 – 17), Arka (7742 – 19), Korona (7212 – 18), Ruch (6437 – 17), Zagłębie (6269 – 19), Pogoń (5810 – 18), Piast (5062 –18), Wisła Płock (4820 – 19), Bruk-Bet (3702 – 18) i Górnik Łęczna (3648 – 18).
Te liczby pokazują faktyczne zainteresowanie meczami poszczególnych zespołów. Wystarczy je porównać z pojemnością stadionów i od razu widać, że rozgrywki ekstraklasy to wcale nie jest rozrywka dla mas, tylko dla kibiców.