Prezydent USA Donald Trump podpisał rozporządzenie przedłużające działanie wojskowego więzienia w kontrolowanej przez Amerykanów enklawie na Kubie. Jego poprzednik – Barack Obama – obiecywał zlikwidowanie więzienia w Guantanamo, lecz w końcu ugiął się pod naciskami służb.
Utrzymanie więzienia w Guantanamo prezydent Trump zapowiadał od dawna. O realizacji tej zapowiedzi poinformował w ostatnim orędziu o stanie państwa.
Zdaniem Trumpa, przetrzymywani w Guantanamo to terroryści. „Musimy postawić sprawę jasno. Terroryści to nie są zwykli przestępcy. To wrodzy, bezprawni bojownicy” – stwierdził, przypominając także, że w ręce Amerykanów trafił w pewnym momencie przywódca Państwa Islamskiego Ab Bakr al-Bagdadi i został wypuszczony na wolność.
Sęk jednak w tym, że o tym, samo przyklejenie komukolwiek etykiety „terrorysty” nie może stanowić o wyjęciu go spod prawa, w tym o wyłączeniu w stosunku do niego praw człowieka (uznawanych także przez amerykański system prawny) stanowiących, że nie może on być poddawany torturom, nieludzkiemu traktowaniu i nie może być pozbawiany prawa do stanięcia przed niezawisłym sądem. A etykietę „terrorysty” przykleja się przeciwnikom nad wyraz chętnie i beztrosko.
Więzienie w Guantanamo powstało na mocy rozporządzenia prezydenta George’a W. Busha w styczniu 2002 r. Przetrzymywano w nim podejrzanych o terroryzm. Zatrzymani – nierzadko uprowadzani potajemnie z terytoriów państw trzecich – byli przetrzymywani na podstawie arbitralnych decyzji służb. Wbrew temu, co głosi prezydent Trump, zaledwie ok. 5 proc. przetrzymywanych w Guantanamo wpadło w ręce Amerykanów na polu walki.
Obóz, zwany potocznie „Gitmo”, był miejscem przesłuchań, także przy zastosowaniu tortur, m.in. podejrzanych o współudział w zamachach 9/11. Przedprocesowe postępowania przed wojskową komisją w Guantanamo ciągnęły się latami, co w praktyce owocowało bezterminowym osadzenie bez wyroku sądu.
Było to możliwe, ponieważ Guantanamo nie znajduje się – formalnie rzecz biorąc – na terytorium Stanów Zjednoczonych. Zdaniem Amerykańskiego Związku Wolności Obywatelskich od momentu powstania więzienia przeszło przez nie 779 osób. Obecnie przebywa w nim 41 osadzonych. Krytycy działania obozu wskazują także, że nie tylko jego działanie narusza obowiązujące prawo, ale także jest nieskuteczne – w sprawach związanych z działalnością terrorystyczną znacznie większą skutecznością wykazują się bowiem sądy federalne.
Pod koniec swojej prezydentury istnienie wiezienia krytykował nawet jego twórca – George W. Bush – uznając, że jego działanie spowodowało więcej zła niż dobra. Już w czasie swojej kampanii prezydenckiej likwidację obozu, jako przynoszącego hańbę amerykańskiemu państwu, obiecywał Barack Obama. Jednak nie dotrzymał swojej obietnicy ani w czasie pierwszej, ani też drugiej kadencji. W okresie jego prezydentury zwolniono jednak szereg więźniów, którym nie udowodniono działalności terrorystycznej lub też takich, którzy trafili tam ewidentnie przez przypadek. Za niedotrzymanie obietnicy Obama winą obarczał Kongres, jednak równie ostro likwidacji obozu sprzeciwiał się Pentagon. Innym powodem, dla którego nie dokończono zwalniania więźniów i nie zlikwidowano obozu był opór państw trzecich, które opierały się przeciwko przyjmowaniu uwolnionych.
Zdaniem Donalda Trumpa uwalnianie więźniów „Gitmo” był to ewidentny błąd. Już na początku swojego urzędowania, w marcu 2017 r. podzielił się opinią, jakoby 122 więźniów uwolnionych przez Obamę „powróciło na pole walki”. Kilkakrotnie Trump wypowiadał się także, że chętnie by widział, aby do Guantanamo trafiało więcej osób. Oznacza to, że prawdopodobnie w działaniu obozu nastąpi zwrot. Od początku urzędowania Trumpa nie uwolniono stamtąd nikogo, ale też nie trafiali tam nowi więźniowie. Rozporządzenie prezydenta nakazuje sekretarzowi obrony Jamesowi Mattisowi opracowanie w ciągu trzech miesięcy zasad, na których w Guantanamo będzie można osadzać nowych.