Do najważniejszych wydarzeń ostatniej kolejki Bundesligi należał niewątpliwie pożegnalny występ Łukasza Piszczka w barwach Borussii Dortmund. W meczu z Bayerem Leverkusen (3:1). Piszczek byłą zawodnikiem drużyny z Dortmundu przez 11 sezonów i zdobył z nią osiem trofeów, w tym dwa mistrzostwa Niemiec.
Piszczek rozstał się z profesjonalnym futbolem na swoich warunkach. 4 sierpnia 2018 roku ogłosił zakończenie kariery w reprezentacji Polski, ale wystąpił w niej jeszcze raz, 19 listopada 2019 w spotkaniu przeciwko Słowenii, w którym został uroczyście i oficjalnie pożegnany. W wielu późniejszych wypowiedziach dla mediów podkreślał, że było to dla niego emocjonalnie ciężkie przeżycie, którego nie chciałby już więcej doświadczyć. Zapowiadał wtedy, że klubową karierę zamierza skończyć po cichu i bez celebry. Rozważał odejście z Borussii już po sezonie 2019/2020, ale prezentował tak wyśmienitą formę, że władze klubu zaproponowały mu przedłużenie kontraktu o rok. Przystał na to, ale zaklinał się, że to już naprawdę będzie jego ostatni sezon w Bundeslidze.
Ten ostatni, jedenasty już rok gry w ekipie z Dortmundu nie zaczął się dla niego najlepiej. Najpierw z gry wyłączyła go kontuzja, a potem musiał przez wiele miesięcy pełnić rolę rezerwowego, chociaż do grudnia 2020 roku trenerem Borussii był dobry znajomy z Herthy Berlin Lucien Favre, u którego w poprzednim sezonie miał pewne i niekwestionowane miejsce w składzie. No ale skoro Piszczek szykował się do odejścia, trzeba było przygotować gracza na jego pozycję i pierwszeństwo do gry mieli inni. Po dymisji Favre’a 13 grudnia ub. roku zespół przejął jego asystent, Edin Terzic, ale on też trzymał Piszczka w odwodzie.
Bez trofeum nie chciał odejść
Sytuacja zmieniła się na początku kwietnia, gdy zespół Borussii dopadł kryzys i pojawiła się nawet groźba, że nie zakwalifikuje się do nowej edycji Ligi Mistrzów. Piszczek wrócił do gry „na pełny etat” 10 kwietnia w końcówce meczu z VfB Stuttgart (2:3), potem zagrał połówkę w spotkaniu z Werderem Brema (4:1), a potem zaliczył całe mecze z Unionem Berlin (2:0), Wolfsburgiem (0:2) i RB Lipsk (34:2) oraz w majowych starciach w Pucharze Niemiec – w półfinale z drugoligowym Holstein Kiel (5:0) oraz w finale z RB Lipsk (4:1). Zdobyty Puchar Niemiec był siódmym trofeum wywalczonym przez Piszczka w barwach ekipy BVB. Po końcowym gwizdku koledzy z drużyny nie fetowali jednak Erlinga Haalanda, który strzelił dwa gole, lecz skromnego prawego obrońcę i podrzucali do w górę z takim zapałem, że choć to 36-letni mężczyzna i ojciec dzieciom, to coś w nim pękło i nie potrafił opanować wzruszenia i powstrzymać łez.
„W ubiegłym roku przedłużyłem kontrakt, ponieważ chciałem zakończyć karierę w Borussii z trofeum. Mistrzostwa zdobyć nie zdołaliśmy, ale Puchar Niemiec jest dla mnie nie mniej cenny. Trudno mi opisać słowami, co teraz czuję. Zapamiętam ten dzień do końca życia” – powiedział wtedy mocno wzruszony Piszczek.
W klubie wszyscy byli pod wielkim wrażeniem jego formy i z różnych stron pojawiały się sugestie, że może dałby się namówić na jeszcze jeden rok gry. Piszczek zdania jednak nie zmienił i w ten sposób rozegrany w sobotę 23 maja mecz 34. kolejki Bundesligi z Bayerem Leverkusen będzie w jego piłkarskiej biografii ostatnim występem w barwach Borussii Dortmund. Jego statystyki budzą szacunek. Przez jedenaście sezonów rozegrał w zespole BVB 381 meczów, zdobył w nich 19 bramek i zaliczył 64 asysty. W sezonach 2010/2011 i 2011/2012 wywalczył w Borusia dwa tytuły mistrza Niemiec, a ponadto zdobył trzykrotnie Puchar Niemiec (2012, 2017 i 2021) i trzykrotnie Superpuchar Niemiec (2013, 2014, 2019).
