Z dwóch półfinałowych meczów zdecydowanie ciekawszym piłkarskim widowiskiem była potyczka Liverpoolu z Romą (5:2). Na stadionie Anfield Road gwiazdą wieczoru był Egipcjanin Mohamed Salah, który strzelił dwa gole i miał dwie asysty. W Monachium Real Madryt wygrał z Bayernem 2:1, ale Cristiano Ronaldo i Robert Lewandowski rozczarowali.
Salah jeszcze w ubiegłym sezonie grał w Romie, ale dał się przekonać, że więcej osiągnie w barwach Liverpoolu i pod wodzą Niemca Juergena Kloppa. Skrócił więc o rok kontrakt z rzymskim klubem i za 42 mln euro przeniósł się na Anfield Road. We wtorek wieczór Egipcjanin nie manifestował jednak radości po strzelonych golach, z szacunku dla byłych kolegów i zespołu, w którym się wypromował.
A w Legii nie chcieli Salaha
Tak na marginesie, w 2011 roku gdy Salah miał 19 lat, jego menedżer chciał go umieścić w Legii Warszawa. Piłkarz godził się grać za grosze, a za jego pozyskanie trzeba było wtedy zapłacić około stu tysięcy euro. Na Łazienkowskiej uznano jednak, że Egipcjanin nie rokuje dobrze na przyszłość i nie jest wart takich pieniędzy. Dzisiaj FC Liverpool uprzejmie informuje stojących w kolejce wysłanników najbogatszych europejskich klubów, że Salaha odda za co najmniej 200 milionów euro. A warszawski klub chcąc nie chcąc znów stał się pośmiewiskiem w piłkarskim środowisku, które przecież pamięta, że jego skauci nie poznali się też na talencie Lewandowskiego.
Salach swoje dwa gole strzelił rzymianom do przerwy, ale ekipa Liverpoolu znana jest z tego, że jak zwęszy krew to przestaje kalkulować i oszczędzać siły, tylko dąży do całkowitego zmiażdżenia przeciwnika. Po zmianie stron przez przez ponad pół godziny podopieczni trenera Kloppa roznosili w pył niedawnych pogromców wielkiej Barcelony. Salah sam już goli nie strzelał, za to wypracowywał szanse kolegom. Po jego asystach do pustej bramki trafiali Senegalczyk Sadio Mane i Brazylijczyk Roberto Firmino, który celnym strzałem głową w 69. minucie zakończył kanonadę na wyniku 5:0.
Na życzliwe przyjęcie w Rzymie Egipcjanin raczej nie ma co liczyć. Mecz rewanżowy będzie wielkim wyzwaniem dla policji, bo kibice AS Roma już w Liverpoolu mocno narozrabiali. Po zamieszkach pod stadionem Anfield Road dwóch z nich zostało aresztowanych pod zarzutem usiłowania zabójstwa kibica zespołu The Reds. Pobity przez nich mężczyzna z poważnymi urazami trafił do Centrum Neurologicznego Walton, gdzie jego stan został określony jako krytyczny. Z raportów brytyjskiej policji wynika, że pseudokibice Romy zaatakowali fanów Liverpoolu paskami od spodni i pięściami. Za tydzień w Rzymie może być jeszcze gorzej.
Demolka pogromców FC Barcelona
Wróćmy jednak do wtorkowego spotkania. Demolka rzymskiej drużyny na Anfield to był zimny prysznic dla graczy trenera Eusebio Di Francesco. AS Roma została przez Liverpool upokorzona, ale gdy kibice na stadionie już zaczęli fetować pewny awans do finału Ligi Mistrzów, w grę ekipy The Reds wkradło się rozprężenie. Wtedy w zdruzgotanych piłkarzy AS Roma nagle wstąpiły nowe siły i zaatakowali zdemobilizowanych wysokim prowadzeniem gospodarzy i z 5:0 zrobiło się ostatecznie 5:2. Tak więc AS Roma znalazła się w podobnym położeniu, w jakim była po pierwszym meczu ćwierćfinałowym z Barceloną. Przypomnijmy, że na Camp Nou „Duma Katalonii” wygrała z rzymską drużyną 4:1, by w rewanżu nieoczekiwanie przegrać 0:3 i odpaść z rywalizacji.
Co prawda nikt nie wierzy, że Juergen Klopp powtórzy błędy trenera Barcelony Ernesto Valverde, ale z całą pewnością rewanż na Stadio Olimpico w Rzymie w przyszłą środę zapowiada się na ekscytujące widowisko. Tym bardziej, że już będzie wiadomo, z kim zwycięzca tej batalii zagra 26 maja na stadionie w Kijowie. Dzień wcześniej Real Madryt rozegra na Santiago Bernabeu rewanżowy mecz z Bayernem.
Lewy i Ronaldo wyłączeni z gry
W Monachium Bayern i Real Madryt zafundowały widzom nudną partię futbolowych szachów, na której najgorzej wyszedł Robert Lewandowski. Polak wypadł słabo i teraz wszyscy twierdzą, że przekreślił tym występem swoje szanse na transfer do „Królewskich”. Ale to nie jego wina, że plan gry ustalony przez trenera Juppa Heynckesa zawalił się po kontuzji Arjena Robbena, za którego wszedł Thiago Alcantara, zdecydowanie najsłabszy aktor środowego spektaklu na Allianz Aarena. Thomas Mueller przeszedł na prawe skrzydło za Holendra i Lewandowski został sam w linii ataku, mając przeciwko sobie brutalnie go traktujących Sergio Ramosa, Raphaela Varana i Daniela Carvajala. Po drugiej stronie obrońcy Bayernu równie pieczołowicie pilnowali Cristiano Ronaldo, nic zatem dziwnego, że obaj snajperzy nie byli w stanie nic zdziałać.
Wszystkie trzy bramki w tym spotkaniu padły po błędach, które przynoszą wstyd piłkarzom zarabiającym miliony euro. W Realu skompromitował się Brazylijczyk Marcelo, a w Bayernie Hiszpan Javi Martinez i Brazylijczyk Rafinha. Bayern pojedzie do Madrytu osłabiony, bo z powodu kontuzji stracił Robbena i Jerome Boatenga. Niemieckie media po meczu jak zawsze po nieudanym meczu najwięcej pretensji miały jednak do Lewandowskiego, któremu wystawiono najgorsze noty. I skwapliwie policzono, że Polak w Lidze Mistrzów nie zdobył bramki już od 362 minut. Być może w rewanżu na Santiago Bernabeu „Lewy” się odkuje, ale mało kto już w to wierzy. Paradoksalnie, to właśnie może być szansą dla Bayernu.