Licytacja na groźby między przywódcą Korei Północnej Kim Dzong-unem a prezydentem USA Donaldem Trumpem przybiera żenujące formy. Byłoby to śmieszne, gdyby nie wiało grozą.
Na wypowiedź Kima, który w swoim noworocznym wystąpieniu wspomniał „guzik”, za pomocą którego może odpalić rakiety z głowicami jądrowymi, Trump odpowiedział tweetem, w którym oznajmił, że jego „jądrowy guzik” jest większy, a ponadto działa. Różnego rodzaju „trumpizmy” pojawiają się tak często, że wpadki prezydenta przestały już niemal robić na kimkolwiek wrażenie, w tym jednak przypadku całkowicie przebrał miarę dając się wciągnąć w wymianę zdań z Kimem na poziomie epatowania maczyzmem. Bo jeśli u Kima jest to element retoryki podkreślającej, że jego państwo nie da zgnieść bez walki i może zadać silny cios, a zatem wskazującej na to, że program zbrojeń jądrowych ma dla niego niejako charakter „polisy ubezpieczeniowej”, to w przypadku prezydenta, który istotnie ma w gotowości ok. 400 rakiet z głowicami o mocy dwudziestokrotnie przekraczającymi siłę bomby zrzuconej na Hiroszimę, robienie dowcipów na ten temat brzmi groźnie, bo też rodzi pytanie, że skoro ktoś tak łatwo daje się wciągać w pyskówki, może również dać się sprowokować, aby ów „nuklearny guzik” nacisnąć tylko po to, aby zadokumentować, że „ma większego”.
Szczęśliwie, jak twierdzą specjaliści – ów guzik to tylko metafora. W rzeczywistości nie istnieje, a do uruchomienia procedur odpalania rakiet potrzebne są inne czynności nie tak łatwe do wykonania jak naciśnięcie jednego przycisku, niemniej jednak nie zmienia to faktu, że to prezydent – przynajmniej teoretycznie – jest w stanie podjąć taką decyzję arbitralnie, a od momentu jej przekazania do Pentagonu do chwili odpalenia pierwszej rakiety upłynie zaledwie około czterech minut.
Jakkolwiek można zakładać, że może prezydent Trump nie jest całkowicie szalony i nie da się sprowokować Kimowi, ale jego reakcja pokazuje, że w gruncie rzeczy nie ma strategicznej koncepcji, jak radzić sobie z kryzysem na Półwyspie Koreańskim. Eskalacja gróźb jasno bowiem pokazuje, że ta droga prowadzi do nikąd. Podobnie jak elementy czysto personalnej obrazy, nazywanie Kima „małym człowieczkiem-rakietką”, wytykanie mu niskiego wzrostu i otyłości, zamiast przyczyniać się do rozwiązania problemu tylko go jeszcze pogłębiają. A wdając się w takie werbalne przepychanki Trump swój autorytet tylko osłabia i obnaża swoją bezsilność. Czyli – guzik mu z tego wychodzi, tylko nie jądrowy, a przysłowiowy.
Donald Trump może mieć pod swoimi rozkazami arsenał nuklearny wielokroć potężniejszy i bardziej wyrafinowany technologicznie od północnokoreańskiego, niemniej jednak tymczasem to Kim jest w tej grze rozgrywającym, nie on. W noworocznym wystąpieniu przywódcy KRLD pojawiły się bowiem elementy znacznie ciekawsze niż rytualne w swojej istocie mantry na temat owego guzika. Mianowicie zapowiedział wyciągnięcie ręki do Seulu pod pretekstem chęci omówienia udziału północnokoreańskich sportowców w Zimowej Olimpiadzie. Wkrótce też potem uruchomiona została „gorąca linia” pomiędzy stolicami obu państw koreańskich. Jak nietrudno się domyślić, prezydent Korei Południowej Moon Jae-in, od początku swojej kadencji głoszący potrzebę dialogu z Pjongjangiem, ofertę rozmów przyjął, proponując aby odbywały się na możliwie najwyższym szczeblu. Dla grającego na izolowanie Korei Północnej Waszyngtonu powinien być to sygnał alarmowy, pokazujący że i w tym obszarze sytuacja wymyka się mu z rąk. Propozycję negocjacji pochwalił natomiast od razu Pekin.
Okaże się, na ile ruch Kima obliczony na rozbicie wspólnego frontu sojuszników w regionie, okaże się skuteczny, niemniej jednak jest on dobrze pomyślany i zaplanowany w czasie. A dla Seulu – bo przecież to on jest potencjalnie najbardziej zagrożony możliwością przerodzenia kryzysu koreańskiego w otwarty konflikt – możliwość dogadania się z sąsiadem bez udziału Amerykanów może być rozwiązaniem pociągającym i bezpieczniejszym niż to, jakie jest w stanie zaproponować prezydent Trump, jego rakiety, lotniskowce, duszenie Korei Północnej sankcjami i obrzucanie jej przywódcy przywódcy wyzwiskami.