3 grudnia 2024

loader

Nie ważne kto strzelał. Winę za to ponosi Rosja

fot. Jakub Kruczek

Odpowiedzialność za upadek pocisku po polskiej stronie granicy ponosi Rosja – niezależnie od tego, czy był to pocisk rosyjski, czy ukraiński; do zdarzenia nie doszłoby, gdyby Rosja nie atakowała Ukrainy, i z tym zgodzili się wszyscy nasi sojusznicy – powiedział ambasador Polski przy NATO Tomasz Szatkowski po nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej NATO na poziomie ambasadorów. Wydarzenie, które zwróciło na Polskę oczy całego świata, było spowodowane rekordowym rosyjskim atakiem rakietowym wymierzonym w stronę Ukrainy.

Po wizycie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w wyzwolonym Chersoniu, a także przy okazji jego wystąpienia na szczycie G20 wiele miast na Ukrainie wraz z ich infrastrukturą stało się celem największego rosyjskiego nalotu od początku wojny.

Jak wspominaliśmy już w poprzednim numerze – przemawiając na G20 prezydent Ukrainy przedstawił plan „ukraińskiej formuły pokoju” i propozycje rozwiązań, które mają go gwarantować. Wśród nich wymienił m.in. uwolnienie wszystkich jeńców i deportowanych, przywrócenie integralności terytorialnej Ukrainy, wycofanie rosyjskich wojsk i zakończenie działań bojowych. 

Rosjanie jednak natychmiast pokazali światu, że o rozmowach pokojowych długo jeszcze nie będzie mowy. Według wciąż weryfikowanych przez ukraiński sztab danych wojsko rosyjskie wystrzeliło ponad 90 rakiet Ch-101 i Kalibr oraz ponad 10 bojowych bezzałogowców. Z czego 77 pocisków manewrujących, 10 irańskich dronów Shahed-136 i jeden dron Orion zostało zniszczonych przez ukraińskie Siły Obrony. 

Jak zauważyli eksperci z amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) Kreml najprawdopodobniej umyślnie zaplanował zmasowany atak rakietowy na Ukrainę w związku z wystąpieniem Zełenskiego. 

W wielu regionach z powodu tego ostrzału wynikły uszkodzenia obiektów energetycznych co spowodowało brak prądu. Władze mówią o „krytycznej sytuacji” w energetyce i uruchomiły awaryjne odłączenia prądu.

„Ucierpiało ok. 15 obiektów w różnych obwodach. Mamy z tego powodu odłączenia w Kijowie, w obwodach winnickim, wołyńskim, donieckim, dniepropietrowskim, żytomierskim, kijowskim, kirowohradzkim, lwowskim, połtawskim, rówieńskim, sumskim, tarnopolskim, charkowskim, chmielnickim, czerkaskim, czerniowieckim i czernihowskim” – powiedział wiceszef gabinetu prezydenta Kyryło Tymoszenko na antenie ukraińskiej telewizji. Dodał, że prądu pozbawionych jest ok. 7 mln użytkowników.

Czyja rakieta uderzyła w Polskę?

W dniu zmasowanego ostrzału Ukrainy pocisk uderzył także w Polskę, a konkretnie spadł na terenie leżącej niedaleko od granicy z Ukrainą wsi Przewodów (powiat hrubieszowski, woj. lubelskie). W wyniku eksplozji zginęło dwóch obywateli Polski.

Po pojawieniu się informacji o tym, że wystrzelona rakieta była produkcji radzieckiej, zaczęły się trwające wciąż spekulacje. Czy to była pomyłka Rosjan i „zagubiony” pocisk miał pierwotnie trafić w Ukrainę? Czy może jednak kolejna rosyjska prowokacja testująca reakcje NATO i wpisująca się w putinowską taktykę zarządzania strachem.

Jak poinformował jednak po naradzie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego prezydent Andrzej Duda – „Nic nie wskazuje na to, że zdarzenie w Przewodowie – to intencjonalny atak na Polskę i nie mamy żadnych dowodów, że rakieta została wystrzelona przez Rosję.” Jak przekazał prezydent „jest wysokie prawdopodobieństwo, że była to rakieta, która służyła obronie przeciwrakietowej, czyli była użyta przez siły obronne ukraińskie”.

