29 marca 2024

loader

Parodyści w ringu

Artur Szpilka w minioną sobotę podczas gali bokserskiej w Łomży wygrał na punkty z Ukraińcem Sergiejem Radczenką w pojedynku w wadze junior ciężkiej (90,7 kg) . Werdykt sędziów wzbudził jednak mnóstwo kontrowersji.

W minioną sobotę 30-letni Artur Szpilka po ponad dziesięciu latach przerwy ponownie stanął do 10-rundowej walki w kategorii junior ciężkiej (cruiser). Jego przeciwnikiem był 32-letni ukraiński pięściarz Siergiej Radczenko. Faworytem był Polak, ale w ringu zupełnie nie było tego widać. W trzeciej rundzie Szpilka był liczony, a pod koniec czwartej ponownie został powalony na deski. W kolejnych odsłonach pojedynku zdołał jakoś przetrwać kryzys i w dwóch ostatnich rundach uzyskał nawet przewagę. Mimo dobrego finiszu końcowy werdykt austriackich sędziów, przyznający zwycięstwo Polakowi na punkty, był dla obserwatorów tej potyczki ogromnym zaskoczeniem.
Większość ekspertów zgodnie stwierdziła, że Szpilka nie zasłużył na wygraną, a podobnego zdania byli nawet bukmacherzy. Firma Totalbet wypłaciła wszystkim graczom, którzy postawili na Ukraińca, bonus w wysokości 25 złotych. Jeszcze dalej poszła działająca w Polsce od niedawna firma eWinner, która zakłady na zwycięstwo Siergieja Radczenki rozliczyła jako zakłady wygrane.
Szpilka najpierw lekceważył niepochlebne dla siebie opinie, i twardo twierdził, że wygrał pojedynek całkowicie zasłużenie. „Na pewno był jeden nokdaun, bo to pamiętam. Drugi raz też leżałem, ale to nie był czysty cios. I tyle. W środku ringu nie dałem sobie zrobić krzywdy. Nie bałem się o werdykt, bo z mojej perspektywy cały czas prowadziłem. Wygrałem wszystkie rundy oprócz tych, w których były nokdauny” – przekonywał „Szpila”. Bezskutecznie. Dlatego w poniedziałek ogłosił, że jest gotów stoczyć z Radczenką walkę rewanżową. Ukraiński bokser, który zdążył już zorientować się, że opinię publiczną w Polsce ma za sobą, wyzwanie przyjął. I tak z mało ważnego pojedynku promotorzy zdołali wykreować wydarzenie, na które w Łomży czy gdzie indziej trochę kibiców przyjdzie. Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że to tylko parodia boksu.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Wiatr psuje szyki Stochowi

Następny

Będą grali przy pustych trybunach

Zostaw komentarz