Ubiegły rok był dla naszej piłkarskiej reprezentacji bez wątpienia udany. Oczywiście najważniejsze jej osiągnięcie to awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Biało-czerwoni obiecująco zaczęli też eliminacje do mistrzostw świata, obejmując po czterech kolejkach prowadzenie w grupie.
Trener reprezentacji Adam Nawałka w 2016 roku nie mógł już wikłać się w personalne eksperymenty, bo towarzyskich spotkań było niewiele, a w meczach o stawkę musiał przecież wystawiać najlepszych lub wcześniej sprawdzonych graczy i wybierał ich z ukształtowanej przez ostatnie dwa lata grupy zawodników. Przyjmując jako główne kryterium liczbę minut spędzonych przez na boisku w 14 rozegranych meczach (maksymalny wymiar to 1260 minut), wyłania nam się taka oto „żelazna jedenastka” : Łukasz Fabiański (870 minut) – Łukasz Piszczek (825), Kamil Glik (1185), Michał Pazdan (873), Artur Jędrzejczyk (1010) – Jakub Błaszczykowski (1041), Grzegorz Krychowiak (1121), Piotr Zieliński (626), Kamil Grosicki (874) – Arkadiusz Milik (974), Robert Lewandowski (1037).
Jedenastka z godnymi dublerami
W 2016 roku w meczach kadry zobaczyliśmy jednak w akcji w sumie 32 piłkarzy. Kilku z tej grupy zaliczyło jedynie epizody, ale niektórzy, jak choćby Bartosz Kapustka czy Thiago Cionek, nabili w swoim reprezentacyjnym liczniku niewiele mniej minut niż ich koledzy z podstawowego składu. Dorobek „jedenastki dublerów prezentuje się następująco: Maciej Szczęsny (270 minut) – Thiago Cionek (495), Bartosz Salamon (233), Jakub Wawrzyniak (180) – Paweł Wszołek (208), Tomasz Jodłowiec (271), Krzysztof Mączyński (581), Filip Starzyński (158), Maciej Rybus (286), Bartosz Kapustka (610) – Łukasz Teodorczyk (201). Do tego grona koniecznie trzeba jeszcze dołączyć Karola Linettego, który z jakiegoś powodu nie dostaje od Nawałki okazji do wykazania się, bo na Euro 2016 nie zagrał, a w eliminacjach mundialu, mimo regularnych występów w zespole Sampdorii Genua, także grzał ławę. Linetty zdołał jednak jakimś cudem uzbierać 145 minut w biało-czerwonych barwach. Ale czas pracuje na korzyść tego piłkarza i jeśli w tym roku jego kariera w Serie A nadal będzie się tak pięknie rozwijała, Nawałka być może będzie musiał w końcu dawać mu regularnie okazję do gry.
W Nowym Roku pierwsza reprezentacja rozegra sześć meczów w eliminacjach MŚ 2018, ale dwa w pierwszej połowie roku. 26 marca biało-czerwoni zmierzą się na wyjeździe z wiceliderem grupy E Czarnogórą, a 10 czerwca podejmą na Stadionie Narodowym w Warszawie Rumunię. I to drugie spotkanie może być kością niezgody między Adamem Nawałką a trenerem reprezentacji U-21, która 16 czerwca meczem ze Słowacją w Lublinie rozpocznie swój udział w młodzieżowych mistrzostwach Europy, których Polska jest gospodarzem.
A kilku piłkarzy z kadry Nawałki mieści się w przedziale wiekowym kadry U-21, w tym dwaj kluczowi gracze z „żelaznej jedenastki” – Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński, a ponadto Karol Linetty oraz Bartosz Kapustka. Obecność tych zawodników byłaby bez wątpienia znaczącym wzmocnieniem reprezentacji młodzieżowej, ale trzeba też pamiętać, że turniej MME 2017 odbędzie się w dniach 16-30 czerwca, co oznacza konieczność skrócenia wakacji lub opóźnienie w rozpoczęciu przygotowań do nowego sezonu, co dla klubowych szefów polskich piłkarzy w SSC Napoli czy Sampdorii będzie trudne do zaakceptowania.
Jak do tego problemu podejdzie Adam Nawałka, na razie trudno przewidzieć. Pół roku to w futbolu cała epoka, ale przecież w tym czasie selekcjoner nie dokona gruntownej wymiany składu „żelaznej jedenastki”, nawet jeśli ten czy tamten z jej zawodników w tej części sezonu w swoim macierzystym klubie zostanie zdegradowany do roli rezerwowego. Chyba że na kadrowiczów spadnie, odpukać w niemalowane, jakaś katastroficzna plaga kontuzji, co oczywiście może się zdarzyć, ale jest mało prawdopodobne.
Duży komfort dla selekcjonera
W 2017 roku selekcjoner naszej reprezentacji nadal będzie miał komfort w obsadzie pozycji bramkarza. Łukasz Fabiański, Wojciech Szczęsny i Artur Boruc w swoich klubowych zespołach mają mocne pozycje i nawet jeśli któremuś na wiosnę powinie się noga, to każdy z tej trójki bez problemu może wziąć na siebie rolę golkipera numer 1. Poza tym pięknie rozwija się kariera „czwartego muszkietera, czyli Łukasza Skorupskiego.
W linii defensywnej najwyższą jakość gry zapewnia w tej chwili „żelazny kwartet” – Piszczek (Borussia Dortmund), Glik (AS Monaco), Pazdan i Jędrzejczyk (obaj Legia). Żadnemu z nich nie grozi w macierzystych klubach ławka rezerwowych, więc Nawałka może obawiać się tylko o ich zdrowie. Poza tym ma w odwodzie kilku mocnych zmienników – na prawej stronie dublerem Piszczka może być Bartosz Bereszyński (o ile będzie wiosną grał regularnie w Sampdorii Genua) lub Paweł Olkowski, który pod koniec roku nieoczekiwanie zaczął po dłuższej przerwie znów grać w podstawowym składzie FC Koeln.
