Setka znanych Francuzek, aktorek, pisarek, naukowczyń i dziennikarek, w tym słynna aktorka Catherine Deneuve, opublikowała w dzienniku Le Monde list otwarty, który wywołuje gorące reakcje, łącznie z interwencją rządu. Powód: bronią prawa mężczyzn do podrywania, nawet męczącego, w imię wolności seksualnej.
Kobiety przyznają w swym liście, że ujawnienie afery Weinsteina i innych przykładów molestowania seksualnego w miejscach pracy było uprawnione i potrzebne, ale „to uwolnienie języka zmienia się dziś w swoje przeciwieństwo: zmusza się nas do mówienia jak trzeba, milczenia o tym, co niewygodne, a te, które odmawiają dołączenia do takich nacisków, nazywa się zdrajczyniami bądź wspólniczkami!”
„Gwałt jest zbrodnią. Ale natrętne czy niezręczne podrywanie nie jest przestępstwem, tak jak szarmanckość nie jest maczystowską agresją” – piszą i odrzucają „purytanizm”, który według nich dochodzi do głosu w związku z akcją #metoo i podobnymi, do których doszło po ujawnieniu „afery Weinsteina”.
„Kampania donosicielstwa”, do której miało dojść na skutek tych akcji, dotknęła i nierzadko pozbawiła pracy mężczyzn, podczas gdy „ich jedynym grzechem było dotknięcie kolana, próba skradzenia całusa, mówienie o sprawach intymnych w pracy lub wysłanie wiadomości o konotacji seksualnej kobiecie, która nie dzieli ich zainteresowania”. Doprowadziło to według autorek listu do „fali czystek”.
Owa „gorączka wysyłania świń do rzeźni” nie pomaga autonomii kobiet, gdyż „służy w rzeczywistości interesom wrogów wolności seksualnej, ekstremistom religijnym, najgorszym reakcjonistom i tym, którzy uważają, że kobiety to dzieci o dorosłej twarzy, potrzebujące specjalnej ochrony”.
„Jako kobiety nie rozpoznajemy się w tym feminizmie, który (…) ma twarz nienawiści do mężczyzn i seksualności” – napisały autorki broniące „podrywania, niezbędnego dla wolności seksualnej”.
Dziś we francuskich mediach ukazała się odpowiedź 30 feministek, które oskarżają autorki listu z „Le Monde” o „zachęcanie do poprzedniego milczenia” na temat męskiego molestowania i powielanie stereotypów na temat feministek, jako kobiet seksualnie nieusatysfakcjonowanych.
Marlène Schiappa, zajmująca się w rządzie francuskim kwestią równości między kobietami i mężczyznami, nazwała list z „Le Monde” „szokującym” i „fałszywym”, gdyż nie zna przypadku, by jakiegoś mężczyznę pozbawiono pracy za „dotknięcie kolana”.