6 listopada 2024

loader

NATO. Więcej broni i żołnierzy

fot. Defense Visual Information Distribution Service

W najbliższych miesiącach Sojusz przyspieszy działania mające na celu zgromadzenie sprzętu i żołnierzy wzdłuż wschodniej granicy NATO – jest to ruch mający na celu powstrzymanie Rosji przed ekspansją wojny poza Ukrainę. Portal Politico zastanawia się, czy członkowie Sojuszu dojrzeli do udziału w tym projekcie, w którym „gotowość” jest słowem kluczowym, aby w razie zagrożenia reakcja mogła nastąpić odpowiednio szybko.

Aby móc szybko reagować na zagrożenia, w tym przypadku chodzi o niebezpieczeństwo eskalacji wojny na flance wschodniej, poszczególne kraje muszą zwiększyć zaangażowanie m.in. jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, szkoleń, lepszą infrastrukturę – a przede wszystkim dostarczyć większej ilości drogiej broni, sprzętu i amunicji.

W sytuacji, gdy kraje już teraz martwią się o własne zapasy amunicji, podczas gdy Ukraina pilnie potrzebuje więcej pocisków i broni, istnieje ryzyko, że nie wszyscy członkowie NATO spełnią swoje obietnice dotyczące zaangażowania w nowe plany Sojuszu – pisze w niedzielę portal Politico.

„Jeśli nie ma kogoś, kto organizuje posiłek i mówi wszystkim, co mają przynieść, to każdy przyniósłby chipsy ziemniaczane, ponieważ chipsy ziemniaczane są tanie, łatwe do zdobycia” – powiedział James J. Townsend Jr, były zastępca asystenta sekretarza obrony USA ds. polityki europejskiej i NATO.

Jest to wyzwanie, z którym NATO mierzyło się w przeszłości, i które, jak obawiają się eksperci, może stać się trwałym problemem dla Sojuszu.

Podczas gdy Stany Zjednoczone i Unia Europejska planują pozyskanie większej ilości broni – i to szybko – proces uzupełniania zapasów będzie nieuchronnie wymagał czasu – pisze Politico. Urzędnicy Sojuszu mówią o 300 tys. żołnierzy NATO potrzebnych do funkcjonowania nowego modelu.

Potrzebne są siły w gotowości

Jeden z wysokich rangą wojskowych Sojuszu, którego cytuje amerykański portal, podkreśla potrzebę znacznie „większych oddziałów”, a zwłaszcza posiadania więcej sił w „gotowości”.

Nacisk na „gotowość” oznacza, że pierwszy szczebel – który może składać się z około 100 tys. żołnierzy przygotowanych do przemieszczenia w ciągu 10 dni – może pochodzić z Polski, Norwegii i państw bałtyckich (Estonia, Łotwa i Litwa), powiedział Heinrich Brauz, były asystent sekretarza generalnego NATO ds. polityki obronnej i planowania sił. W jej skład mogą wejść także wielonarodowe grupy bojowe, które Sojusz już utworzył na wschodniej flance.

Drugi szereg wojsk miałby wspierać tych żołnierzy, gotowych do wysłania z krajów takich jak Niemcy w ciągu 10 do 30 dni.

Politico pisze, że proces ten może się skomplikować, ponieważ tak szybkie przemieszczanie, nawet w ciągu miesiąca, wymaga dużej ilości ludzi, sprzętu i szkoleń – oraz dużych pieniędzy.

Ben Hodges, były dowódca wojsk amerykańskich w Europie, zwraca uwagę, że „gotowość” to „w zasadzie, czy masz wszystko, co powinieneś mieć, aby wykonać misję przypisaną jednostce o określonej wielkości”. „To wszystko jest bardzo wymagające” – dodał, wskazując na konieczność posiadania strzelnic treningowych i amunicji, a także utrzymania kompetencji w miarę zmian personelu w czasie. „To oczywiście wymaga czasu i jest też kosztowne”.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wielokrotnie powtarzał, że sojusznicy zintensyfikowali prace nad produkcją obronną w ostatnich miesiącach – i że Sojusz pracuje nad nowymi wymaganiami dotyczącymi zapasów amunicji, ale przyznał też, że problem istnieje: „obecne tempo zużycia w porównaniu z obecnym tempem produkcji amunicji nie jest zrównoważone” – zaznaczł Stoltenberg.

Niemiecki pułkownik Andre Wuestner, szef niezależnego Związku Sił Zbrojnych powiedział w rozmowie z portalem dziennika „Bild”, że niemiecka armia wypełnia przydzielone jej misje, dodał jednak: „ale to nic w porównaniu z tym, co będziemy musieli wnieść do NATO w przyszłości”.

Politico przypomina wypowiedź Evy Hoegl, niemieckiej komisarz parlamentarnej ds. sił zbrojnych, że chociaż Berlin dysponuje obecnie tak bardzo chwalonym funduszem modernizacyjnym armii o wartości 100 mld euro, to do tej pory nie wydano ani jednego centa z tych pieniędzy.

DT/PAP

Redakcja

Poprzedni

Miliony śmieciówek

Następny

Kamienice wciąż jeszcze nasze