Z kolei na lewej stronie konkurentem Jędrzejczyka będzie zapewne Maciej Rybus, chociaż on może też być rywalem Kamila Grosickiego na lewym skrzydle. Dublerami dla Glika i Pazdana mogą być natomiast grający regularnie Igor Lewczuk (Bordeaux) i Thiago Cionek (Palermo). Sytuacja w tej formacji wygląda stabilnie.
W linii pomocy w 2017 roku selekcjoner już takiego komfortu mieć nie będzie. W minionym roku w „żelaznej jedenastce” w środku pola najczęściej grał kwartet Błaszczykowski (VfL Wolfsburg), Krychowiak (Paris St. Germain), Zieliński (SSC Napoli) i Grosicki (Stade Rennes), ale jak wiadomo dwóch pierwszych w rundzie jesiennej w swoich klubowych drużynach było rezerwowymi, a nic nie zapowiada żeby wiosną ich sytuacja uległa jakiejś radykalnej poprawie. Trudno jednak wyobrazić sobie polską reprezentację bez Błaszczykowskiego i Krychowiaka. Co prawda na przełomie roku w angielskiej II lidze błysnął Paweł Wszołek, ale trudno powiedzieć czy zdoła utrzymać taką rewelacyjną dyspozycję przez najbliższe miesiące.
Co do Krychowiaka, to na jego pozycji defensywnego pomocnika trudno znaleźć lepszego gracza. Tomasz Jodłowiec ma problemy pozasportowe i przeżywa załamanie formy, a Krzysztof Mączyński nie gwarantuje odpowiedniej jakości. Nawałka będzie musiał albo zmienić swoje niechętne podejście do Karola Linettego, albo rozejrzeć się za jakimiś innymi dublerami, byle tylko lepszymi od Jacka Góralskiego z Jagiellonii. Może powinien przyjrzeć się koledze Wszołka w Queens Park Rangers Arielowi Borysiukowi?
Talent Piotra Zielińskiego rozwija się harmonijnie i pozycja tego gracza w naszej kadrze w 2017 roku powinna się umocnić. Selekcjoner musi jednak znaleźć dla niego jeśli nie konkurenta, to chociaż porządnego zmiennika. Może w końcu da szansę Rafałowi Wolskiemu z Lechii Gdańsk albo ponownie sięgnie po Filipa Starzyńskiego z Zagłębia Lubin. Na lewej flance dominacja Kamila Grosickiego wydaje się niezagrożona, ale dobrze jest wiedzieć, że na skrzydle może grać także z powodzeniem Maciej Rybus. Wygląda zaś na to, że w 2017 roku selekcjoner przestanie wysyłać powołania dla Bartosza Kapustki.
Szybki powrót Arkadiusza Milika
Trener Nawałka nie powinien mieć też problemów w nowym roku z obsadą formacji ataku. Robert Lewandowski zakończył wreszcie negocjacje z Bayernem Monachium i przedłużył kontrakt z tym klubem do 2021 roku, otrzymując w zamian satysfakcjonująca go podwyżkę. Niemieckie media spekulują, że „Lewy” jest obecnie najlepiej opłacanym graczem Bundesligi, a to oznacza, że kapitan biało-czerwonych będzie teraz musiał naprawdę wznieść się na wyżyny. Inaczej będzie linczowany po każdym mniej udanym występie. Ale Lewandowski ma też o co walczyć, bo wiosną wciąż może jeszcze zdobyć mistrzostwo i puchar Niemiec, wygrać Ligę Mistrzów oraz zdobyć korony króla strzelców Bundesligi, Champions League oraz eliminacji mistrzostw świata. Dla nas jednak najważniejszym laurem jakiego mu życzymy jest wywalczenie z reprezentacją Polski awansu do przyszłorocznych mistrzostw świata w Rosji.
Miejmy nadzieję, że do osiągnięcia tego celu przyczyni się również Arkadiusz Milik. Jak donosi włoski dziennik „La Repubblica”, napastnik SSC Napoli wyleczył już kontuzję więzadła krzyżowego, jakiej nabawił się w październikowym meczu reprezentacji Polski z Danią. Ponoć trener Maurizio Sarri ma włączyć Milika do kadry już 15 stycznia na mecz 20. kolejki Serie A z Pescarą Calcio. Ostateczna decyzja ma jednak zapaść dopiero po szczegółowych badaniach jakie nasz piłkarz ma przejść 9 stycznia.
Tak czy owak Milik powinien zdążyć wrócić do dawnej formy już na marcowy mecz biało-czerwonych z Czarnogórą. Nie musi jednak niczego robić na siłę, bo trener Nawałka ma przecież w odwodzie rewelacyjnie spisującego się w Anderlechcie Łukasza Teodorczyka, a są przecież jeszcze dobrze spisujący si w swoich klubach Kamil Wilczek (Broendby Kopenhaga)i Mariusz Stępiński (FC Nantes).
Nie jest to może jeszcze kłopot bogactwa, na pewno jednak trener Nawałka nie musi w tej chwili jakoś przesadnie martwić się o swoich wybrańców. Poza Kapustką, którego przypadek wygląda na razie na beznadziejny, żadnemu innemu z kluczowych graczy kadry nie grozi trwałe zepchnięcie na futbolowy margines. Nasza reprezentacja powinna więc jesienią świętować po 12 latach przerwy awans do finałów mistrzostw świata.