Zbliżają się spotkania między przywódcami Korei Północnej i Południowej oraz Kim Dzong-una z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Wokół ich formuły, miejsca i spodziewanych efektów nadal jest wiele niepewności.
Prezydent Korei Południowej Mun Dże-in zapewnia, że Pjongjang jest gotow dokonać „całkowitej denuklearyzacji”. jego zdaniem normalizacja relacji między obu państwami koreańskimi i Stanami Zjednoczonymi jest w zasięgu ręki i takim rezultatem powinny zakończyć się oba szczyty – koreański i północnokoreańsko-amerykański. Prezydent Republiki Korei zaznaczył przy tym, że w dotychczasowych negocjacjach nie pojawiały się żadne warunki, które by były nie do zaakceptowania dla USA, takie jak całkowite wycofanie wojsk amerykańskich z Półwyspu Koreańskiego. Jedyne, czego w zamian za porzucenie programu rakietowego i jądrowego oczekuje Pjongjang to według niego gwarancje bezpieczeństwa i na tym opiera się jego optymizm wobec zbliżających się spotkań, bo rezultat spotkania przywódców Korei Południowej i Północnej powinien być zaakceptowany przez Waszyngton.
Tymczasem prezydent Donald Trump, który spotkał się na Florydzie z premierem Japonii Shinzo Abe, wypowiada się na temat swojego spotkania z Kim Dzong-unem bardzo ostrożnie, dodając że jeśli rozmowy „nie będą owocne”, wycofa się z nich.
Nie jest znany ani termin ani miejsce szczytu. Prawdopodobnie będzie to jakieś miejsce w neutralnym kraju, bardzo możliwe, że w Szwajcarii lub w Szwecji. Ta ostatnia została już wcześniej w organizowanie przygotowawczych rozmów między dyplomatami USA i KRLD. Proces jednak postępuje – CIA potwierdziła, że jej szef Mike Pompeo (obecnie desygnowany na sekretarza stanu) odbył w Pjongjangu tajne spotkanie z Kim Dzong-unem. Nawiązał z nim jakoby „bardzo dobry kontakt”.