W regionie Menaka na północy Mali dżihadyści zabili ok. 40 Tuaregów. Zdaniem miejscowych władz ma to na celu zaostrzenie konfliktu między nimi a ludnością Fulani.
Ciągnący się od dziesięcioleci konflikt między Tuaregami a władzami Mali zaowocował w 2011 r. rebelią, w której wyniku powołane zostało niezależne państwo tuareskie Azawad obejmujące północną część kraju. Przez kilka miesięcy – faktycznie aż do czasu francuskiej interwencji wojskowej – Bamako, przeżywające równocześnie dramatyczzny przewrót wojskowy, nie było w stanie kontrolować tego, co się działo w tym regionie. Tuaregowie niepodległością (jakkolwiek nieuznawaną przez nikogo na świecie) nie cieszyli się jednak długo. Wkrótce ich rebelia, mająca wszelkie cechy ruchu narodowo-wyzwoleńczego, została zdominowana przez siły północnoafrykańskiej Al-Kaidy, dla której tuareskie państwo nie miało większego znaczenia, lecz stawiała przed sobą zupełnie inne cele – opanowanie strefy Sahelu i zorganizowanie tam teokratycznego państwa islamskich fundamentalistów. Od tego czasu, pomimo przywrócenia względnej kontroli przez siły malijskie wspierane przez Francuzów i oddziały innych państw Zafryki Zachodniej, stale dochodzi do zamachów i walk. W ostanich miesiącach można nawet obserwować ich nasilenie. Celami ataków byli jednak raczej zwykle żołnierze zagranicznych kontyngentów a nie Tuaregowie.
Nie oznacza to jednak aby napięcie między Tuaregami a Fulanami stanowiącymi główne zaplecze organizacji dżihadystów w regionie nie utrzymywało się. Chodzi tu zarówno o aspiracje Tuaregów do osiągnięcia przynajmniej autonomicznego statusu, jak i – na poziomie lokalnym – o kontrolę nad zasobami, przede wszystkim nad bezcennym w strefie subsaharyjskiej dostępem do wody.