Piszczek jest ostatnim ze słynnego polskiego tercetu, który szalał w Borussii Dortmund pod wodzą Juergena Klopa, ale może dlatego, że grał dłużej w tym klubie od Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego, zaskarbił sobie w sercach fanów tej drużyny szczególne względy. Kibice Borussii nie mogli być obecni na pożegnalnym występie Piszczka, ale zostawili na trybunach dość dowodów sympatii i uznania.
Na największej trybunie stadionu w Dortmundzie umieszczono sektorówkę w kształcie piłkarskiej koszulki z nazwiskiem Polaka oraz numerem „26”, z którym grał przez 11 sezonów. Od zewnętrznej strony stadionu w Dortmundzie powstał też specjalny mural z wizerunkiem Piszczka. Fani BVB mogą też kupić specjalne koszulki dedykowaną Piszczkowi z hasłem: „Chłopak z Dortmundu. Bez względu na wszystko”. Co ciekawe – hasło jest w języku polskim.
„Przez 11 lat nie mieliśmy z nim kłopotu ani przez jeden dzień. Powtarzam i podkreślam: ani przez jeden dzień. Niech to wybrzmi bardzo mocno! Łukasz to synonim profesjonalizmu, oddania klubowi i życzliwości wobec innych. Człowiek z zerowym ego, w tym sensie, że wszystko oddawał drużynie. Został legendą BVB i nikt mu tego nie odbierze” – stwierdził prezes Borussii Hans-Joachim Watzke.
Ulubieniec trenerów Borussii
Jego opinię potwierdzają też trenerzy, pod okiem których Piszczek grał w Borussii. Juergen Klopp: „Dla mnie zawsze był najlepszym prawym obrońcą na świecie. Ponadto, byłoby ekstremalnie trudne znaleźć drugiego zawodnika o takim charakterze. Naprawdę nie ma wielu piłkarzy na świecie, którzy przy takich kłopotach ze zdrowiem zaciskaliby zęby i przekonywali trenera, że nic im nie jest”. Lucien Favre: „Łukasz jest absolutnie wyjątkowy, niesamowicie inteligentny i świetny pod względem mentalnym. Każdy trener chciałby mieć taką osobowość w szatni, dobrego ducha drużyny, który dla innych jest punktem odniesienia”. Thomas Tuchel: „Ja go po prostu kocham! Nie tylko jako piłkarza, ale w ogóle jako człowieka. Codziennie uśmiechnięty, życzliwy dla innych, profesjonalny w podejściu do obowiązków, uosabiał swoja postawą wszystko, co powinno być wizytówką Borussii”. Peter Bosz: „Dla mnie on był prawdziwym i jedynym liderem w linii obrony. I nigdy mnie nie zawiódł”. Edin Terzić: „Jestem dumny, że miałem go w drużynie. To wyjątkowy człowiek, świetnie odnajdujący się w każdej roli. Zawsze mogłem na niego liczyć”. Terzić dla Piszczka przed meczem z Bayerem Leverkusen złamał nawet swoja żelazną zasadę nie ujawniania składu drużyny w przededniu spotkania. „Nigdy nie zdradzam składu, ale to akurat z przyjemnością dzisiaj zrobię – potwierdzam, że Łukasz zagra z Bayerem w wyjściowej jedenastce” – zapowiedział szkoleniowiec podczas piątkowej konferencji prasowej.
W sobotę zakończyła się zatem pewna epoka w historii przede wszystkim Borussii Dortmund, ale też trochę całej Bundesligi, bo odszedł z niej piłkarz dwukrotnie wyróżniony w Niemczech tytułem najlepszego prawego obrońcy. Co prawda jego pożegnanie odbyło się w cieniu historycznego wyczynu Roberta Lewandowskiego, ale taki to już chyba los Piszczka. W Borussii obaj pojawili się w tym samym czasie, latem 2010 roku. „Lewego” za 4,5 mln euro ściągnięto z Lecha Poznań, a Piszczek przyszedł za darmo z Herthy Berlin, która spadła do drugiej ligi, jako dubler Patricka Owomoyeli. Czy ktoś wtedy mógł przypuszczać, że kariery tych piłkarzy tak pięknie się rozwiną?