Powrót Marii Szarapowej na światowe korty zbliża się wielkimi krokami. Rosjanka dzięki „dzikiej karcie” wystartuje w rozpoczynającym się w ostatniej dekadzie kwietnia turnieju Porsche Tennis Grand Prix w Stuttgarcie.
Nie wszystkim w tenisowej branży podoba się specjalne traktowanie rosyjskiej tenisistki, której 26 kwietnia minie okres 15-miesięcznej dyskwalifikacji nałożonej na nią po wielkoszlemowym Australian Open 2016, podczas którego wykryto w jej organizmie zakazane meldonium. Ostatnio krytyczną opinię w tej sprawie wyraziła kapitan niemieckiej reprezentacji tenisowej Barbara Rittner. „Moim zdaniem Szarapowa powinna zaczynać wszystko od zera, w bardzo małych turniejach. Ale władze WTA boją się takiego rozwiązania z dwóch powodów. Pierwszy to strach przed tym, że Maria nie zechciałaby się poddawać takim torturom i raz jeszcze zaczynać karierę od zera, drugi powód to obawa przed tym, że gdyby mimo wszystko jednak się na to zdecydowała, to ponowne wejście przez nią na wysoki poziom sportowy trwałoby zbyt długo i zainteresowanie nią szybko by osłabło” – twierdzi Rittner. Trudno nie przyznać racji trenerce niemieckiej kadry. Jej niezadowolenie z faworyzowania Szarapowej ma też inne podłoże, bo organizatorzy turnieju w Stuttgarcie przyznali Rosjance „dziką kartę” kosztem jednej z niżej klasyfikowanych w rankingu WTA niemieckich tenisistek.
Także wiele zawodniczek protestuje przeciwko przyznawaniu Szarapowej „dzikich kart” w dużych turniejach. Ostatnio skrytykowała ten pomysł Słowaczka Dominika Cibulkova, która już wcześniej nie kryła zresztą swojej niechęci do tej rywalki. „Według mnie to nie jest w porządku, że dostaje takie fory zaraz po zakończeniu dyskwalifikacji. Zresztą inne zawodniczki uważają podobnie, choć nie wszystkie mają ochotę wypowiadać się na ten temat publicznie. Naszym zdaniem każdy, kto został złapany na dopingu, powinien rozpoczynać po powrocie od zera” – stwierdziła czwarta obecnie w rankingu WTA słowacka tenisistka.
Szarapowa nie przejmuje się jednak specjalnie tymi opiniami i od czterech miesięcy ciężko trenuje szykując się do czekających ją startów w Stuttgarcie, Madrycie i Rzymie, a być może również w wielkoszlemowym French Open w Paryżu. Była liderka światowego rankingu twierdzi, że otrzymuje wiele dowodów sympatii ze strony kibiców i to dla nich postanowiła wrócić na zawodowe korty. „Chociaż jestem na tym etapie kariery, że bliżej mi do końca niż początku, to chcę zakończyć sportowy rozdział w moim życiu na własnych zasadach. Dlatego walczyłam do końca, żeby prawda wyszła na jaw. Brałam meldonium przez dziesięć lat w celach zdrowotnych, a moja wina polegała na tym, że przeoczyłam moment, w którym stał się on niedozwolony. Odcierpiałam za to karę i chcę wrócić do rywalizacji, ale oczekuję traktowania należnego mojej pozycji w światowym tenisie jaka miałam przed dyskwalifikacją” – postawiła sprawę jasno Rosjanka podczas niedawnej konferencji w Mission Hills.