Reprezentacja Polski koszykarzy przegrała wicemistrzem olimpijskim Francją 54:95 (9:15, 9:19, 18:30, 18:31) w półfinale mistrzostw Europy. W niedzielę Polacy w Berlinie o brązowy medal mistrzostw Europy zagrali z zespołem Niemiec.
W piątek Francuzi byli lepsi w każdym elemencie, udowadniając, że od kilku lat są drużyną formatu światowego. Zdeklasowali biało-czerwonych pod tablicami, wygrywają 40:21, trafili 15 rzutów zza linii 6,75 m (Polacy dziewięć), przy skuteczności 58 proc., a za dwa punkty 66 procent (21 z 32). Polacy w tym ostatnim elemencie mieli 31 procent (8 z 26). „Trójkolorowi” mieli też 32 asysty, a Polacy zaledwie 14. Spotkanie w niczym nie przypominało starcia podczas dwóch ostatnich Eurobasketów (2015 i 2017) w fazie grupowej, które zakończyły się minimalną, trzypunktową przewagą koszykarzy znad Sekwany.
Tym razem doping polskich kibiców, którzy pod względem liczby dominowali nad francuskimi, nie pomógł podopiecznym trenera Milicica.
41 punktów to najwyższe zwycięstwo Francuzów od 1959 roku, gdy pokonali 77:35 (42 pkt) drużynę NRD. To jednocześnie najbardziej dotkliwa porażka biało-czerwonych od 1997, gdy ulegli Hiszpanom 61:104.
Francuzi, którzy w grupie w Kolonii przegrali dwa spotkania, z meczu na mecz wyglądają lepiej i mogą czuć się komfortowo przed niedzielnym finałem w oczekiwaniu na rywala – Niemców lub Hiszpanów. O złoto będą rywalizować trzeci raz (wcześniej w 2011 – porażka z Hiszpanią i 2013 – wygrana z Litwą).
Niedzielny mecz reprezentacji Polski koszykarzy z Niemcami w Berlinie o brązowy medal mistrzostw Europy był 13. pojedynkiem tych zespołów o punkty. Do tej pory bilans jest remisowy – obydwie drużyny wygrały po sześć razy. W ME było to siódme starcie, ale pierwsze w fazie play off.
Gospodarze są najbardziej ofensywną drużyną Eurobasketu – średnio zdobywają 93,3 pkt (Polska zajmuje 17. miejsce – średnio 78,1 pkt).
Niemcy w fazie grupowej w Kolonii mieli bilans 4-1 (przegrali tylko z obrońcą tytułu Słowenią 80:88) i z drugiego miejsca awansowali do drugiej rundy. W 1/8 finału pokonali Czarnogórę 85:79, a w ćwierćfinale jednego z faworytów Grecję, z gwiazdą NBA Giannisem Antetokounmpo, 107:96 – było to jedno z najlepszych spotkań turnieju i jedna z niespodzianek.
Polacy zrezygnowali z porannego treningu w niedzielę, podobnie ich przeciwnicy, ekipa gospodarzy. W okołopołudniowych godzinach zajęcia w Mercedes Benz Arenie zaplanowały natomiast reprezentacje finalistów – Francji i Hiszpanii.
Zasadniczą kwestią w obozie biało-czerwonych była kwestia mobilizacji. Jak przygotować zespół do meczu o pierwszy od 55 lat brązowy medal dla Polski w sytuacji, gdy już osiągnął dawno nie notowany sukces. W czołowej czwórce w Europie reprezentacja grała ostatnio w 1971 roku.
”Nie tylko ja, ale cały sztab szkoleniowy i medyczny oraz zawodnicy są świadomi tego, o co gramy. Zapomnieliśmy o nieudanym meczu z Francją. Cały czas poświęcamy na przygotowanie mentalne, fizyczne i taktyczne do spotkania z Niemcami. To jest nasz finał. Cieszymy się, że jesteśmy w turnieju do ostatniego dnia i chcemy zakończyć go pozytywnie” – mówił szkoleniowiec po sobotnim treningu.
W turnieju Polska jeszcze nie poniosła dwóch porażek z rzędu i udał jej się rewanż z drużyną, z którą niedawno przegrała, czyli Ukrainą. Ponitka po słabszym meczu z Serbią zanotował bardzo dobry występ przeciwko Ukrainie. Z Francją w półfinale nie błyszczał, więc pora na odmianę w spotkaniu z Niemcami. Zarówno dla drużyny, jak jej lidera.
Niedzielny mecz Polski z Niemcami o brązowy medal rozpoczął się po zamknięciu tego wydania Dziennika Trybuna.
bnn/pap