W sobotę naszym skoczkom nie udało się wywalczyć drugiego medalu dla Polski w zimowych igrzyskach, zatem już tylko najbardziej optymistycznie nastawieni kibice liczyli, że może jakiś krążek wywalczą w niedzielę nasze biathlonistki w biegu pościgowym. W ostatniej chwili z udziału wycofała się Kamila Żuk, więc kibicowaliśmy tylko Monice Hojnisz-Starędze.
Do biegu pościgowego zakwalifikowało się 60 najlepszych zawodniczek sprintu. Ruszały one na trasę na podstawie wyników uzyskanych w rywalizacji na 7,5 km. Na liście startowej znalazły się dwie Polki – Monika Hojnisz-Staręga oraz Kamila Żuk. Druga z nich z powodu choroby została jednak wycofana. W pełni sił ma być na bieg sztafetowy. Hojnisz-Staręga ruszała jako szesnasta ze stratą blisko półtorej minuty. Niestety, już na pierwszym strzelaniu zaliczyła dwa pudła i mocno spadła w klasyfikacji. W stawce doszło do ogromnych przetasowań już podczas pierwszego strzelania w pozycji stojącej. Większość zawodniczek pudłowała. Jedną z tych, które trafiały bez pudła, była Hojnisz-Staręga. Nasza zawodniczka awansowała na 13. miejsce, a lokatę tę poprawiła jeszcze po ostatnim strzelaniu, w którym również okazała się bezbłędna. 30-letniqa Hojnisz-Staręga nie zmarnowała okazji i dobiegła do mety na dziewiątej pozycji, co jest jej najlepszym wynikiem w tym sezonie. Po trzeci złoty medal w Pekinie sięgnęła Marte Olsbu Roieseland. Norweżka spudłowała tylko raz – kibice ponownie byli świadkami jej koncertu na trasie. 31-letnia Norweżka już została okrzyknięta królową biathlonowych zmagań, bo w Pekinie zdobyła już trzy złote krążki , a może jeszcze powiększyć ten dorobek o kolejne medale w biegu masowym i sztafecie. Druga na mecie Szwedka Elvira Oeberg straciła do niej ponad półtorej minuty. Hojnisz-Staręga do zdobywczyni brązowego medalu Norweżki Tirili Eckhoff straciła 40 sekund, czyli mniej więcej tyle, ile zmarnowała na pokonanie karnych rund po spudłowanych strzałach. Szkoda.