Nasza lekkoatletyczna reprezentacja zdobyła srebrny medal w drużynowych mistrzostwach Europy. To najlepszy wynik biało-czerwonych w historii, ale gdyby w Lille polski „wunderteam” wystąpił w najsilniejszym składzie, mógł zdobyć złoto.
Drużynowymi mistrzami Europy zostali Niemcy, którzy zdobyli 321,5 pkt. Polacy zajęli drugą lokatę z dorobkiem 295 pkt, a brązowy medal wywalczyli gospodarze Francuzi uzyskując 270 pkt. Czwarte miejsce ze stratą zaledwie jednego „oczka” do francuskiej ekipy zajęła Wielka Brytania. Kolejne miejsca w DMŚ: 5. Hiszpania (242,5), 6. Ukraina (236,5), 7. Włochy (221), 8. Czechy (214,5), 9. Grecja (196,5), 10. Białoruś (188,5), 11. Holandia (175).
Wcześniej w drużynowych mistrzostwach Starego Kontynentu reprezentacja Polski stawała na podium tylko raz, w 2014 roku w Brunszwiku, gdzie zajęła trzecie miejsce. Nasi lekkoatleci poprawili więc swoje najlepsze osiągnięcie zdobywając wicemistrzostwo Europy, ale gdyby Polski Związek Lekkiej Atletyki mógł wystawić wszystkich najlepszych zawodników, pewnie biało-czerwoni wróciliby do kraju ze złotem. W Lille z różnych powodów nie wystąpili m.in. Anita Włodarczyk, Piotr Małachowski, Maria Andrejczyk, Sylwester Bednarek i Justyna Święty.
Mimo tych absencji nasz „wunderteam” mógł pokusić się o złoto, bo przegrał z Niemcami walke o mistrzowski tytuł przez splot nieszczęśliwych okoliczności. Zdyskwalifikowany po wygranym biegu został przecież Adam Kszczot (800 metrów), sędziowie wykluczyli też po falstarcie na 100 m Ewę Swobodę, podobnie też postąpili z Karoliną Kołeczek w biegu na 100 m przez płotki). Te dyskwalifikacje kosztowały polska ekipę utratę około 24-26 punktów. Gdyby dodać do tego pewną punktową zdobycz tylko nieobecnej w Lille Anity Włodarczyk, a złoto byłoby nasze.
Niestety, najlepsza młociarka na świecie musiała zostać w Warszawie, gdzie poddała się badaniom lekarskim. Zawodniczka warszawskiej Skry od kilku tygodni borykała się z problemami zdrowotnymi, które kładła początkowo na karb ciężkich treningów i wynikającego z nich osłabienia organizmu. Symptomy były jednak na tyle niepokojące, że mistrzyni świata postanowiła poddać się dokładnym badaniom. Wstępne diagnozy lekarskie nie wykluczyły jej na szczęście ze startów, więc pojechała na zawody do Ostrawy, skąd uda się od razu na zgrupowanie do Arłamowa, gdzie będzie tronować aż do 27 lipca. Nadal jednak nie wiadomo co jej dolega i sprawa ma się wyjaśnić dopiero za kilkanaście dni, gdy lekarze otrzymają wszystkie wyniki badań.
Miejmy nadzieję, że Włodarczyk wróci do pełni sił i znajdzie się w składzie polskiej ekipy na sierpniowe mistrzostwa świata w Londynie. Nasz lekkoatletyczny „wunderteam” w Lille pokazał swoją moc, ale ma jeszcze spore rezerwy, więc mamy podstawy żeby liczyć te na sukces w stolicy Wielkiej Brytanii.