Ocenę Dudy skomentował Pentagon

„Wciąż zbieramy informacje, ale nie widzieliśmy nic, co przeczy wstępnej ocenie prezydenta Andrzeja Dudy, że ten wybuch był najprawdopodobniej wynikiem niefortunnego lądowania w Polsce ukraińskiego pocisku obrony powietrznej” – powiedział szef Pentagonu Lloyd Austin podczas konferencji po wirtualnym spotkaniu Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy.

Takie rozwiązanie zagadki dotyczącej tego „Czyj pocisk spadł na Polskę?” jest sprzeczne z oświadczeniem Wołodymyra Zełenskiego – „Nie mam wątpliwości. To była nie nasza rakieta” – zaznaczył ukraiński prezydent, dodając również, że Ukraina powinna otrzymać dostęp do miejsca wybuchu. Argumentuje on swoje zdanie raportami otrzymanymi od dowództwa armii ukraińskiej, którym „nie może nie wierzyć”. 

Utrzymując zdanie, że rakieta została wystrzelona przez Rosję Zełenski (jeśli skłamał) mógł chcieć uzyskać większe zaangażowanie Zachodu w konflikt. Nic w tym dziwnego, codziennie na terenie Ukrainy mordowani są niewinni ludzie, więc strona ukraińska będzie chwytać się każdej sposobności na uzyskanie większego wsparcia. Nie miałbym więc tutaj do prezydenta Ukrainy pretensji w wypadku jego kłamstwa/pomyłki, tym bardziej że przecież śledztwo wciąż nie jest rozstrzygnięte i może mieć on finalnie racje albo po prostu mylić. 

Gdyby okazało się, że pocisk był rosyjski to nawet jeśli był to „przypadek” należałoby się spodziewać jakichś kroków ze strony NATO. A w przypadku, gdyby pocisk był wystrzelony celowo (co jest mało prawdopodobne), można by się w ramach najostrzejszej możliwej reakcji spodziewać nawet uruchomienia artykułu 5. Czyli „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Zakłada on zbrojną samoobronę w przypadku zaatakowania członka sojuszu. Jednak jest to niemal niemożliwe, gdyż żadne państwo NATO nie chce przecież dalszej eskalacji tego konfliktu, a jego zakończenia.

Odnosząc się do tych zaprzeczeń prezydenta Ukrainy, Lloyd Austin stwierdził, że śledztwo wciąż trwa, ale informacje USA popierają wstępne wnioski Polski. 

Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Mark Milley dodał natomiast, że dzięki dowodom na miejscu wkrótce będzie możliwe dokładne ustalenie, skąd przyleciała rakieta i pod jakim kątem leciała.

Nadzwyczajne posiedzenie NATO

W Brukseli odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Rady Północnoatlantyckiej NATO na poziomie ambasadorów poświęcone wybuchowi w Polsce. Rada Północnoatlantycka jest głównym organem decyzyjnym o charakterze politycznym w strukturze NATO. Każde państwo członkowskie ma w niej swojego reprezentanta. Rada zbiera się na różnych szczeblach co najmniej raz w tygodniu lub za każdym razem, kiedy zachodzi taka potrzeba. Cotygodniowe spotkanie na poziomie ambasadorów wypadło akurat w dzień po tragedii i nie mogło być inaczej, że wybuch w Przewodowie był najważniejszym tematem rozmów..

„Trzeba podkreślić, że odpowiedzialność za ten incydent ponosi Rosja. Z tym zgodzili się wszyscy sojusznicy – (…) bo niezależnie od tego, czy pocisk był rosyjski, czy ukraiński, do tego tragicznego wydarzenia nie doszłoby, gdyby Rosja nie zaatakowała Ukrainy, gdyby nie łamała prawa międzynarodowego i nie dokonywała zbrodni wojennych, atakując cele cywilne w zmasowany sposób” – zaznaczył ambasador Polski przy NATO Tomasz Szatkowski.

Szatkowski powiedział, że podczas posiedzenia „sojusznicy wyrazili swoją solidarność, swoje kondolencje i gotowość do właściwej reakcji, a także pomoc w śledztwie”. „Jak wiemy, na miejscu są już także przedstawiciele naszych sojuszników, którzy współdziałają z naszymi władzami. Jest tu oczywiście konieczne zachowanie odpowiedniej odpowiedzialności i spokoju w tym kontekście” – dodał.

