Łatwość z jaką zespół Legii już pod wodza trenera Jacka Magiery gromił rywali w końcówce rundy jesiennej odbierał spokojny sen najpoważniejszym konkurentom warszawskiej drużyny w walce o mistrzowski tytuł. Ale w przerwie zimowej w obozie legionistów zaszły poważne zmiany.
Bogusław Leśnodorski został prezesem Legii Warszawa 10 grudnia 2012 roku i był głównym rozgrywającym w akcji przejęcia udziałów w tym klubie od holdingu ITI. Na początku stycznia 2014 wraz z Dariuszem Mioduskim ogłosili, że są nowymi właścicielami Legii. Leśnodorski przejął 20 procent akcji, a jego biznesowy partner 80 procent, z czego osiem miesięcy później jedną czwartą odstąpił Maciejowi Wandzelowi. Umowa między trzema współwłaścicielami została jednak tak skonstruowana, że każdy z nich miał w klubie tyle samo do powiedzenia. Nietrudno się domyślić, że posiadającemu 60 procent udziałów Mioduskiemu taki układ przestał szybko odpowiadać. Konflikt narastał jednak powoli, aż w końcu wybuchł po przegranym w Warszawie 0:6 meczu z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów. W trakcie tego spotkania doszło do bijatyki na jednej z trybun. Mioduski próbował odwołać zarząd klubu. Kiedy nie udało mu się tego osiągnąć, wycofał się z bieżącej działalności Legii, ale w mediach krytykował rządzących wciąż klubem Leśnodorskiego i Wandzela. Ci odpowiadali mu pięknym za nadobne.
Leśnodorski ostro skrytykował Mioduskiego. – Ma doradcę PR, który pobiegł do gazety – mówił na antenie Eleven. I dodał: – „Źródłem naszych nieporozumień jest zaplecze finansowe. Darek (Mioduski – przyp. red.) nigdy nie dołożył do klubu złotówki. Od roku z Maćkiem (Wandzelem – przyp. red.) dążę do tego, by znaleźć inwestora, dzięki czemu moglibyśmy walczyć z innymi klubami europejskimi. Nawet bez tego zdołaliśmy spłacić długi, choć wszystko, co zrobiliśmy, było obarczone sporym ryzykiem” – oznajmił Leśnodorski. Mioduski odpowiedział oświadczeniem, że złożył oficjalny wniosek o odwołanie zarządu spółki, i zapewnił, że zarzuty Leśnodorskiego nie są prawdziwe, a on wielokrotnie proponował podwyższenie kapitału Legii. Od tego czasu trwa otwarta walka o władzę – wzajemne przerzucanie się argumentami w prasie czy mediach społecznościowych oraz wojna na oświadczenia – która jednak niebawem się zakończy.
We miniony wtorek doszło do wstępnego kompromisu między trójką współwłaścicieli Legii. Negocjacje prowadzili wiceprezesi Polskiej Rady Biznesu Wojciech Kostrzewa i Marian Owerko. „Zbliżyliśmy się stanowiskami. Planowane podpisanie w przyszłym tygodniu – rozstrzygnięcie w marcu” – napisał na Twitterze Leśnodorski. Żaden z uczestników nie chciał jednak oficjalnie ujawnić szczegółów rozmów. Według nieoficjalnych informacji wiadomo jedynie, że strony dążą do jego zakończenie poprzez wykupienie wspólników: Mioduski chce 40 procent udziałów posiadanych przez Wandzela i Leśnodorskiego, a oni 60 procent należących do Mioduskiego. Licytacja po okiem rozjemców ma sie odbyć w połowie marca.
Kości niezgody są warunki postawione rywalom przez Mioduskiego. Otóż główny udziałowiec Legii w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” wyjawił, że kategorycznie żąda aby żadna ze stron nie mogła spłacić konkurenta z klubowych pieniędzy oraz aby zarząd klubu, którym kieruje obecnie Leśnodorski, zobowiązał się do poniesienia pełnej odpowiedzialności za dotychczasowe działania. Na oba warunki Leśnodorski i Wandzel ponoć ostatecznie się zgodzili i jeśli to prawda, to prawdopodobnie w marcu wstydliwa wojna o władzę nad najbogatszym klubem Lotto ekstraklasy powinna się zakończyć.
Ale czy tak się na pewno stanie? W tej rozgrywce równie ważne są przecież aspiracje i oczekiwania kibiców warszawskiego zespołu, a ich nastrojów lekceważyć nie można. Jeśli Legia w rundzie wiosennej nie będzie kontynuować zwycięskiego marszu po kolejny mistrzowski tytuł, mogą ze złości wpędzić swój klub w nieliche tarapaty. I to bez względu na to, która ze stron przejmie pełną władzę na Łazienkowskiej.
Tymczasem po dokonanych w przerwie zimowej roszadach kadrowych obecna siła zespołu Legii jest wielką niewiadomą. Wyniki spotkań sparingowych nie napawają optymizmem, a przecież legioniści jeszcze w lutym będą bić się z Ajaksem Amsterdam w 1/16 finału Ligi Europy. Ewentualna porażka w tym starciu może przecież rozzuchwalić Jagiellonię, Lechię i Lecha.
Zestaw par 21. kolejki:
Piątek: Ruch Chorzów – Cracovia, godz. 18:00, sędziuje Paweł Raczkowski (Warszawa); Lech Poznań – Bruk-Bet Termalica Nieciecza, godz. 20:30, sędziuje Paweł Gil (Lublin).
Sobota: Górnik Łęczna – Zagłębie Lubin, godz. 15:30, sędziuje Piotr Lasyk (Bytom);
Wisła Kraków – Korona Kielce, godz. 18:00, sędziuje Tomasz Kwiatkowski (Warszawa);
Arka Gdynia – Legia Warszawa, godz. 20:30, sędziuje Tomasz Musiał (Kraków).
Niedziela: Wisła Płock – Śląsk Wrocław, godz. 15:30, sędziuje Daniel Stefański (Bydgoszcz); Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok, godz. 18:00, sędziuje Bartosz Frankowski (Toruń).
Poniedziałek: Pogoń Szczecin – Piast Gliwice, godz. 18:00, sędziuje Jarosław Przybył (Kluczbork).