Już co najmniej 21 osób zginęło w trakcie zamieszek w Iranie. Wczoraj na ulice wyszli zwolennicy obecnych władz.
Są to największe protesty od 2009 roku w Iranie. Rozpoczęły się od haseł skierowanych przeciwko fatalnej sytuacji ekonomicznej i wysokiemu bezrobociu. Szybko jednak przekształciły się w starcia w wielu miastach Iranu. Policja użyła broni, zginęło 21 osób.
W środęj na ulice miast wyszli zwolennicy panujących władz, jak podają źródła, w prorządowych demonstracjach uczestniczyły dziesiątki tysięcy ludzi. Jednocześnie organizatorzy protestów potępili sprawców przemocy i wyrazili solidarność wobec duchowego przywódcy ajatollaha Alego Chameneiego.
Głównodowodzący Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, Mohammad Ali Dżafari ogłosił „koniec buntu” i przyznał jednocześnie, że jego siły interweniowały w trzech prowincjach w „sposób ograniczony”.
Władze Iranu z Dżafarim na czele oskarżają siły zewnętrzne o wspieranie i pomoc w organizacji zamieszek. Wczoraj aresztowano Europejczyka (narodowości nie podano). Sytuacja miała miejsce w okręgu Borudżerd, w zachodnim Iranie.
Niemal jak na zamówienie irańskich władz prezydent Trump skomentował irańskie niepokoje społeczne, niedwuznacznie obiecując amerykańskie wsparcie.
„Wielki szacunek dla narodu Iranu, który walczy, aby wyzwolić swój skorumpowany i źle zarządzany kraj. USA będą z wami w odpowiednim czasie” – napisał na Twitterze prezydent USA.
To, oczywiście, pomoże irańskim władzom uzasadnić radykalne rozwiązania wobec protestujących.