W meczu, który zakończył się wynikiem 2:1 na korzyść FC Barcelony, podopieczni Hansiego Flicka po raz kolejny pokazali, że choć ich gra może imponować, to rezultat nie zawsze oddaje pełnię ich dominacji na boisku. Barcelona, mimo kilku momentów niepewności, udowodniła swoją wyższość nad Athletic Bilbao, ale nie bez trudności.
Pierwsza bramka była efektem typowego dla młodego Yamala zaangażowania. Jego uderzenie, które z pewnością nie było planowane na bramkową „petardę”, znalazło drogę do siatki dzięki rykoszetowi od głowy nieszczęsnego Lekue. Choć można się spierać, czy była to zasługa talentu, czy raczej szczęśliwy przypadek, to nie sposób odmówić młodemu Hiszpanowi determinacji i presji, jaką wywierał na obrońcach przez całe spotkanie. Przyjaźń z Nico Williamsem musiała tego dnia zejść na dalszy plan, bo na boisku rządził skrzydłowy z Barcelony.
Starcie Yamala z Nico Williamsem, obu uznawanych za odkrycia poprzedniego sezonu La Liga i gwiazdy EURO 2024, było jednym z ciekawszych aspektów tego meczu. Obaj mieli swoje momenty, ale to Yamal, dzięki nieco większemu szczęściu, wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. Athletic próbował, jednak brakowało im wykończenia, co skrzętnie wykorzystali gospodarze.
Defensywa Barcelony jednak nie była bezbłędna. Błędy indywidualne, takie jak poślizgnięcie się Balde, czy fatalny faul Cubarsiego, spowodowały, że Athletic Bilbao dostał od Barcelony nieoczekiwany prezent w postaci rzutu karnego, który na bramkę zamienił Oihan Sancet. Choć goście nie zagrali na miarę zwycięstwa, to otrzymując taką szansę, nie mogli jej zmarnować.
Robert Lewandowski miał tego dnia kilka okazji do strzelenia gola, ale dopiero za czwartym razem udało mu się wpisać na listę strzelców. Dwukrotnie obił słupek, co można by wytłumaczyć ostrym kątem i pechem. Trzecia próba, po dośrodkowaniu Raphinhi, wydawała się być tą kluczową, lecz Polak znowu nie zdołał skierować piłki do siatki. Dopiero czwarta okazja, gdzie Lewandowski znalazł się we właściwym miejscu o właściwym czasie, przyniosła mu upragnionego gola. Można to podsumować jako „do czterech razy sztuka”.
W całokształcie jednak, Lewandowski pokazał, że mimo chwilowej nieskuteczności, wciąż pozostaje jednym z kluczowych zawodników Barcelony. Jego wkład w grę zespołu był nieoceniony, szczególnie jeśli chodzi o organizację ataku i kluczowe momenty w polu karnym.
Na uwagę zasługuje również gra Raphinhi, który jako lewoskrzydłowy imponował dynamiką i kreatywnością, dając sygnał, że jego miejsce w zespole jest niezagrożone. Ferran Torres i Pedri również dodali swoje akcenty, co pokazuje, że ofensywa Barcelony funkcjonuje na wysokim poziomie, nawet jeśli wynik nie zawsze to odzwierciedla.
Mimo pewnych niedoskonałości, Barcelona pokazała, że potrafi wygrywać mecze, które mogłyby zakończyć się w mniej korzystny sposób. Athletic Bilbao, mimo starań, nie zdołał zaprezentować planu B po utracie bramki, co ostatecznie przesądziło o ich porażce.
Podsumowując, Barcelona zdobyła kolejne trzy punkty, ale gra zespołu wymaga dalszego doskonalenia, jeśli chce ona walczyć o najwyższe cele w sezonie. Athletic Bilbao z kolei musi zastanowić się nad poprawą swojej skuteczności, by lepiej radzić sobie z rywalami z czołówki.