Bayern Monachium pokonał u siebie 1:0 Herthę Berlin w meczu 23. kolejki Bundesligi. Robert Lewandowski znowu nie strzelił gola i dostał za swój występ niskie noty, ale ponadto naraził się na złośliwości ze strony rywali.
Bawarska jedenastka w tym sezonie nie jest już maszyną do wygrywania meczów. Pod wodzą trenera Niko Kovaca Bayern przekształcił się w przeciętny zespół, któremu może dzisiaj podskoczyć nie tylko Hertha Berlin, ale nawet słabiutki Augsburg (w poprzedniej kolejce monachijczycy wygrali z nim 3:2, a Freiburg w ten weekend 5:1). Lewandowski nie poprawił swojego bramkowego dorobku ani w spotkaniu z Augsburgiem, ani w tej kolejce w starciu z ekipą z Berlina.
To już któryś z rzędu mecz polskiego napastnika bez strzelonego gola. Żal patrzeć jak bezradnie miota się pod bramką rywali i jak w desperacji coraz częściej symuluje faule lub przesadza w reakcjach na ostrzejsze ataki rywali. W meczu z Herthą taka sytuacja miała miejsce w 84. minucie, gdy holenderski obrońca berlińskiej jedenastki Karim Rekik ostro zatrzymał „Lewego” ręką. Został za to ukarany przez arbitra żółtą kartką, ale ponieważ napastnik Bayernu zwijał się z bólu, sędzia poprosił o pomoc VAR. Po obejrzeniu powtórki anulował żółtą kartkę Holendrowi i pokazał mu czerwony kartonik.
Rekik nie krył złości po tym werdykcie i po meczu dał jej upust w wypowiedziach dla mediów. „Tak, był faul z mojej strony, ale na pewno nie na czerwoną kartkę. Nie uderzyłem go ani rękami, ani głową, ale on padł na murawę jak Mike Tyson po nokaucie” – stwierdził holenderski piłkarz. Menadżer Herthy Michael Preetz posunął się w złośliwości jeszcze dalej. „Lewandowski leżał na murawie i odgrywał umierającego łabędzia, żeby wymusić czerwoną kartkę. Piłkarz jego klasy nie potrzebuje takiego zachowania” – cytuje go portal bz-berlin.de. Nie są to rzecz jasna obiektywne opinie. Piłkarze Herthy nie patyczkowali się z „Lewym” i poniewierali go bez litości przez całe spotkanie. Gola nie dali mu strzelić, to chociaż tak im się odpłacił. I dał ostrzeżenie innym brutalom.