Wraz z powrotem kibiców na trybuny piłkarskich stadionów wróciły stare problemy z nadużywaniem przez nich pirotechniki. Ale pojawiły się też nowe. Jednym z nich jest eskalacja agresywnych zachowań poza stadionami.
Po wygranej w 4. kolejce z Bruk-Betem Nieciecza 3:1 Lech Poznań został samodzielnym liderem ekstraklasy. Prowadzona przez Macieja Skorżę ekipa „Kolejorza” po czterech seriach gier pozostaje w lidze niepokonana, mając na koncie trzy wygrane mecze (z Górnikiem 3:1, Cracovią 2:0 i Bruk-Betem 3:1) oraz jeden remis (na otwarcie z Radomiakiem 0:0). I zanosi się na to, że będzie jeszcze mocniejsza, bo w poniedziałek dołączył do niej pozyskany ze Slavii Praga za 1,2 mln euro 25-letni Ivoryjczyk Adriel Ba Louy. To najdroższy transfer piłkarza do klubu w historii Lecha. Wcześniej palmę pierwszeństwa pod tym względem dzierżył pozyskany przez właścicieli poznańskiego zespołu z Rubina Kazań ówczesny reprezentant Polski Rafał Murawski, za którego zapłacono równy milion euro. Tyle samo kosztował też wykupiony w 2018 roku z SC Braga Portugalczyk Pedro Tiba.
Ba Louy jest graczem ofensywnym. Poprzedni sezon spędził w Viktorii Pilzno, w barwach której rozegrał 39 meczów, w których zdobył osiem bramek i zaliczył sześć asyst. Z Lechem podpisał czteroletnią umowę, ale na Bułgarskiej pojawi się dopiero pod koniec sierpnia, gdy czeski zespół zakończy kwalifikacje do europejskich pucharów (w IV rundzie eliminacyjnej Ligi Konferencji Viktoria zmierzy się z CSKA Sofia). Ten transfer to próba spełnienia przez właścicieli poznańskiego klubu żądań wzmocnienia zespołu ze strony zorganizowanych grup kibiców „Kolejorza”, które przed rozpoczęciem tego sezonu ogłosiły bojkot domowych meczów lechitów, co mocno odbiło się na frekwencji w dwóch spotkaniach Lecha u siebie – z Radomiakiem (10 177 widzów) i Cracovią (9111). Fani poznańskiej drużyny mają sporo racji oczekując poważnych wzmocnień, bo przecież „Kolejorz” tylko na sprzedaży Jakuba Modera do angielskiego Brighton & Hove Albion zarobił 11 mln euro.
Problem z kibicami, chociaż nie swoimi, ma także drugi z poznańskich klubów, Warta. Zespół ten na razie rozgrywa swoje domowe spotkania na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim i tam też w sobotę podejmował Legię Warszawa. Przed meczem doszło do bulwersującego zdarzenia, gdy na trójkę podróżujących autem z Poznania do Grodziska kibiców Warty napadła mijająca ich na drodze piątka kibiców Legii. Rzecznik prasowy wielkopolskiej policji, mł. insp. Andrzej Borowiak, podał do mediów, iż ofiarą napaści było trzech członków jednej rodziny – 48-letni ojciec i jego 13-letni syn oraz towarzyszący nim 71-letni dziadek chłopca. Bandyci dotkliwie poturbowali trójkę kibiców Warty, a z chłopca na dodatek brutalnie zdarli replikę koszulki Warty. Zaatakowani mieli szczęście, że nadjechał policyjny radiowóz, na widok którego napastnicy szybko dali dyla. Policjanci zdołali jednak zanotować numer rejestracyjny auta i wkrótce potem w zatrzymali w Grodzisku Wielkopolskim sprawców napaści, którym postawiono zarzuty rozboju. Wszyscy są powiązani ze środowiskiem kibiców Legii. Za rozbój wedle kodeksu karnego grozi im do 12 lat więzienia. Na meczu, pomijając prostackie i wulgarne śpiewy sympatyków Legii, nie doszło do żadnych incydentów. Mecz Warty z Legią z trybun stadionu w Grodzisku Wlkp. oglądało 3871 osób. Stołeczny klub nie poniesie zatem konsekwencji za bandycki napad, ale w tym sezonie kibole już zdążyli narazić Legię na koszty.
Komisja Kontroli, Etyki i Dyscypliny UEFA (CEDB) nałożyła karę na warszawski klub za pirotechniczne wybryki jego kibiców podczas rewanżowego meczu III rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów z Dinamem Zagrzeb. Decyzją komisji zostanie zamknięta trybuna północna stadionu Legii (tzw. żyleta) na spotkaniu IV rundy kwalifikacji Ligi Europy ze Slavią Praga. Kara jest spowodowana użyciem środków pirotechnicznych. Na klub nałożona została również kara finansowa za niedrożne przejścia komunikacyjne. To kolejne sankcje UEFA dla Legii w tym sezonie. Wcześniej za pirotechniczne popisy swoich fanów podczas meczu II rundy eliminacji Ligi Mistrzów z Florą Tallin warszawski klub musiał zapłacić grzywnę w wysokości 67 tys. franków szwajcarskich.