81-letni król Salman nieoczekiwanie zmienił sukcesora.
Następcą tronu ma zostać książę Muhammad ibn Salman, dotychczasowy minister obrony. Przewiduje się, że jeśli 31-letniemu księciu dane będzie wstąpić na tron, będzie prowadził agresywną politykę wobec Iranu, nadal będzie dogadywać się z USA, a kto wie, może zakończy wojnę w Jemenie.
Do tej pory następcą tronu był 57-letni Muhammad ibn Najif, kuzyn króla i dotychczasowy minister spraw wewnętrznych, odpowiedzialnym za bezpieczeństwo. 31-letni książę Muhammad ibn Salman był drugi w kolejce do tronu. Jednak to on uzyskał od ojca błogosławieństwo we wprowadzaniu reform. Również on, jako minister obrony, odpowiedzialny jest za saudyjską interwencję w Jemenie. To Muhammad ibn Salman skrzyknął sunnicką koalicję do akcji „Przełomowa burza” (zaangażował Kuwejt, Katar, Emiraty, Egipt, Maroko, Bahrajn, a nawet Sudan).
Ibn Salman został wybrany sukcesorem po tym, jak spadły ceny ropy. Dynastia Saudów musiała zacisnąć pasa i zwolnić część rozbudowanego państwowego aparatu (w którym większość stanowisk ministerialnych zajmują członkowie królewskiej rodziny). Salman bał się całkowicie uzależnić kraj od eksportu ropy. Dlatego wybrał syna, który w jego ocenie najskuteczniej przekona zachodnich partnerów Arabii Saudyjskiej, że warto nadal traktować ten kraj jako kluczowy element stabilności na Bliskim Wschodzie i przymykać oko na finansowane przez niego awantury.
Muhammad ibn Salman to również kandydat, który powinien się spodobać Donaldowi Trumpowi – będzie zachwycony wojowniczością następcy tronu. Muhammad ibn Salman nadal będzie pomagał sunnickim fundamentalistom w Syrii, a także będzie kontynuował wojnę w Jemenie. To właśnie ona jest nadrzędnym celem młodego księcia – chodzi nie tylko o niedopuszczenie do umocnienia szyickich Huti, ale i o jego osobisty prestiż..
Nikt nie obawia się natomiast zmian w polityce gospodarczej, które miałyby nastąpić po zmianie obsady na królewskim tronie.