6 listopada 2024

loader

Na G20 nie tylko o Ukrainie

fot. g20

Podczas niedawnego szczytu G20, który odbył się na indonezyjskiej wyspie Bali nie mogło zabraknąć kwestii wojny na Ukrainie. Jednak nie tylko tym się zajmowano. 

Szewc Fabisiak zwraca uwagę na to, że spośród 52 punktów przyjętej na szczycie deklaracji 8 poświęcono kwestiom klimatycznym i odnawialnej energii a 7 w sposób bezpośredni bądź pośredni odnosi się do pandemii COVID. Natomiast zaledwie jeden punkt bezpośrednio dotyczy wojny na Ukrainie. Pomimo sugestii m.in. ze strony premiera Wielkiej Brytanii czy też przewodniczącego Rady Europejskiej deklaracja nie zawiera krytycznej oceny rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Mówi się jedynie o tym, że większość państw uczestniczących w szczycie zdecydowanie potępiła wojnę na Ukrainie, ale były też przedstawiane inne punkty widzenia i oceny. Deklaracja przypomina, że poszczególne kraje prezentowały swoje stanowiska również na innych międzynarodowych forach m. in. w Radzie Bezpieczeństwa i na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Jednocześnie, jak podkreślono, G20 nie jest forum decydującym o kwestiach bezpieczeństwa, natomiast opowiada się za pokojowym rozwiązywaniem konfliktów podkreślając żywotne znaczenie dyplomacji i dialogu. Dzisiejsze czasy nie mogą być erą wojny – stwierdza deklaracja. Równocześnie deklaracja mówi o tym, że z zadowoleniem przyjęto wspieraną przez Turcję i ONZ Umowę Stambulską w sprawie odblokowania ukraińskich portów dla wywozu zboża i produktów żywnościowych, jak również memorandum zawarte pomiędzy Rosją i sekretariatem ONZ dotyczące wsparcia dla rosyjskiego eksportu żywności i nawozów na rynki światowe. Zwrócono ponadto uwagę na pełne i terminowe przestrzeganie i kontynuowanie umowy zbożowej przez wszystkich jej uczestników.

Od kilku miesięcy przedmiotem kontrowersji pomiędzy poszczególnymi krajami była kwestia obecności Rosji na szczycie G20. W kwietniu Indonezja, która sprawując rotacyjne przewodnictwo była gospodarzem szczytu, wystosowała zaproszenie do udziału w posiedzeniu na Bali do wszystkich państw członkowskich, w tym do Rosji. Wywołało to ostrą reakcję ze strony niektórych krajów. Amerykańska  sekretarz skarbu Janet Yellen oświadczyła, że delegacja amerykańska nie wzięłaby udziału w szczycie G20, gdyby była tam obecna Rosja. Mimo to Stany Zjednoczone były tam reprezentowane i to, jak zaważa szewc Fabisiak, na najwyższym szczeblu w osobie samego prezydenta Joe Bidena. Strona indonezyjska argumentowała, że nie ma możliwości, aby nie zaprosić jednego z państw członkowskich. W swoisty sposób zareagowała w tej sprawie Polska proponując, że zajmie miejsce Rosji w G20. Spotkało się to z ripostą ze strony Chin, które oświadczyły, że członkowie G20 nie mogą się wzajemnie wykluczać. Ponadto, jak stwierdziła wspomniana już szefowa amerykańskiego resortu finansów Janet Yellen, do usunięcia Rosji potrzebna byłaby jednomyślna decyzja wszystkich  krajów członkowskich. A tu –  jak zwraca na to uwagę szewc Fabisiak – szans na taką jednomyślność są zerowe zważywszy, że do G20 należą takie kraje, jak Chiny, Turcja, Indie, Indonezja, RPA, Argentyna, Brazylia, Meksyk czy Arabia Saudyjska, które są niechętne do przyłączenia się do antyrosyjskiej krucjaty i zamiast wprowadzać sankcje wolą niestety robić z Rosją interesy. 

Oprócz Rosji Indonezja zaprosiła do udziału w szczycie także Ukrainę. I to nie tylko dlatego, że miała tam być i była omawiana kwestia stosunku do wojny. Także dlatego, że prezydent Indonezji Dżoko Widodo jest zwolennikiem pokojowego rozwiązania konfliktu pomiędzy Rosją i Ukrainą. Stwierdził, że Indonezja jest gotowa być „pomostem komunikacyjnym między obu stronami”. W wystąpieniu inauguracyjnym szczytu mówił o tym, że trzeba być odpowiedzialnym i zakończyć wojnę. Wyrażał też nadzieję na to, że na wyspie Bali dojdzie do bezpośrednich rozmów prezydentów obu krajów. Ale nie doszło. Na szczycie nie pojawił się ani Władimir Putin ani Wołodymir Zełenskyj a ich kraje reprezentowali ministrowie spraw zagranicznych – Siergiej Ławrow i Dmytro Kułeba. Jednak do ich spotkania nie doszło, choć bardzo na to liczyli indonezyjscy gospodarze. Jak mówił o tym ambasador Indonezji w Rosji Jose Tavares, jego kraj byłby bardzo szczęśliwy mogąc ułatwić dwustronne spotkanie w kuluarach szczytu. Szewc Fabisiak zgadza się z opinią jednego z komentatorów, iż rozmowy nawet na szczeblu ministrów spraw zagranicznych nie mogą wnieść niczego nowego co miałoby istotne znaczenie, bowiem decyzje np. co do rozpoczęcia negocjacji zapadają znacznie wyżej. Jednak jak do tej pory, obie strony konfliktu mówią o negocjacjach równocześnie starając się poprzez działania wojenne doprowadzić do jak najbardziej dla siebie korzystnej pozycji przetargowej – zauważa szewc Fabisiak.

Bolesław K. Jaszczuk

Poprzedni

Czy samorządy w ogóle mają sens?

Następny

Będzie wojna o tablice?