Kolarscy działacze popsuli święta ministrowi sportu Witoldowi Bańce. Podczas zwołanego na 22 grudnia walnego zgromadzenia nie podporządkowali się jego woli i nie odwołali prezesa PZKol Dariusza Banaszka.
Organizacje sportowe w Polsce, nawet te żyjące z państwowych dotacji, to udzielne księstwa. Po raz kolejny dowiedli tego działacze Polskiego Związku Kolarskiego Dariusz Banaszek, którzy wbrew woli ministra sportu podczas walnego zgromadzenia zagłosowali za pozostawieniem na stanowisku prezesa Dariusza Banaszka.
Nadzwyczajny zjazd PZKol odbył się w piątek 22 grudnia na terenie toru kolarskiego w Pruszkowie. To twierdza kolarskich działaczy, choć wciąż jeszcze obciążona niespłaconymi długami w wysokości blisko 10 mln złotych. Ale póki co mają się gdzie spotykać i uprawiać związkową działalność.
Nowy zarząd, stary prezes
Przypomnijmy, że po wybuchu afery obyczajowej w kolarskim związku współpracę z nim zerwali lub zawiesili najważniejsi sponsorzy, a pod naciskiem ministra sportu Witolda Bańki oraz części kolarskiego środowiska do dymisji podał się cały zarząd PZKOl. Nie zrobił tego tylko prezes Dariusz Banaszek. Jak głosi plotka, obiecywał delegatom, że zrobi to zaraz po tym, jak podda się wyborczej weryfikacji. Opublikowany na stronie internetowej PZKol oficjalny komunikat informuje o wynikach wyborów nowych władz kolarskiego związku. „W dniu 22.12.2017 odbył się Nadzwyczajny Walny Zjazd Delegatów podczas którego wybrano nowy zarząd Polskiego Związku Kolarskiego. Delegaci odrzucili wotum nieufności wobec Prezesa Dariusza Banaszka, który pozostał na stanowisku. 48 głosów – przeciw wnioskowi o wotum nieufności, 16 głosów – za wnioskiem o wotum nieufności. Członkowie Zarządu PZKol: Janusz Pożak, Andrzej Domin, Katarzyna Dzięcioł Białowieżec, Zbigniew Klęk, Przemysław Bednarek, 6. Andrzej Chmurzewski, Artur Szarycz, Robert Radosz”. Wyborom przyglądał się wysłannik Polskiego Komitetu Olimpijskiego, nie było natomiast nikogo z ministerstwa sportu.
Prezes Banaszek nie krył targających nim emocji. „Stoję przed wami, czując się fatalnie, ale dużo bardziej bogatszy o doświadczenia. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie funkcjonowanie w związku, a ostatnie trzy miesiące to był koszmar. To jest zamach stanu dla całego środowiska” – poskarżył się z mównicy prezes Banaszek.
Winni są dziennikarze
Zakwestionował też w swoim przemówieniu istnienie tzw. afery obyczajowej, bo jego zdaniem jest to wymysł dziennikarzy internetowego portalu WP SportoweFakty oraz dziennika „Przegląd Sportowy”. „Artykuły w tych mediach z góry ustaloną tezą były prawdopodobnie grubo opłacane. Nie zostawimy tego i będziemy domagać się sprawiedliwości przed sądem” – zapowiedział Banaszek. A na koniec skierował apel do Witolda Bańki: „Panie ministrze, na Boga! Zreflektuj się i pomóż naszej dyscyplinie, bo na to zasługuje. Ta dyscyplina może być sportem numer jeden w przeddzień stulecia polskiego kolarstwa i igrzysk olimpijskich w Tokio”.
Prezes Banaszek nie krył łez wzruszenia po ogłoszeniu wyników głosowania, bo tylko 16 delegatów chciało jego odwołania, pięciu wstrzymało sie od głosu, ale aż 48 poparło jego kandydaturę. To była wiele mówiąca o nastrojach w kolarskim środowisku demonstracja przeciwko naciskom ministra sportu oraz wszechwładnego do niedawna sponsora PZKol Dariusza Miłka, właściciela firmy CCC.
Minister nie da pieniędzy
Po korzystnym dla siebie głosowaniu prezes Banaszek zapowiedział, że będzie chciał osiągnąć porozumienie z ministrem sportu. Ale rzecznik ministerstwa Anna Ulman oznajmiła, że nie ma szansy na żadne porozumienie. Minister nie zgodzi się nawet na rozmowę z prezesem – podkreśliła. Sam minister swoje stanowisko określił za pośrednictwem Twittera. „Słyszałem, że delegaci z PZKolarski niewłaściwie zinterpretowali słowo RESET, rozumiejąc je w kontekście wyłącznie bankietowym. Tym samym od 2018 r. finansowanie kolarstwa poprzez PKOL. PZKolarski bez środków MSiT” – ogłosił minister Bańka. Nie jest to dobra wiadomość dla PZKol, bo związek nie ma obecnie sponsorów. CCC się wycofało, a Orlen i 4F zawiesiły współpracę. Nieugięte stanowisko ministra Bańki może jednak ostatecznie przesądzić o losie prezesa Banaszka. Jak wieść niesie jego umowa z członkami nowego zarządu jest dla niego brutalna: dostał potężne wsparcie w głosowaniu, co było dla niego ważne ze względów honorowych, ale potem albo doprowadza do powrotu sponsorów i naprawia popsute relacje z ministrem sportu, albo dla dobra polskiego kolarstwa ustępuję i robi miejsce następcy, który będzie umiał wynegocjować porozumienie z MSiT. Nowy zarząd PZKol ma się ukonstytuować do 5 stycznia. Banaszek mimo wojowniczych zapowiedzi ministra Bańki twierdzi, że będzie się normalnie starał o dotacje. Ma zamiar powołać też radę złożoną z byłych zasłużonych kolarzy i dać jej pełnomocnictwo do wynegocjowania porozumienia z ministerstwem sportu.
„Delegaci głosując tak jak zagłosowali, de facto zrezygnowali z dotacji z ministerstwa. Te pieniądze będziemy teraz przekazywać kolarzom i trenerom za pośrednictwem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Nie będziemy wtedy dotować związku jako struktury, tylko zawodników i trenerów” – zapowiedziało ministerstwo sportu.