Ponad 10 lat temu Michał Żewłakow podpadł trenerowi Franciszkowi Smudzie z powodu alkoholu i wyleciał z kadry Polski. W miniony poniedziałek 102-krotny reprezentant Polski, a obecnie 44-letni ekspert piłkarski Canal+ oraz dyrektor sportowy Motoru Lublin narobił sobie większego kłopotu, bo spowodował kolizję drogową mając 1,6 promila w wydychanym powietrzu.
Żewłakow zakończył karierę piłkarską w 2013 roku w Legii Warszawa (wcześniej od 1993 roku kolejno grał w Polonii Warszawa, KSK Beveren, Excelsiorze Mouscron, Anderlechcie Bruksela, Olympiakosie Pireus i Ankaragucu) i niemal od razu przeszedł do świata mediów jako wzięty komentator i ekspert piłkarski. Ostatnio był w tej roli związany na zasadzie wyłączności ze stacją Canal+. Nie było to jednak jego jedyne zajęcie, bo równolegle budował też swoją zawodową pozycję w roli dyrektora sportowego najpierw w Legii Warszawa, potem w Zagłębiu Lubin, a od listopada tego roku w Motorze Lublin.
We wtorek po południu PAP i „Super Express” puściły w świat informację, że w nocy z poniedziałku na wtorek Żewłakow spowodował w centrum Warszawy kolizję drogową, wjeżdżając kierowanym przez siebie autem marki BMW w tył stojącego pod światłami miejskiego autobusu. Wezwany patrol policji zbadał sprawcę alkomatem i stwierdził, że miał on w wydychanym powietrzu 1,6 promila alkoholu. Za prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz spowodowania kolizji w ruchu drogowym grozi do dwóch lat więzienia. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, tyle że autobus z rozbitymi tylnymi światłami musiał zjechać do zajezdni. 102-krotnemu reprezentantowi Polski pobyt za kratkami więc raczej nie grozi, także koszty finansowe jakie z tego tytułu poniesie z pewnością go nie zrujnują. Może co najwyżej stracić fuchę w Canal+ (na razie stacja tylko zawiesiła z nim współpracę), a także posadę w Motorze Lublin. Żewłakow nie zwlekał więc z samokrytyką i już w środę rano na swoim profilu na Twitterze zamieścił oświadczenie, w którym m.in. napisał: (…) „Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla mojego braku odpowiedzialności i wyobraźni. Przepraszam wszystkich za moje zachowanie, szczególnie najbliższych oraz tych, którzy poczuli się zawiedzeni moja postawą. Mam świadomość, że jako były kapitan reprezentacji Polski i wielokrotny reprezentant kraju, a także osoba wciąż aktywna w środowisku piłkarskim, powinienem być nie tylko źródłem dumy dla kibiców, ale także wzorem dla piłkarzy, przede wszystkim tych najmłodszych. Przepraszam całą społeczność Motoru Lublin za cień, jaki swoim zachowaniem nas nią rzuciłem. Postanowiłem oddać się do dyspozycji Zarządu klubu. Zdaję sobie również sprawę, że jako osoba zapraszana do studia telewizyjnego w charakterze eksperta powinienem prezentować najwyższe standardy. Przepraszam wszystkich telewidzów oraz współpracowników ze świata mediów, przede wszystkim ze stacji Canal+, za to, że zawiodłem ich zaufanie. (…) Nie jestem w stanie wyrazić, jak bardzo jest mi wstyd”.
Mimo samobiczowania nie uniknął internetowego hejtu, ale ze strony medialnych celebrytów i gromy na niego nie spadły, co nie dziwi, bo kamieniem rzucają tylko ci, co sami są bez winy…