Po zdobyciu mistrzostwa świata przez naszych siatkarzy premier Mateusz Morawiecki obiecał im za to specjalną premię. Dopiero teraz zostanie wypłacona, bo szef rządu nie wiedział, że nie ma podstaw prawnych do dawania takich nagród.
Trzeba było dokonać zmian w stosownej ustawie, co wymagało trochę czasu, ale premier Morawiecki chcąc wywiązać się z danej obietnicy przypilnował sprawy i chociaż trwało to wiele miesięcy, to w końcu dopiął celu. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę uchwaloną przez Sejm 31 stycznia tego roku, wedle której premier po zasięgnięciu opinii właściwego ministra może przyznać nagrody specjalne, m.in. za wybitne osiągnięcia sportowe, korzystając ze środków z rezerwy ogólnej budżetu państwa. Stało się to możliwe, bo 1 lutego Senat nie wniósł poprawek i przyjął projekt ustawy.
Teraz nic już nie stoi na przeszkodzie, żeby siatkarze reprezentacji Polski, którzy zdobyli w ubiegłym roku drugie z rzędu mistrzostwo świata, w końcu odebrali finansowe premie za ten wyczyn. Premier Morawiecki zadeklarował dofinansowanie dla Polskiego Związku Piłki Siatkowej w wysokości 15 milionów złotych. Część tej kwoty miała być wypłacona zawodnikom i członkom sztabu szkoleniowego kadry.
Pieniądze szybko wpłynęły na konto ministerstwa sportu i turystyki, ale przez brak podstawy prawnej minister Witold Bańka nie mógł ich przekazać do PZPS. Niezbędna była zmiana przepisów. Wedle wcześniej obowiązujących minister sportu mógł przekazać dwunastokrotność kwoty podstawowej (2 300 złotych), czyli każdy siatkarz mógłby otrzymać maksymalnie 27 600 złotych. Ponieważ ustalono, że z 15 mln złotych na premie dla zawodników i trenerów zostaną przeznaczone trzy miliony złotych, trzeba było znowelizować przepisy. Teraz będzie można wypłacić kwoty pięciokrotnie wyższe. Nasza kadra liczyła 14 zawodników plus dziesięć osób ze sztabu szkoleniowego, czyli średnio licząc przy równym rozdziale pieniędzy wypada po ok. 130 tys. złotych na osobę, a zatem tyle, ile dopuszcza znowelizowana ustawa.