8 listopada 2024

loader

Wypłakała łagodny wyrok

Przyłapana na dopingu Therese Johaug uniknęła surowej kary. Powołany przez norweską konfederacje sportu trybunał skazał ją tylko na 13 miesięcy dyskwalifikacji. To oznacza, że będzie mogła wystartować w przyszłorocznych igrzyskach.

Dyskwalifikacja Johaug biegnie od października 2016 roku, gdy została czasowo zawieszona. Oznacza to, że gwiazda norweskiej reprezentacji biegaczek będzie mogła wystartować w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Zawodniczka była chyba pewna łagodnego wyroku, bo jeszcze przed jego ogłoszeniem ostentacyjnie dokonała rekonesansu olimpijskich tras biegowych w Korei. Do rywalizacji w Pucharze Świata Johaug teoretycznie może wrócić już w listopadzie tego roku. Co prawda wymiar nałożonej na nią dyskwalifikacji nie jest jeszcze całkowicie przesądzony, bo Światowa Agencja Antydopingowa (WADA), Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) i Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) mają prawo odwołania się od wyroku norweskiego trybunału sportowego. Na razie jednak nie słychać, żeby któraś z tych instytucji zamierzała zakwestionować ten werdykt.
Biegaczka została przesłuchana przez norweską trybunał norweskiej konfederacji sportu (NIF) w dniach dopiero 25-27 stycznia, chociaż już w październiku ubiegłego roku wyszło na jaw, że w jej organizmie wykryto steryd o nazwie clostebol. Przypomnijmy, że Johaug od początku sprawy przekonywała, że jest niewinna i utrzymywała, że zabroniona substancja znalazła się w jej organizmie po zażyciu maści, którą podał jej lekarz kadry Fredrik Bendiksen na popękane usta.
Problem w tym, że na opakowaniu tego leku jest wielkie ostrzeżenie o zabronionej dla sportowców substancji, a na dodatek Bendiksen wcześniej pracował w firmie, która ten lek produkuje. Jakim więc cudem nie wiedział, co swojej podopiecznej podaje? Wziął całą winę na siebie, ale w świetle prawa dopingowego to sportowiec odpowiada za to, co ma w organizmie. Prawnicy Johaug wykazali jednak, że norwescy biegacze w kontraktach z federacją zobowiązywali się do bezwzględnego stosowania się do zaleceń lekarzy kadry. Ta linia obrony przekonała widać sędziów norweskiego trybunału, chociaż w mediach znaleźć można było w wypowiedziach udzielanych przez Johaug przed dopingową wpadką zapewnienia, że sprawdza dokładnie nawet torebkę z herbatą, bo się boi przypadkowego zażycia niedozwolonego specyfiku. Zdumiewające w tej historii jest to, że sędziowie dali wiarę wersji przedstawionej przez zawodniczkę i jej prawników, interpretując na jej korzyść nawet kompletnie niewiarygodne argumenty.
W norweskiej kadrze po ogłoszeniu wyroku wszyscy odetchnęli z ulgą, bo po wpadce Johaug reszta narciarskiego świata natarczywie patrzyła im na ręce i zaglądała nawet do ich słynnego laboratorium na kołach. Wygląda na to, że burza minęła. W przyszłym sezonie wszystko wróci do normy i na biegowych trasach znów rządzić będą chore na astmę Marit Bjoergen i Therese Johaug.

trybuna.info

Poprzedni

Radwańska powalczy w Katarze

Następny

Wygrane Legii i Lecha