Po kilku tygodniach spektaklu medialnego i walki politycznej, jaka toczyła się w USA o Bretta Kavanaugh, w sobotę jego kandydatura do Sądu Najwyższego została w końcu przegłosowana przez Senat. On sam został zaprzysiężony w poniedziałek przez prezydenta Trumpa, który publicznie oświadczył, że Kavanaugh doznał nieopisanych cierpień w wyniku zarzutów o molestowanie seksualne pod jego adresem.
Zwycięstwo konserwatywnemu sędziemu zapewniły głosy Republikanów. Ani komisja senacka przesłuchująca go wcześniej w sprawie oskarżeń o molestowanie, ani badająca sprawę FBI nie doszukała się dowodów niezbicie świadczących o winie Kavanaugha oskarżonego łącznie przez trzy kobiety. Głosowanie mocno podzieliło senatorów – kandydat na sędziego SN przeszedł stosunkiem głosów 50:48, a z senackiej galerii padały okrzyki: „Wstyd!” Pod Kapitolem trwały protesty setek osób przekonanych, że Kavanaugh jest jednak winny.
Skład amerykańskiego SN stał się teraz najbardziej konserwatywny od lat. Donald Trump nie kryje zadowolenia. Niewykluczone jednak, że w poniedziałek podczas składania Kavananughowi gratulacji mocno przesadził, chociaż umiar nigdy go nie cechował. Zwracając się do zaprzysiężonego nie posiadał się z żalu. Wyraził głębokie ubolewanie z powodu „potwornego cierpienia”, jakie z powodu oskarżeń spadło na niego i jego rodzinę. Aferę, która jeszcze nie ucichła nazwał „hucpą”. Prezydent ogłosił, że nowy sędzia SN padł ofiarą „złych ludzi”, którzy jego zdaniem pochodzą z szeregów Partii Demokratycznej.
Uznał też – niezgodnie z prawdą – że komisja senacka w trakcie „wyjątkowo skrupulatnego” dochodzenia „udowodniła niewinność” Kavanaugha. Dla niego wszystko jest jasne: wszystkie zarzuty zostały „zmyślone” i „sfabrykowane”. Trump, który początkowo sam uznał prof. Christine Blasey Ford, która oskarżyła sędziego o próbę gwałtu, za „bardzo wiarygodnego świadka”, szybko zmienił zdanie. Po jej wystąpieniu przed komisją przedrzeźniał ją przed kamerami podczas wystąpienia publicznego: – Ojej, nic nie pamiętam. Kiedy to było? Jak się tam znalazłam? Nie wiem, nic nie wiem. Wypiłam tylko jedno piwo… Och, czy ktoś naprawdę wierzy, że to było jedno piwo?…” – naigrywał się Trump.
Kluczowa postacią oskarżenia była Ford, ale zarzuty molestowania postawiły kandydatowi też dwie inne kobiety. Wszystkie oskarżają go o nadużycia seksualne, mające miejsce w czasach studenckich, w latach 80. Komisja, która przesłuchiwała zarówno samego Kavanaugh jak i Ford, rzeczywiście nie dopatrzyła się miażdżących dowodów winy. Jednak w trakcie śledztwa, zwłaszcza podczas swojego wystąpienia oglądanego w mediach przez 20 mln Amerykanów, Brett Kavanaugh wykazał się taką arogancją i butą, że ściągnął na siebie falę ostrej krytyki – nie tylko ze strony środowisk kobiecych zarzucających mu rażący seksizm, ale i ze strony środowisk sędziowskich, które uznały go za moralnie niewiarygodnego i niezasługującego na pełnienie funkcji sędziego SN. W trakcie prac komisji swoje poparcie dla Kavanougha wycofało część środowisk, które początkowo opowiedziały się za jego kandydaturą, m.in. amerykańscy jezuici.
Jednocześnie przebieg śledztwa został mocno skrytykowany przez kręgi prawnicze nieprzychylne Kavanauhgowi. Podkreślano, że śledztwo trwało w sumie pięć dni, czyli stanowczo za mało, by FBI mogło przeprowadzić je rzetelnie. Pojawiły się też zarzuty, że nie uwzględniono świadków z listy przygotowanej przez panią Ford i podobnej listy sporządzonej przez Deborah Ramirez, którą też oskarżyła Kavanaugha o molestowanie w przeszłości. „To tzw. śledztwo kompromituje cały proces nominowania kandydata, FBI i na amerykańskie ideały sprawiedliwości” – napisali prawnicy.