Iga Świątek, Magda Linette i Hubert Hurkacz wygrali swoje poniedziałkowe mecze w pierwszej rundzie wielkoszlemowego turnieju na kortach w Londynie.
Spotkanie Igi Świątek z Chinką Lin Zhu (34. WTA) trwało godzinę i 21 minut. I zakończyło się wynikiem 6:1, 6:3. Rywalizację na kortach trawiastych w Londynie podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego zaczęła w bardzo dobrym stylu. W pierwszym secie po kilkunastu minutach prowadziła 5:0. W szóstym gemie Świątek zmarnowała dwie piłki setowe. Gdy Lin wreszcie otworzyła wynik po swojej stronie, publiczność zgotowała jej owację. Polka pozwoliła na więcej 34. w światowym rankingu rywalce i po chwili zamknęła pierwszą partię przy swoim serwisie.
Początek drugiego seta był bardziej wyrównany, ale w końcu Świątek przejęła w nim kontrolę. Gdy prowadziła 4:3 mecz został przerwany z powodu opadów deszczu. Zawodniczki opuściły kort i rozłożono dach. Do gry wróciły po ponad 20 minutach. Przerwa nie wpłynęła źle na 22-latkę z Raszyna. Gładko wygrała gema na 5:3, a następnie przełamała rywalkę i zakończyła spotkanie. „Czuję się bardzo komfortowo i jestem zadowolona z wykonanej dziś pracy” – powiedziała Świątek w krótkiej rozmowie na korcie. Więcej Polka powiedziała podczas pomeczowej konferencji prasowej. „Myślę, że był to naprawdę solidny występ z mojej strony, więc cieszę się, że mogłam po prostu grać swoją grę i być w rytmie, mimo że była to pierwsza runda. Właściwie nie mam doświadczenia z przerwami w meczu i wracaniem po zaledwie 15 minutach. Chciałam zobaczyć, jak to się potoczy. Cieszę się więc, że poszło dobrze i mogłam to zamknąć”.
Oceniła, że z roku na rok coraz szybciej udaje się jej dostosować do kortów trawiastych i ma nadzieję, że wraz z nabieraniem doświadczenia będzie się jej grało coraz łatwiej. W drugiej rundzie Świątek zmierzy się z Hiszpanką Sary Sorribes Tormo (84 WTA).
Rozstawiona z numerem 23.
Magda Linette
awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego Wimbledonu. Polska tenisistka wygrała ze Szwajcarką Jil Teichmann 6:3, 6:2. Spotkanie trwało godzinę i 25 minut. Pierwszy set długo był wyrównany. Przy stanie 4:3 dla Linette mecz na prawie dwie godziny został przerwany z powodu deszczu. Po powrocie na kort Polka prezentowała się znacznie lepiej.
Zaraz po wznowieniu gry Linette przełamała 121. w światowym rankingu Teichmann, a kilka minut później zamknęła pierwszą partię. W drugiej 31-letnia poznanianka szybko objęła prowadzenie 3:0 i już do końca miała mecz pod kontrolą. To było ich trzecie spotkanie i druga wygrana Linette. Szwajcarka wygrała w 2021 roku w Chicago, a Polka w tegorocznym turnieju reprezentacji United Cup. Kolejną rywalką Linette będzie Barbora Strycova. Doświadczona Czeszka pokonała Belgijkę Marynę Zanevską 6:1, 7:5.
37-letnia Strycova dwa lata temu zakończyła karierę, ale wznowiła ją w kwietniu i obecnie w światowym rankingu jest 623. W 2019 roku dotarła do półfinału Wimbledonu. Linette wcześniej z nią nie grała. „Przede wszystkim dla mnie najważniejsze jest moje poruszanie się, to daje dużą pewność siebie. Cieszę się, że w końcu mogę z powrotem biegać tak jak potrafię, bo to pozwala mi, że mogę zostawać bardzo długo w wymianach i cały czas dawać mojej przeciwniczce kolejną piłkę, przedłużać te wymiany i to na pewno przez spektrum dwóch godzin robi różnicę” – powiedziała Linette na konferencji prasowej po meczu.
