W rozegranej w święta 29. kolejce ekstraklasy piłkarze nie popisali się skutecznością, strzelając w ośmiu meczach tylko 15 goli. Największy zawód swoim fanom sprawiły zespoły Jagiellonii i Legii, bezbramkowo remisując swoje spotkania.
Kibice Legii szykowali się w poniedziałek na wielką fetę, bo po piątkowym remisie Jagiellonii w spotkaniu z Cracovią podopieczni trenera Jacka Magiery stanęli przed szansą na objęcie, po raz pierwszy w tym sezonie, prowadzenia w tabeli. Dodatkową motywacją do wygrania meczu z Koroną dostarczyli legionistom piłkarze Lecha, którzy w sobotę na niegościnnym dla przyjezdnych drużyn stadionie w Płocku rozgromili „Nafciarzy” 3:0. Dwa gole dla ekipy „Kolejorza” strzelił Marcin Robak, który dzięki temu powiększył swoje bramkowe konto do 15 trafień i objął prowadzenie w klasyfikacji snajperów ekstraklasy.
Nieskuteczny Hamalainen
Legioniści takiego dobrego strzelca w swoich szeregach nie mają, bo w ich drużynie nadal najwyżej na liście najskuteczniejszych graczy Lotto Ekstraklasy znajduje się z 12 golami Nemanja Nikolić, który jak wiadomo od początku roku występuje już w barwach Chicago Fire. Drugim graczem Legii w tym zestawieniu jest pomocnik Miroslav Radović z dorobkiem 10 bramek, ale trener Magiera w spotkaniu z Koroną w ataku postawił na bohatera zwycięskiej potyczki z Lechem w poprzedniej kolejce Kaspera Hamalainena. Ta personalna decyzja okazała się jednak nietrafiona. Fiński napastnik najwyraźniej spręża się tylko na mecze z „Kolejorzem”, bo przeciwko kielczanom zagrał gorzej niż przeciętnie i w 67. minucie zmienił go Węgier Dominik Nagy.
Trener Korony Maciej Bartoszek nie liczył na zdobycie punktów na Łazienkowskiej, ale nie chciał tu przegrać w jakimś traumatycznym rozmiarze, bo w ostatniej kolejce jego zespół czeka w Kielcach mecz o miejsce w grupie mistrzowskiej z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Dlatego kielczanie wyszli na boisko w maksymalnie defensywnym ustawieniu, wystawiając na szpicy jedynie Jacka Kiełba, żeby od czasu do czasu chociaż postraszył bramkarza Legii Arkadiusza Malarza. Ale im bliżej było do końca spotkania, tym gracze Korony robili się odważniejsi i prawdę mówiąc to oni byli bliżsi odniesienia zwycięstwa. Słabej postawy legionistów nic nie tłumaczy, bo przecież trudno uznać za okoliczność łagodzącą surowe noty nieobecność w składzie pauzujących za kartki Guilherme i Michała Kopczyńskiego. Rozczarowani stratą dwóch cennych punktów kibice warszawskiej drużyny po mecz złośliwie komentowali, że kiepski występ podopiecznych trenera Magiery to efekt „zbyt wysokiego stężenia majonezu” po świątecznym obżarstwie.
Lechia rządzi w Trójmieście
Potknięcia Legii i Jagiellonii wykorzystała skwapliwie Lechia Gdańsk, która w derbach Trójmiasta pokonała Arkę Gdynia 2:1. W tym spotkaniu odnotowano najlepszą frekwencję w 29. kolejce, bo mecz na stadionie Energa Gdańsk obejrzało ponad 28 tysięcy widzów. W roli trenera Arki zadebiutował Leszek Ojrzyński, który przejął zespół tydzień wcześniej po zdymisjonowanym Grzegorzu Nicińskim. Nowy szkoleniowiec cudu nie dokonał, ale porażka 1:2 z Lechią wygląda zdecydowanie lepiej od porazki 1:5 z Pogonią w Szczecinie, po której odesłano Nicińskiego na zielona trawkę. Nie zmienia to jednak faktu, że gdyńska drużyna poniosła piąta porażkę z rzędu i zleciała w tabeli na 14. miejsce.Ojrzyńskiego czeka piekielnie trudne zadanie utrzymania zespołu w ekstraklasie. Przy okazji warto wspomnieć, że Arka jest dziewiątym klubem ekstraklasy, który w tym sezonie wymienił szkoleniowca. Na swoich trenerskich stołkach utrzymali się jak dotąd Michał Probierz w Jagiellonii, Piotr Nowak w Lechii, Marcin Kaczmarek w Wiśle Płock, Kazimierz Moskal w Pogoni, Waldemar Fornalik w Ruchu, Piotr Stokowiec w Zagłębiu i Jacek Zieliński w Cracovii. Nie wszyscy z tej szóstki dotrwają do końca rozgrywek.
Trenerskie głowy zagrożone
Jeszcze pół roku temu nic nie zapowiadało, że na finiszu rozgrywek trener Zagłębia Lubin Piotr Stokowiec będzie musiał obawiać się o swoją posadę. Ale „Miedziowi” przegrali cztery mecze z rzędu i wypadli z grupy mistrzowskiej. W lany poniedziałek nie oberwali co prawda w Krakowie jakoś przesadnie dotkliwie, bo tylko 0:1, ale do domu wrócili na tarczy i na 10. miejscu w tabeli. W ostatniej kolejce czeka więc Stokowca piekielnie trudny mecz, bo w derbach Dolnego Śląska Zagłębie zagra u siebie ze Śląskiem Wrocław. Oczekiwania szefów klubu są oczywiste – interesuje ich tylko zwycięstwo. Z dwóch powodów. Po pierwsze, ambicjonalnych, bo to derby regionu, a po drugie – praktycznych, bowiem komplet punktów w meczu ze Śląskiem zapewni „Miedziowym” powrót do grupy mistrzowskiej, a co za tym idzie utrzymanie zespołu w ekstraklasie. Każdy inny wynik prawdopodobnie zakończy erę Stokowca w Lubinie. Jeśli nie od razu, to zapewne po zakończeniu sezonu.
Podobnie niepewny swojej przyszłości w Cracovii jest Jacek Zieliński, wbrew pozorom wcale tak mocnej pozycji w Ruchu jak się uważa nie ma Waldemar Fornalik. Niewykluczone, że w czekających nas ośmiu kolejkach ekstraklasy jeszcze kilka trenerskich głów spadnie.