W tej dekadzie Polska gościła dwie wielkie piłkarskie imprezy. Jako organizatorzy Euro 2012 i Euro U-21 2017 wypadliśmy bez zarzutu, ale w obu turniejach nasi piłkarze byli tylko bladym tłem dla rywali.
Słaby występ prowadzonej przez Franciszka Smudę reprezentacji w turnieju Euro 2012 był bolesnym ciosem w serca polskich kibiców, ale miał też swoje dobre strony, bo doprowadził do sporych zmian we władzach polskiego futbolu. Trudno zaprzeczyć, że ekipa Zbigniewa Bońka okazała się sprawniejsza w zarządzaniu Polskim Związkiem Piłki Nożnej od ekipy Grzegorza Lato. Na jej pozytywny wizerunek największy wpływ miały jednak wyniki reprezentacji prowadzonej od 2013 roku przez Adama Nawałkę, ale dla wszystkich było oczywiste, że awans do Euro 2016 i ćwierćfinał w tej imprezie były zasługą przede wszystkim Roberta Lewandowskiego, którego wsparło kilku innych graczy – głównie Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak, Kamil Grosicki, Jakub Błaszczykowski i Arkadiusz Milik. Ta grupa piłkarzy stworzyła szkielet zespołu, który po Euro 2016 utrzymał wysoki poziom i znakomicie spisuje się również w odbywających się eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata w Rosji. Wiadomo już jednak, że po tym turnieju naszą reprezentację czeka poważna rewolucja kadrowa. Dlatego z takimi nadziejami kibice w Polsce czekali na młodzieżowe mistrzostwa Europy, bo to przecież w kadrze prowadzonej przez trenera Marcina Dornę mieli znaleźć się zawodnicy, którzy za rok lub dwa zastąpią przymierzających się do zakończenia reprezentacyjnej kariery zawodników z obecnego teamu Adama Nawałki.
Niestety, faworyzowany przez prezesa trener Dorna nie udźwignął pod żadnym względem złożonego na jego barki ciężaru, czym głęboko zraził do siebie nawet ufającego w jego możliwości pryncypała. Boniek po pierwszym przegranym meczu, ze Słowacją, zapewniał solennie, że Dorna pozostanie na stanowisku bez względu na wyniki, ale po klęsce 0:3 z Anglią zdanie już zmienił. Musiał być zły, bo liczył na sukces, co najmniej występ w finale, bo to potwierdziłoby jego propagandową tezę, że pod każdym względem jest lepszym prezesem od Grzegorza Lato. A tu gołym okiem było widać, że nasza młodzieżowa reprezentacja z „Synami Albionu” zagrała tak samo archaicznie, jak pięć lat wcześniej seniorska drużyna pod wodzą niesławnej pamięci Franciszka Smudy.
Mimo to kilku graczy z tego rocznika zapewne wkrótce trafi do pierwszej reprezentacji, śladem rówieśników których już Adam Nawałka wkomponował w tryby swojej maszynerii – Milika, Linettego i Zielińskiego. Patrząc jednak na żenujące występy Bartosza Kapustki czy Pawła Dawidowicza, pewności co do lepszego jutra mieć nie można.