Przyznała, że mecz ze Szwajcarką na początku był trudny, bo jej przeciwniczka zaczęła go bardzo dobrze, a zwłaszcza bardzo dobrze serwowała. Jak uważa Linette, punktem zwrotnym okazał się przegrany przez Szwajcarkę przy stanie 3:4 challenge, po którym jej rywalka wyraźnie straciła swój rytm. Z racji niedawnej kontuzji Linette wyraziła zadowolenie z faktu, że mecz z Teichmann nie trwał długo. „Cieszę się, że od paru dni mogę dobrze się poruszać na korcie i to ewidentnie widać, bo mogę na pewno zostawać dłużej w wymianach, czego brakowało przez ostatnie 4-5 tygodni. Bardzo mnie martwiło i frustrowało, że leczenie kontuzji zajmowało tak długo. Te ostatnie dni są bardzo pozytywne i mam nadzieję, że nic się nie wydarzy. Czuję się nieźle i tym bardziej się cieszę, że ten mecz nie był taki długi, bo to znaczy, że gdzieś tam oszczędzam zdrowie” – dodała Linette.
W ślady za Igą Świątek i Magdą Linette poszedł też
Hubert Hurkacz (18. ATP).
Rozstawiony w turnieju z numerem 17. Polak awansował do drugiej rundy wielkoszlemowego Wimbledonu. Hurkacz wygrał z Hiszpanem Albertem Ramosem-Vinolasem 6:1, 6:4, 6:4. Spotkanie trwało godzinę i 40 minut. Kolejnym rywalem Hurkacza będzie Brytyjczyk Jan Choinski (164. ATP) Pierwszy set był popisem 26-letniego wrocławianina. Od stanu 1:1 wygrał pięć gemów z rzędu i wykonał pierwszy krok w stronę drugiej rundy. W drugiej i trzeciej partii Hurkacz kontrolował wydarzenia na korcie. Bardzo dobrze serwował, a do zwycięstwa w każdym z tych setów wystarczało mu po jednym przełamaniu. Polak zanotował aż 15 asów i tylko 13 niewymuszonych błędów. Statystyka Hiszpana jest znacznie gorsza. Miał tylko dwa asy i 23 niewymuszone błędy. Hurkacz po raz trzeci grał z Ramosem-Vinolasem i odniósł trzecie zwycięstwo.
„W końcu nie zagrałem pięciosetowego meczu na początek, fajnie jest wygrać w trzech setach, nie pamiętałem takiego odczucia od dawna, zatem tym bardziej się cieszę z tego spotkania” – powiedział Polak na pomeczowej konferencji prasowej. W dwóch wcześniejszych tegorocznych turniejach Wielkiego Szlema – Australian Open i French Open – polski tenisista rozegrał siedem meczów i – z wyjątkiem pierwszej rundy w Australii – wszystkie pozostałe były pięciosetowe. „Na pewno pierwsze mecze są niełatwe, bo człowiek przygotowuje się do turnieju przez długi czas i naprawdę zadowolony jestem z tego jak grałem, jakie decyzje podejmowałem. Oczywiście nie jest to jeszcze to, gdzie chcę być z moją grą, ale na pewno jest dużo pozytywów” – ocenił Hurkacz.
Odnosząc się do serwisu, który jest jego mocną stroną, powiedział, że może nie był on w tym meczu rewelacyjny, ale cieszy się, że był wystarczająco dobry. Mecz z Hiszpanem został przerwany po dwóch setach z powodu deszczu, ale Hurkacz powiedział, że to nie wytrąciło go z rytmu. „Nie pierwszy raz w Londynie pada deszcz, oczywiście dobrze czułem się na korcie i fajnie byłoby kontynuować dalej grę, ale przedyskutowałem chwilę z trenerem i wiedziałem, co mam robić na korcie, więc po prostu staraliśmy się to kontynuować” – wyjaśnił. Wrocławianin wyraził nadzieję, że tegoroczny Wimbledon w jego wykonaniu bardziej przypominać będzie tamten z 2021 roku, gdy doszedł do półfinału, niż zeszłoroczny, który okazał się sporym rozczarowaniem.
„Nie jestem jeszcze w idealnym punkcie, ale czemu nie zagrać świetnie tutaj tych dwóch tygodni? Na pewno tenisowo i mentalnie wiem, że mogę to zrobić” – powiedział. Dwa lata temu Polak dotarł w Wimbledonie do półfinału, a rok temu odpadł w pierwszej rundzie.
Trzecia Polka grająca w turnieju singlowym – Magdalena Fręch (70. WTA) w swoim pierwszym mecz trafiła na bardzo doświadczoną zawodniczkę – Tunezyjkę Ons Jabeur (6. WTA). Mecz zakończył się po zamknięciu tego wydania Dziennika Trybuna
BN/pap