Jagiellonia Białystok na swoim stadionie nie dała rady Pogoni Szczecin
Piłkarze Pogoni Szczecin nie przestają zadziwiać w tym sezonie. W 10. kolejce „Portowcy” po zaciętym meczu wygrali z Jagiellonią w Białymstoku 3:2 i umocnili się na pozycji lidera ekstraklasy. Niespodzianką jest też drugie miejsce Cracovii, która w derbach Krakowa pokonała napędzaną dopingiem 33 tysięcy kibiców Wisłę 1:0.
W Białymstoku potyczka z „Portowcami” nie wzbudziła przesadnego zainteresowania, bo frekwencja na meczu nie przekroczyła 10 tysięcy widzów i była słabsza od dotychczasowej średniej na białostockim stadionie o blisko trzy tysiące. Ci, którzy wybrali się na białostocki stadion, przeżyli spore emocje. Zobaczyli w sumie pięć bramek, w tym strzeloną przez wracającego do dawnej formy po wyleczeniu nowotworu Adama Frączczaka czy wschodzącą gwiazdę „Portowców” 21-letniego Sebastiana Kowalczyka, ale też dwa trafienia graczy Jagiellonii. Niestety, rywale strzelili jednego gola więcej i wywieźli komplet punktów, ale fani białostockiego zespołu do swoich graczy nie mogli mieć pretensji, bo walczyli o zwycięstwo znakomicie do ostatniego gwizdka.
Na życzliwość swoich kibiców nie zapracowali natomiast piłkarze Wisły Kraków, którzy w 198. derbach przegrali u siebie z Cracovią 0:1. Ten mecz zgromadził na widowni aż 33 tysiące osób, co jest nowym rekordem obecnej edycji rozgrywek. Wcześniej palmę pierwszeństwa pod tym względem dzierżyła potyczka Lecha Poznań ze Śląskiem Wrocław, obejrzało na żywo 32 307 widzów. Po porażce z „Pasami” ekipa „Białej Gwiazdy” zjechała na 12. miejsce w tabeli i coraz więcej wskazuje, że w tym sezonie przyjdzie jej walczyć rozpaczliwie o utrzymanie.
Rekordową frekwencję w tym sezonie odnotowano też w Warszawie na Łazienkowskiej, gdzie przegrany przez Legię 1:2 mecz z Lechią Gdańsk przyciągnął na trybuny 23 892 osób. Nieźle też pod tym względem wypadło starcie Górnika z Lechem, które w Zabrzu obejrzało ponad 15 tysięcy widzów. Na pozostałych stadionach frekwencja nie była już taka okazała. W Gdyni potyczkę Arki z Piastem Gliwice obejrzało tylko 6039 kibiców, co jest najsłabszym wynikiem na gdyńskim stadionie w obecnych rozgrywkach. Jeszcze gorzej było pod tym względem w Lubinie, gdzie wygraną Zagłębia z ŁKS Łódź przyciągnęła na trybuny ledwie 4155 widzów. Kiepskie wyniki zespołu Korony też wpłynęły na spadek zainteresowania jej meczami w Kielcach, bo na spotkaniu ze Śląskiem Wrocław zjawiło się ledwie 3651 fanów. Przybyli z pewnością nie żałowali decyzji, bo kielecki zespół nieoczekiwanie pokonał świetnie spisującą się w rozgrywkach wrocławska drużynę 1:0.
Tradycyjnie już najmniej widzów było na meczu Rakowa Częstochowa, który z braku własnego stadionu musi domowe spotkania rozgrywać gościnnie w Bełchatowie. Przegraną dość pechowo potyczkę z Wisłą Płock obejrzało tam niewiele ponad 2,5 tysiąca widzów. Beniaminek ekstraklasy został jednak skrzywdzony przez arbitra Tomasza Kwiatkowskiego, który nie podyktował dla częstochowian dwóch ewidentnych rzutów karnych. „Czerwoną latarnię” w tabeli dzierży jednak zespół drugiego z beniaminków, ŁKS Łódź, który w Lubinie przegrał ósmy mecz z rzędu. Najbardziej zdumiewające w tej serii porażek jest chyba to, że trenerem łódzkiej jedenastki nadal pozostaje Kazimierz Moskal. Ale pewnie już niedługo, bo podczas pomeczowej konferencji w Lubinie dał do zrozumienia, że w łódzkim klubie wkrótce zapadną w tym względzie odpowiednie decyzje.
Wracając jeszcze do tematu frekwencji, warto odnotować, że pod względem średniej meczowej liderem ekstraklasy jest Lech w wynikiem 21 659 widzów. Kolejne miejsca zajmują: Wisła Kraków (18 856), Śląsk (18 724), Legia (18 298), Górnik (17 344), Lechia (13 205), Jagiellonia (12 842), Cracovia (8 548), Arka Gdynia (7981), Korona (6539), Wisła Płock (5716), ŁKS (5359), Piast (4 366), Zagłębie (4106), Pogoń (3 876), Raków (3208).