Nowym prezydentem Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) został były kierowca rajdowy, 60-letni obywatel Zjednoczonych Emiratów Arabskich Mohammed Ben Sulayem. Jego zwycięstwo w wyborach jest dużą niespodzianką, bo za faworyta uznawano dotychczasowego wiceprezydenta FIA Brytyjczyka Grahama Stokera.
Piastujący przed dwie kadencje funkcje prezydenta FIA Francuz Jean Todt nie mógł ubiegać się już o reelekcję, zatem już od dawna było jasne, że Międzynarodowa Federacja Samochodowa od 17 grudnia 2021 roku po ponad 12 latach będzie miała nowego sternika. Z medialnych spekulacji i kuluarowych wieści wynikało, iż faworytem do objęcia tej prestiżowej posady jest 68-letni brytyjski prawnik Graham Stoker, pełniący w ostatnich latach funkcję wiceprezydenta FIA. Jego wybór miał być potwierdzeniem znaczenia Wielkiej Brytanii w świecie motosportu na świecie. Tymczasem to nie on zdobył największe uznanie delegatów na kongres wyborczy FIA, lecz pochodzący z Emiratów Arabskich były kierowca rajdowy Mohammed Ben Sulayem, który otrzymał 62 procent głosów. I został pierwszym prezydentem FIA spoza Europy w historii
tej organizacji.
Nowy szef FIA jest postacią dobrze znaną w świecie sportów motorowych. W przeszłości był świetnym kierowcą rajdowym – m.in. 14 razy mistrzostwa Bliskiego Wschodu. Po zakończeniu kariery zaczął robić karierę w strukturach FIA. Pełnił m.in. funkcję wiceprezesa ds. sportów motorowych i zasiadał w Światowej Radzie Sportów Motorowych FIA. Był również jedną z kluczowych osób, które nadzorowały włączenie do kalendarza Formuły 1 wyścigu o Grand Prix Abu Zabi.
Zwycięstwo Sulayema w wyborach jest oznaką coraz mocniejszej pozycji państw Bliskiego Wschodu w motosporcie. Wystarczy popatrzeć na Formułę 1, która w ostatnich latach podpisała intratne kontrakty z krajami w tej części świata. Obecnie wyścigi F1 goszczą Bahrajn, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska. Sulayem w kampanii wyborczej znalazł nieoczekiwane wsparcie ze strony m.in. Fabiana Ecclestone, małżonka wciąż wpływowego byłego szefa Formuły 1 Berniego Ecclestone’a, którego ponoć przekonała, żeby lobbował za kandydaturą Emiratczyka. W nagrodę za poparcie Fabiana Ecclestone ma zostać wiceprezydentem FIA ds. Ameryki Południowej.
Już na starcie swojej pierwszej kadencji nowy prezydent FIA musi rozwiązać konflikt w Formule 1 między ekipami Mercedesa i Red Bulla. Niemiecki zespół kwestionuje zwycięstwo Maxa Verstappena w ostatnim wyścigu tegorocznego sezonu w Abu Zabi i uważa, że mistrzowski tytuł należy się Lewisowi Hamiltonowi, co z kolei doprowadza do takiej furii szefów Red Bull Racing, że aż grożą odejściem z Formuły 1.
Wygląda jednak na to, że Mercedes nic u Mohammeda ben Sulayema nie wskóra, bo zaraz po tym jak objął on funkcję prezydenta światowej federacji, zapowiedział… ukarania Hamiltona za jego ostentacyjną nieobecność podczas zorganizowanej 16 grudnia uroczystej gali FIA w Paryżu, na której wręczano nagrody i wyróżnienia dla najlepszych kierowców sezonu 2021. Bojkot imprezy przez brytyjskiego kierowcę Mercedesa ustępujący prezydent FIA Jean Todt zbagatelizował, ale już w piątek sytuacja się w tej sprawie zmieniła, bo nowe władze światowej federacji, z ich szefem Mohammed ben Sulayem na czele już tak łaskawe dla fochów siedmiokrotnego mistrza świata F1 być nie zamierzały. „Jeśli doszło tu do jakieś naruszenie przepisów, to musi być za to kara, nie ma przebacz” – zapowiedział w wywiadzie dla BBC prezydent Sulayem.
Jedną z ostatnich decyzji Jeana Todta przed odejściem z FIA było powołanie do życia komisji, która ma za zadanie dokładnie zbadać wszystkie okoliczności zwycięstwa Verstappena w Grand Prix Abu Zabi, ale też porażki Lewisa Hamiltona. Eksperci mają na podstawie zebranego materiału sformułować też wnioski na przyszłość, by usunąć z przepisów i regulaminów wyścigowych zapisy budzące wątpliwośc. Chodzi o to, aby w przyszłości nie dochodziło do kontrowersyjnych decyzji i oskarżeń o wypaczanie wyników przez sędziów. Ale Mercedes oczekuje radykalnych decyzji personalnych, m.in. dymisji Michaela Masiego, dyrektor wyścigowy F1, który podjął podczas GP Abu Zabi decyzje, które pozwoliły Verstappenowi wyprzedzić Hamiltona.
W odpowiedzi na protesty i żądania Mercedesa, szef doradców wyścigowych ekipy Red Bull Racing 78-letni Austriak Helmut Marko, nazwał niemieckich konkurentów najpierw „zbolałymi przegrywami”, a potem jeszcze rzucił w przestrzeń publiczna ostrzeżenie: „Pomyślimy o naszej przyszłości w F1, jeśli w najbliższym czasie nie dojdzie do konkretnych zmian, które mogą wpłynąć na rywalizację w mistrzostwach”.