Według wstępnych wyników wybory parlamentarne w Gwinei Bissau wygrała sprawująca dotychczas władzę Afrykańska Partia Niepodległości Gwinei i Zielonego Przylądka – PAIGC, która przed laty była główną siłą walki o niezawisłość dwóch portugalskich kolonii.
Zarówno miejscowi komentatorzy, jak i obserwatorzy zagraniczni w rezultacie wyborów widzą szansę na rozwiązanie trwającego od 5 lat kryzysu politycznego.
Optymizm wyrażają funkcjonariusze ONZ dobrze znający miejscowe realia. Zastępca specjalnego przedstawiciele w Gwinei Bissau, David McLachlan-Karr zwraca uwagę na masowy udział obywateli w wyborach i pokojowy charakter samych wyborów. Jak stwierdził, otwiera to „nową kartę” demokracji, co pozwoli na przełamanie politycznego kryzysu i stworzy sprzyjające warunki dla przeprowadzenia reform i stabilizacji w przyszłości. Podobną opinię wyraża dyplomata z Mozambiku, Gabriel Dava, który przez sześć ostatnich lat kierował w stolicy kraju biurem agendy ONZ ds. rozwoju UNDP. Jego zdaniem, wybór nowego parlamentu pozwoli na przywrócenie funkcjonowania struktur państwa, które praktycznie przestały działać.
PAIGC dominuje na scenie politycznej kraju od momentu uzyskania niepodległości w 1974 r. W odróżnieniu od innych państw walka polityczna w Gwinei Bissau ma miejsce w ramach samego obozu władzy objawiając się w postaci trójstronnej rywalizacji pomiędzy prezydentem, rządem i parlamentem. Początek kryzysu przypadł na rok 2014. Wówczas prezydent José Mário Vaz, który wygrał wybory jako kandydat PAIGC lecz później założył własną partię Ruch Demokratycznej Alternatywy – MADEM, zdymisjonował premiera Domingosa Simõesa Pereirę, będącego równocześnie przywódcą PAIGC. Następnie partia utraciła większość parlamentarną po tym, jak 15 jej deputowanych zagłosowało przeciwko rządowi. Zostali oni następnie przez PAIGC pozbawieni mandatów a spiker parlamentu Cipriano Kassama z PAIGC oświadczył, że parlament zawiesza wszelką współpracę z prezydentem. W rezultacie choć prezydent mianował kolejnych premierów (pięciu w okresie 9 miesięcy), to jednak żaden z nich nie uzyskał akceptacji ze strony parlamentu. W efekcie kraj pozbawiony jest rządu. Sparaliżowany jest również parlament, który nie jest w stanie przyjąć budżetu.
Skutki tego odczuwają przede wszystkim obywatele. Brakuje środków na sfinansowanie podstawowych potrzeb społecznych. Wiele szkół i uczelni jest zamkniętych, pracownicy sfery budżetowej nie otrzymują zapłaty, praktycznie nie funkcjonuje system wymiaru sprawiedliwości, w bardzo złym stanie jest publiczna służba zdrowia. Nawet ostatnie wybory zostały sfinansowane przez zagranicznych sponsorów. Tymczasem, jak twierdzi miejscowy politolog Rui Jorge Semedo, partie polityczne, również opozycyjne, mają do dyspozycji więcej pieniędzy niż państwo a źródło ich pochodzenie jest nieznane. Mieszkańcy Gwinei Bissau jednak masowo poszli do wyborów widząc nadzieję na ustabilizowanie sytuacji politycznej, utworzenie nowego rządu i powrót do normalnego funkcjonowania państwa.
W okresie ponad 40 lat od uzyskania niepodległości w Gwinei Bissau miało miejsce 16 zamachów stanu w tym cztery udane. W reakcji na siłowe przejęcie władzy w 2012 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła na ten kraj sankcje, które obowiązują do dziś. Ewentualna stabilizacja polityczna może stworzyć podstawy do ich zniesienia.