延庆圣火
W niedzielę zakończyły się 24. Zimowe Igrzyska Olimpijskie, których gospodarzem był Pekin. Licząca 57 sportowców polska ekipa wywalczyła w stolicy Chin tylko jeden brązowy krążek, zdobyty przed Dawida Kubackiego w konkursie na skoczni normalnej. W klasyfikacji medalowej biało-czerwoni uplasowali się na 27. miejscu w stawce 91 startujących ekip narodowych.
Wśród olimpijczyków przeważają sportowcy, którzy za swoje sportowe wyczyny nie otrzymują znaczących gratyfikacji finansowych, są jednak wśród nich i krezusi nagradzani pokaźnymi kwotami. Magazyn „Forbes” pokusił się o porównanie stopnia hojności narodowych komitetów olimpijskich. Na 91 krajów, które wystawiły w Pekinie swoje olimpijskie reprezentacje, co najmniej 32 z nich wypłacą swoim zawodnikom nagrody pieniężne, a tylko cztery zadeklarowały, że nie przewidują finansowego wynagrodzenia za olimpijskie sukcesy. Na czele listy najhojniejszych mecenasów jest Hongkong, który w Pekinie wystawił swoją własną ekipę. Za złoty medal władze tej gospodarczej enklawy obiecały swoim sportowcom premie w wysokości 642 tys. dolarów amerykańskich (USD).
Druga w tym zestawieniu Turcja była gotowa zapłacić za złoty medal 380 tys. USD. Ale komitetu olimpijskie tych krajów niewiele ryzykowały, bowiem w historii zimowych igrzysk nie zdarzyło się, żeby ich sportowcy wywalczyli medale. Nie inaczej było też w Pekinie. W czołówce krajów płacących najlepiej swoim ewentualnym medalistom znalazły się ponadto Malezja (238 tys. USD), Włochy (201 tys. USD), Cypr (168 tys. USD) i Łotwa (159 tys. USD). Malezyjczycy rzecz jasna także medalu w stolicy Chin nie wywalczyli, podobnie jak Cypryjczycy, lecz włoscy sportowcy zdobyli w sumie aż 17 medali, w tym dwa złote, więc włoski komitet olimpijski będzie musiał głęboko sięgnąć do kiesy.
Łotwa w klasyfikacji medalowej zajęła miejsce 27., ex aequo z Polską, z jednym brązowym medalem na koncie, więc pewnie jego szczęśliwy zdobywca zgarnie jako jedynak pełną obiecaną pulę. Dawid Kubacki za swój jedyny brązowy medal wywalczony przez polska ekipę w Pekinie otrzyma od Polskiego Komitetu Olimpijskiego premię w wysokości 50 tys. złotych, do tego dojdą gratyfikacje z ministerstwa sportu i Polskiego Związku Narciarskiego. Ale nawet w sumie z tych wszystkich źródeł Kubacki nie zbierze nawet 50 tys. dolarów.
Warto podkreślić, że jednym z czterech krajów, które nie płacą za zdobycie olimpijskie medalu, jest Norwegia, a to przecież triumfator klasyfikacji medalowej igrzysk. Cztery lata temu w Pjongczangu także byli pod tym względem najlepsi, i także nie płacili za medale. Może władze polskiego sportu powinny przyjrzeć się uważniej modelowi finansowania sportu stosowanemu przez Norwegów? Niewątpliwie jest dużo bardziej efektywny.
W USA zdobywcom złotych medali płacą 37,5 tys. dolarów, ale to tylko dodatek do stypendiów i innych świadczeń wypłacanych najlepszym sportowcom przez Komitet Olimpijski i Paraolimpijski Stanów Zjednoczonych, który zbiera na ten cel fundusze poprzez fundację non-profit, a nie wyciąga pieniędzy z budżetu państwa. Premie wypłacane w USA są dwa razy wyższe od tych, które otrzymują medaliści w Australii i Kanadzie, ale dwa razy mniejsze od nagród przyznawanych we Francji czy choćby Rumunii. Systemy premiowania w poszczególnych krajach różnią się nie tylko wysokością, ale też stopniem dyskryminacji sportowców w konkurencjach zespołowych względem sportowców w konkurencjach
indywidualnych.
Tylko w USA obie te grupy są traktowane jednakowo, w innych zwykle mniej otrzymują przedstawicie konkurencji zespołowych. Dobrym przykładem jest tu Słowacja, która za złoty medal indywidualny obiecała premię w wysokości 56 tys. USD, a w konkurencjach zespołowych 17 tys. USD dla każdego członka drużyny. Teraz Słowacki Komitet Olimpijski ma lekki problem, bo hokeiści tego kraju wywalczyli pierwszy medal olimpijski w tym sporcie i bez wątpienia ma on teraz wartość niemal równą złotu.
Niemcy niemal połowę swoich medali (16 z czego aż 9 złotych), wywalczyli w konkurencjach saneczkarskich i bobslejowych. W saneczkarstwie zdobyli wszystkie cztery złote medale, a do tego dołożyli jeszcze dwa srebrne. W skeletonie wywalczyli kolejne dwa złote medale na dwa możliwe do zdobycia, a do tego jeden srebrny. W bobslejach także zgarnęli najwięcej medali. W męskich dwójkach do podium nie dopuścili nikogo. Holendrzy z kolei po raz kolejny zdominowali rywalizację w łyżwiarstwie szybkim. Można i tak prężyć muskuły, żeby sprawiać wrażenie potęgi w sportach zimowych, tylko po co?
Taniej wychodzi obiecać nawet milion dolarów za złoty medal, a pół miliona za brązowy. Koszt wysłania do Pekinu blisko 60-osobowej ekipy sportowców plus 70 osób towarzyszących oraz ich czteroletnie przygotowania do olimpijskiego startu kosztowały polskich podatników dużo więcej.