Prezydent USA, Donald Trump zaczął niezwłocznie wdrażać groźby zgłaszane w czasie kampanii.
Podjął działania, by prędko doszło do rozmów z Meksykiem i Kanadą w sprawie renegocjowania Północnoamerykańskiego Układu o Wolnym Handlu (NAFTA) z 1992 r. A zaraz potem podpisał rozporządzenie rozpoczynające proces wycofywania się USA z Transpacyficznej Umowy o Wolnym Handlu (TPP).
Ta decyzja wymownie dowodzi, jak niewiele Trump rozumie z przywództwa, jakie przyszło mu sprawować. Nie ma tu spojrzenia męża stanu, jest odruch geszefciarza. Umowa TPP, podpisana przez Baracka Obamę, była wielkim wysiłkiem politycznych i dyplomatycznym USA, by okiełznać nasilające się dążenia Chin do gospodarczego (i wszelkiego innego) podporządkowaniu sobie państw Azji wschodniej. I z tego właśnie tytułu Trump przez całą kampanię wychodził z licznymi pogróżkami pod adresem Pekinu.
A teraz w imię protekcjonizmu gospodarczego, który ma jakoby przynieść USA rozkwit – a któremu Chiny, według Trumpa, tak szkodzą, pozbawia Amerykę narzędzia pożądanego wpływu na Chiny. I miało ono jeszcze być dla USA gospodarczą dźwignią zacieśniania więzi z krajami sojuszniczymi w Azji.
Umowę TPP podpisało w 2015 r. 12 krajów Azji i Pacyfiku, wytwarzających 40 proc. dóbr gospodarki światowej. Trump torpedując ją miał zadanie o tyle ułatwione, że nie zdążył jej jeszcze ratyfikować Senat. Dla niego pogrzebanie TPP jest „wielką sprawą dla robotnika amerykańskiego „.
Wygląda na to, że szybko dowiemy się też ile było fanfaronady w obietnicach Trumpa, iż zbuduje mur na granicy z Meksykiem – i to za meksykańskie pieniądze – a ile realnego zamysłu. W każdym razie żywe konsultacje podjęli już zainteresowani – prezydent Meksyku, Enrique Pena Nieto i premier Kanady, Justin Trudeau. Przez telefon uzgodnili, że będą współpracować „w celu zacieśnienia integracji gospodarczej Ameryki Północnej”.
Nieto chce, by NAFTA działała nadal, jakkolwiek godzi się na jej aktualizację. Trump groził w kampanii, że wycofa się z umowy, jeśli nie uzyska wygodnej korekty. Dla niego NAFTA to utrata miejsc pracy w USA i rosnący deficyt handlowy, zwłaszcza z powodu Meksyku, ale Kanada też nie jest bez winy.
Meksyk nie zamierza ławo sprzedać skóry, o czym może świadczyć zapowiedź Nieto, że – dla wzmocnienia swej siły przetargowej – podejmie pilnie rozmowy dwustronne z krajami sygnatariuszami TPP. Na konferencji prasowej oznajmił, że „Meksyk nie wierzy w mury”, lecz „w mosty” – i będzie działać na rzecz granicy, która łączy, a nie dzieli. Że nie chce „ani konfrontacji, ani podległości, a rozwiązanie leży w dialogu i w negocjacjach. I zażądał od USA „gwarancji humanitarnego traktowania migrantów meksykańskich i szanowania ich praw człowieka”. Trump zasłynął w kampanii z tytułowania Meksykanów od gwałcicieli i handlarzy narkotyków.
Dalej w ramach rozbudowy protekcjonizmu gospodarczego, Trump zwołał spotkanie z szefami 12 wielkich koncernów, jak Tesla, Lockheed Martin, Ford czy Dell, którym oznajmił, że „wszystko, co musicie zrobić, to zostać”. I zapowiedział znaczne korzyści dla tych, którzy będą produkować w kraju, zaś ci wytwarzający za granicą muszą liczyć się z wysokimi cłami. Chce obniżyć podatek korporacyjny z 35 proc do 15-20 proc.
I obiecał, iż będzie dążyć do uchylenia regulacji dotyczących firm – nawet o 75 proc. Lub więcej. Kto będzie chcieć rozbudować fabrykę, albo postawić wielki zakład, dostanie pozwolenie w bardzo szybkim tempie, obiecywał.