Jak zapewnił, od rozpoczęcia pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę 24 lutego bezpieczeństwo Sojuszu jest „chronione z jeszcze większą czujnością”. „Są uruchomione plany operacyjne, są uruchomione środki tak zwanej podwyższonej czujności – zarówno na lądzie, (jak i) na morzu i w powietrzu. NATO było w stanie śledzić te wydarzenia de facto w czasie rzeczywistym, i w czasie rzeczywistym były również powzięte środki” – dodał.

Wyjaśnił, że „gdyby którykolwiek z pocisków w sposób celowy zmierzał w stronę terytorium Polski, wiedzielibyśmy o tym i moglibyśmy w wielu przypadkach odpowiadać”.

„Natomiast miał miejsce nieprzewidziany incydent. To się wiąże z zupełnie innymi cechami danego obiektu. W związku z tym nie było możliwości przeciwdziałania. (…) To wynika z fizycznych cech przestrzeni elektromagnetycznej i tego, jak sensory zbierają informacje, a także z trajektorii lotu pocisku” – podkreślił.

Premier nie wyklucza jednak zamierzonej prowakacji Rosji

Morawiecki, mimo że w swoim przemówieniu mówił raczej to samo co Szatkowski i Duda nie wykluczył też możliwości, iż Rosjanie chcieli dokładnie takiego efektu i liczyli, że to ukraiński pocisk wystrzelony w ramach samoobrony „zabłądzi” na terytorium NATO. Jak zaznaczył, „nie możemy wykluczyć, że ostrzał infrastruktury tuż przy granicy z Polską to również zamierzona prowokacja robiona z nadzieją, że właśnie do takich sytuacji może dochodzić”. „Na to wskazuje rachunek prawdopodobieństwa” – stwierdził premier.

Osobiście podzielam zdanie premiera, że mogło tak być, bo wiele scenariuszów dotyczących tego zdarzenia jest prawdopodobnych, tym bardziej że śledztwo wciąż nie jest rozstrzygnięte. 

Nie ulega wątpliwości to, że Rosjanom raczej zależy, żeby w jakiś sposób „obrzydzić” nam Ukraińców, którym zdecydowana część polskiego i światowego społeczeństwa współczuje tragedii, a polski rząd i inne państwa stale przesyłają wsparcie pieniężne oraz militarne, które przyczynia się do postępów Ukrainy w walce o swój kraj i suwerenność. 

Każdy, kto logicznie zastanowi się jednak nad tym, kto spowodował, że „czyjś” pocisk spadł na nasze terytorium i zabił dwójkę Polaków, wciąż jednak będzie zdania, że to wina Rosji. No może jest to jakieś paliwo dla tej małej, ale krzykliwej części społeczeństwa, która za Ukraińcami nie przepada i szerzy wobec nich błędne uprzedzenia. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Jeśli to był (bo tego wciąż do końca nie wiemy) ukraiński pocisk to oczywiste, że Ukraińcy po prostu próbowali nim zestrzelić rosyjski pocisk wymierzony w ich infrastrukturę położoną blisko granicy. Nieszczęśliwy wypadek, za który powinni ewentualnie  przeprosić i odpowiednio zadość uczynić rodzinom ofiar. Ale nie zmienia to faktu, iż po raz kolejny trzeba powtórzyć, że za wszystkie ofiary tej wojny odpowiedzialny jest agresor, czyli Rosja. Gdyby nie zmasowany ostrzał, który był wycelowany głównie w infrastrukturę energetyczną, czyli przeciwko cywilom to żaden pocisk by w Polsce nie spadł.

pap/jm

Julian Mordarski

Redaktor Trybuny. Absolwent Polityki Społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie studiuje Dziennikarstwo i Medioznawstwo na WDiB UW. Od 3 lat związany z lewicowymi mediami, aktywnie angażujący się w tematy społeczne i polityczne. Hobbystycznie pasjonuje się piłką nożną, śledząc zarówno rozgrywki krajowe, jak i międzynarodowe.

Poprzedni

Spotkanie Xi Jinpinga z Bidenem

Następny

Żywią i bronią