8 listopada 2024

loader

Został nam tylko Kamil Glik

Real Madryt, Atletico Madryt, Juventus Turyn i AS Monaco awansowały do półfinału Ligi Mistrzów. Losowanie par odbędzie się w piątek. W tej fazie rozgrywek został już tylko jeden polski piłkarz – Kamil Glik, filar defensywy ekipy z Księstwa Monako.

Wyniki ćwierćfinałowych potyczek długo będą jeszcze komentowane, bo tylko w spotkaniach Juventusu Turyn z Barceloną i Atletico Madryt z Leicester City o awansie rozstrzygnęła czysto sportowa rywalizacja. „Duma Katalonii” tym razem nie odrobiła na Camp Nou strat z pierwszego meczu, przegranego w Turynie 0:3 i nie powtórzyła wyczynu z poprzedniej rundy, kiedy to po porażce w Paryżu z PSG 0:4 u siebie rozgromiła mistrzów Francji 6:1. Juventus zagrał w środę bezbłędnie w defensywie i wywalczył bezbramkowy remis, chociaż w zespole Barcelony grał zabójczy tercet Leo Messi – Neymar – Luis Suarez. Tym samym Messi, który z 11 trafieniami jest liderem klasyfikacji strzelców tegorocznej edycji Champions League, nie powiększył swojego dorobku. Na drugim miejscu są Edinson Cavani z Paris St. Germain i Robert Lewandowski z Bayernu Monachium z ośmioma golami, ale oni już odpadli z dalszej rywalizacji. Argentyńczyka może jednak wyprzedzi Cristiano Ronaldo.
Portugalczyk do ćwierćfinałów właściwie nie liczył się w stawce snajperów, bo miał na koncie ledwie dwie bramki. W obu meczach z Bayernem strzelił jednak aż pięć goli i za jednym zamachem upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu – jako pierwszy piłkarz w historii Ligi Mistrzów osiągnął magiczną liczbę stu zdobytych bramek, a jeszcze z siedmioma trafieniami wrócił do gry o tytuł króla strzelców obecnej edycji. Przed nim co najmniej dwa mecze półfinałowe, a przecież nie można wykluczyć, że Real Madryt zdoła nie tylko awansować do finału, ale jeszcze obronić zdobyty przed rokiem tytuł. Wygląda na to, że Cristiano Ronaldo może w tym roku znów zagarnąć wszystkie najważniejsze indywidualne nagrody.
Jeśli tak się stanie, gwiazdor „Królewskich” powinien posłać butelkę dobrego szampana węgierskiemu arbitrowi wtorkowej potyczki Realu z Bayernem. Viktor Kassai uważany jest za jednego z czołowych sędziów na świecie, ale popełnił tyle skandalicznych błędów na korzyść madryckiej drużyny, że aż wypaczył przebieg rywalizacji. Uznał m.in. dwa gole Cristiano Ronaldo strzelone ze spalonego i pokazał drugą żółtą kartkę (co skutkowało czerwoną) Arturo Vidalowi, chociaż Chilijczyk nie popełnił przewinienia.
To już jest jednak historia, a piłkarska Europa z nadzieją spogląda na drużynę AS Monaco, która w efektownym stylu ograła dwukrotnie wyraźnie rozbitą psychicznie po bombowym zamachu Borussię Dortmund (3:2 i 3:1). W obu meczach fatalne błędy popełnił niezawodny zazwyczaj Łukasz Piszczek, ale nam jego wpadki osłodziły znakomite występy innego z reprezentantów Polski Kamila Glika, który jest prawdziwą opoką defensywy AS Monaco. Teraz za niego będziemy trzymać kciuki.

trybuna.info

Poprzedni

Wojna polsko-ukraińska pod banderą ruską i ikoną Bandery

Następny

Kto wygra I turę?