9 grudnia 2024

loader

Orlen walczy o Kubicę

Robert Kubica przez niektóre media był przymierzany do fotela podstawowego kierowcy ekipy Aston Martin na sezon 2022. Wobec ogłoszenia przedłużenia umowy z Sebastianem Vettelem opcja ta stała się nierealna.

O tym, że nasz rodak mógłby trafić do zespołu kanadyjskiego milionera Lawrence’a Strolla spekulowano jeszcze kilkanaście dni temu, gdy Vettel nie podjął jeszcze decyzji co do swojej przyszłości w Formule 1. Ponieważ jednak Niemiec postanowił kontynuować karierę, temat wyboru jego następcy w ekipie Aston Martin przestał być aktualny.
Kubica jest w sezonie 2021 kierowcą rezerwowym Alfa Romeo Racing Orlen. Ten zespół pozostaje już jego ostatnią nadzieją na otrzymanie angażu etatowego kierowcy na sezon 2022. O tym, że toczą się w tej sprawie rozmowy informowały światowe media, a w minioną w środę szef szwajcarskiego zespołu, Frederic Vasseur, gościł w Warszawie i spotkał się z prezesem zarządu PKN Orlen Danielem Obajtkiem.
Sam Kubica jest jednak dość sceptyczny w ocenie swoich szans na regularne starty w Formule 1. „Życie nauczyło mnie, że wszystko, zarówno to co dobre, jak i złe, może przyjść z dnia na dzień. Nigdy nie mówię nigdy, ale wiem, że są kierowcy, którzy na liście znajdują się prawdopodobnie wyżej. Pozostaje mi czekać na decyzje, które zostaną podjęte ponad moją głową” – przyznał polski kierowca.
Najpoważniejszymi konkurentami Kubicy są aktualny kierowca zespołu Alfa Romeo Racing Orlen Włoch Antonio Giovinazzi oraz Chińczyk Guanyu Zhou, za którym stoją potężni sponsorzy z Kraju Środka gotowi wyłożyć, według medialnych informacji, około 30 milionów euro na sponsoring szwajcarskiego zespołu, lecz pod warunkiem, że drugim kierowcą w ekipie będzie Guanyu Zhou.
Póki co Kubica realizuje swoje marzenia w wyścigowym cyklu European Le Mans Series. W miniony weekend odbyła się piąta runda zmagań, której areną był belgijski tor Spa-Francorchamps. Polski kierowca staruje w zespole WRT w klasie LMP2, a oprócz niego za kierownicą zasiadają jeszcze Szwajcar Louis Deletraz oraz Chińczyk Ifei Ye.

trybuna.info

Poprzedni

W PZLA bez zmian

Następny

Trzecia klęska Heynena

Zostaw komentarz