Piłkarze mistrza Polski oblali ostatni sprawdzian przed środowym meczem w Lidze Mistrzów z Borussią Dortmund. Legioniści przegrali w Niecieczy 1:2.
Do meczu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza warszawski zespół przystąpił osłabiony brakiem Michała Pazdana i Michała Kucharczyka. Ten pierwszy doznał kontuzji na zgrupowaniu reprezentacji Polski przed meczem z Kazachstanem i jego uraz okazał się poważniejszy niż pierwotnie sądzono. Po dokładnych badania okazało się, że Pazdan będzie musiał pauzować co najmniej trzy tygodnie, a zatem nie zagra także w środę przeciwko Borussii Dortmund, a ze Sportingiem Lizbona i Wisłą Kraków w ekstraklasie. Kontuzja Pazdana oraz transfer Igora Lewczuka w ostatnim dniu okna transferowego do Girondins Bordeaux (grzeje tam na razie ławę) zmusiły trenera Legii Besnika Hasiego do aktu łaski wobec zesłanego wcześniej do rezerw za brak zaangażowania Jakuba Rzeźniczaka. Niestety, „Rzeźnik” w Niecieczy potwierdził po raz wtóry, że nie jest już piłkarzem zdolnym do gry na wysokim poziomie.
Prowadzony przez Czesława Michniewicza zespół Bruk-Betu Termaliki w tym sezonie jeszcze nie przegrał meczu na własnym boisku, a w spotkaniu z Legią gracze „Słoników” mieli jeszcze dodatkową motywację, bo chcieli uświetnić zwycięstwem uroczyste otwarcie nowego stadionu w Niecieczy. Ambitnie więc atakowali od pierwszej minuty i sprawiali zdecydowanie lepsze wrażenie niż przyjezdni. W 19. minucie zostali za to nagrodzeni przez sędziego Bartosza Frankowskiego rzutem karnym. W decyzji arbitra nie było nic podejrzanego. Pretensje legioniści mogli mieć, a jakże, do Rzeźniczaka, który zatrzymał piłkę ręką w polu karnym. „Jedenastkę” wykonywał skutecznie Vlastimir Jovanović, choć bramkarz Legii Arkadiusz Malarz był bliski skutecznej obrony.
Strata gola obudziła niemrawych do tego momentu gracz Legii. W 25. minucie kłopoty z dośrodkowaniem Steevena Langila miał bramkarz Bruk-Betu Krzysztof Pilarz. Przed szansą na strzelenie gola stanął Nemanja Nikolić, ale nie kopnął piłki z odpowiednią precyzją. W 33. minucie pokazał się wreszcie z dobre strony Miroslav Radović, który zagrał sprytnie piłkę do Nikolicia. Niestety, potężny strzał węgierskiego napastnika z 16 metrów skutecznie obronił golkiper gospodarzy Krzysztof Pilarz.
Druga połowa toczyła się pod dyktando Legii, której przewaga w posiadaniu piłki w pewnych momentach była miażdżąca. Tylko niewiele z tego wynikało. Groźnie pod bramką Termaliki było w 65. minucie, kiedy na strzał z 25 metrów zdecydował się Vadis Odjidja-Ofoe. Pilarz wybił z trudem piłkę przed siebie, a potem znakomicie poradził sobie z dobitką Nikolicia. Kwadrans przed końcem Langil dobrze wycofał piłkę sprzed końcowej linii boiska. Ani Aleksandar Prijović, ani Nikolić nie trafili w piłkę. W 84. minucie jeden z nielicznych wypadów gospodarzy w tej części zakończył się drugim rzutem karnym dla „Słoników”. Rezerwowy Wojciech Kędziora stoczył zażarty bój z obrońcami Legii i w końcu został powalony przez Jakuba Czerwińskiego. Sędzia bez wahania wskazał na „jedenastkę”. Do piłki podszedł sam poszkodowany i łatwo pokonał Malarza. Legionistów stać było już tylko na zdobycie honorowego gola. W doliczonym czasie gry sprytnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Nikolić.
Legia doznała już trzeciej porażki w tym sezonie i zajmuje dopiero 11. miejsce w tabeli. Termalica dzięki wygranej utrzymała miejsce w ścisłej czołówce.
Trener Legii Besnik Hasi starał bagatelizować porażkę swojego zespołu. „Na pewno nie zasłużyliśmy na przegraną. Zespół z Niecieczy zdobyła dwie bramki po rzutach karnych. Dominowaliśmy, stworzyliśmy więcej sytuacji podbramkowych. Nie mogę mieć większych pretensji do zawodników grających w środku obrony. Pierwszy karny był dosyć nieszczęśliwy. W drugim przypadku podjęliśmy ryzyko gry jeden na jeden. Brak Pazdana to pewien kłopot, ale mamy trzech środkowych obrońców, więc jest możliwość wyboru. Czeka nas jeszcze mnóstwo spotkań i trzeba szanować zdrowie zawodników” – podsumował trener Legii.
Z taką grą jak w Niecieczy legionistom będzie trudno w środę wywalczyć w meczu z Borussią choć jeden skromny punkt