30 listopada 2024

loader

PKO Ekstraklasa: Lukas Podolski wciąż bez gola

PKO Ekstraklasa: Lukas Podolski wciąż bez gola

podolski10 – Twitter

W Zabrzu zelżała atmosfera, bo po dwóch porażkach z rzędu piłkarze Górnika wreszcie zdobyli komplet ligowych punktów pokonując u siebie Stal Mielec 1:0. Wciąż na premierowe trafienie w polskiej ekstraklasie czeka gwiazdor zabrzańskiej drużyny Lukas Podolski, najbardziej znany z piłkarzy występujących obecnie w Polsce.

Trener zespołu Górnika Jan Urban mógł po meczu ze Stalą Mielec odetchnąć z ulgą, bo po dwóch porażkach jego drużyna w końcu wygrała i opuściła ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Zabrzanie mieli w starciu z mielczanami wyraźną przewagę, której jednak nie potrafili wykorzystać pod bramką rywali. Po raz kolejny rozczarował pod tym względem Lukas Podolski. Mistrz świata z 2014 roku zmarnował nawet stuprocentową okazję do strzelenia gola. Na szczęście dla ekipy Górnika lepiej ustawiony celownik miał Hiszpan Jesus Jimenez i to on zdobył zwycięską bramkę.
Podolski w pierwszym ligowym spotkaniu tego sezonu, przeciwko Pogoni Szczecin, nie był jeszcze gotowy do gry i nawet do Szczecina nie pojechał. W drugiej kolejce w konfrontacji z Lechem Poznań zaczął mecz na ławce rezerwowych, a w minioną sobotę 130-krotny reprezentant Niemiec w meczu ze Stalą wystąpił już od początku. Nie można mu zarzucić braku chęci do gry, bo sporo biegał, walczył o piłki i próbował pokonać bramkarza rywali, ale on podobnie jak i cały zespół Górnika nawet na tle słabej ekipy z Mielca nie pokazał oczekiwanej piłkarskiej jakości. Podolski starał się współpracować z Jesusem Jimenezem, cofał się do środka pola i tam próbował konstruować akcje ofensywne, w czym wspierał go najczęściej Erik Janza. Po przerwie na boisku pojawili się Mateusz Cholewiak i Krzysztof Kubica zastępując mało produktywnych Roberta Dadoka i Adriana Dziedzica. Gra zabrzan zaczęła wyglądać lepiej, ale dopiero w 54. minucie Podolski stanął przed najlepszą jak dotąd okazją do zdobycie swojej pierwszej bramki w PKO Ekstraklasie. Niestety, po wymanewrowaniu bramkarza mielczan Michała Gliwy trafił tylko w boczną siatkę. Od tego momentu przewaga Górnika była już jednak tak przytłaczająca, że gol był tylko kwestią czasu. Napór gospodarzy przyniósł efekt w 75. minucie – Jesus Jimenez popisał się efektownym rajdem, minął kilku obrońców Stali i huknął nie do obrony z kilkunastu metrów w narożnik bramki.
„Zwycięstwo przyszło po niełatwym meczu, którego się spodziewałem. Po dwóch nieudanych dla nas meczach, z Pogonią i Lechem, do mnie i do zawodników docierały wieści, że kibice oczekują zwycięstwa w spotkaniu ze Stalą. To nałożyło na nas dodatkową presję, bo potyczki z rywalami, którzy są skoncentrowani niemal wyłącznie na obronie nigdy nie są łatwe. Wydawało się, że kontrolujemy sytuację, ale jeden stały fragment gry mógł przynieść powodzenie rywalom. Ale im na to nie pozwoliliśmy, natomiast nasza gra ofensywna wyglądała dobrze, zwłaszcza w drugiej połowie mieliśmy sytuacji podbramkowych na więcej niż jednego gola. Mam nadzieję, że utrzymamy taką dyspozycję w kolejnych meczach i poprawimy skuteczność” – podsumował wygraną swojej drużyny trener Górnika Jan Urban.
Dzięki wygranej zabrzanie wydobyli się z dna ligowej tabeli, lecz teraz czekają ich trudne wyjazdowe mecze – w czwartej kolejce zagrają w Białymstoku z Jagiellonią, a potem zmierzą się z wicemistrzem Polski Rakowem Częstochowa.
Mielecka jedenastka objawiła w Zabrzu słabość i była tylko cieniem zespołu, który w końcówce poprzedniego sezonu pod wodzą trenera Włodzimierza Gąsiora dzielnie i z powodzeniem wywalczył utrzymanie w ekstraklasie. Latem zespół przejął Adam Majewski i pod jego ręką jak na razie mielecka ekipa prezentuje się dużo gorzej. A w dwóch najbliższych kolejkach czekają ją starcia z Wisłą Kraków u siebie i z Pogonią Szczecin na wyjeździe, więc o ligowe punkty może być w nich trudno. Ale w szóstej kolejce Stal podejmie u siebie Górnika Łęczna. Beniaminek ekstraklasy w piątek na swoim stadionie przegrał z Wartą Poznań 0:4, więc może być łatwym przeciwnikiem nawet dla mielczan.
Co nie zmienia faktu, że na razie oba zespoły są w strefie spadkowej i wiele wskazuje, że raczej nie wygrzebią się z niej już do końca rozgrywek.

trybuna.info

Poprzedni

Zmarzlik w Lublinie wyszedł na czoło

Następny

IO Tokio 2020/21: Doping u Brazylijczyków

Zostaw komentarz