8 listopada 2024

loader

Niepełne zwycięstwo torysów

Brytyjskiej premier Theresie May udało się wygrać poniedziałkowe głosowanie w sprawie ustawy dotyczącej Brexitu. Nie oznacza to jednak, aby miała całkowicie wolną drogę. Wręcz przeciwnie.

Zasadniczym celem ustawy jest rozwiązanie problemu, który do tej pory blokował postępowanie związane z procesem opuszczania przez Zjednoczone Królestwo Unii Europejskiej. Chodziło, mianowicie, o to, że gdyby po „rozwodzie” Wielkiej Brytanii z UE przestały na Wyspach obowiązywać wytyczne wynikające z prawa unijnego, powstałyby luki prawne. W okresie od przystąpienia Wielkiej Brytanii do Wspólnot Europejskich w 1973 r. takich regulacji powstała wielka liczba. Rząd Theresy May, stając wobec konieczności ekspresowego ich wyłowienia i zastąpienia brytyjskimi aktami prawnymi, postanowił rozwiązać problem od drugiej strony – en bloc włączając do prawa brytyjskiego ustawodawstwo europejskie, przy jednoczesnym uchyleniu zasady mówiącej o pierwszeństwie tego drugiego. Rozwiązanie takie miałoby obowiązywać tymczasowo od dnia formalnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii w marcu 2019 r. Tymczasowo, bo będzie ono sukcesywnie zmieniane, jednak bez tak silnej presji czasu.
Za ustawą głosowało 326 posłów, przeciwko – 290, co jednak istotne, podziały w głosowaniach w sprawach związanych z Brexitem nie do końca pokrywają się z podziałami partyjnymi.
Zdaniem Partii Pracy ustawa jednak stanowi pójście „drogą na skróty”, a nade wszystko ogranicza kontrolę parlamentu nad stanowieniem prawa, wpisano w nią bowiem rozległe uprawnienia dla ministerstw, pozwalające na dokonywanie zmian prawa w formie rozporządzeń. W debacie na temat ustawy uprawnienia te zostały określone jako „przywileje Henryka VIII” („Henry VIII powers”), przywołując tradycję ograniczania uprawnień parlamentu przez dążącego do absolutystycznej władzy monarchę. Rzecz w tym, że podobnego zdania – iż jest to rozwiązanie stojące w sprzeczności z duchem brytyjskiego prawa – jest również część posłów konserwatywnych. W sytuacji, w której torysi, aby rządzić, muszą mieć poparcie Północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów – sojusznika dość niepewnego – może to oznaczać problemy.
Partia Pracy domaga się także wpisania do ustawy poprawek dających gwarancje praw pracowniczych, praw człowieka i ustawodawstwa dotyczącego środowiska.
Wśród labourzystów pojawili się jednak także rebelianci – siedniu deputowanych Labourzystów głosowało za ustawą, dalszych sześciu się wstrzymało, łamiąc dyscyplinę partyjną. Pomogło to rządowi powiększyć przewagę nawet wobec faktu, że w szeregach torysów również pojawiają się rebelianci (a może się okazać, że ich liczba jest jeszcze większa niż dwanaścioro, którzy na obecnym etapie zagrozili buntem), ale i tak jest to przewaga stosunkowo niewielka.
Poniedziałkowe głosowanie nie zakończyło jeszcze procedury wymaganej, aby ustawa formalnie została przyjęta. Trafi ona teraz do komisji, w których to, która ze stron ma większość może układać się różnie – właśnie z powodu, że poglądy deputowanych nie zawsze pokrywają się z poglądami ich partii. Theresa May musi zatem poważnie liczyć się z mnóstwem szczegółowych poprawek, które mogą nawet wywrócić całą konstrukcję, zanim dojdzie do ponownego głosowania w październiku.

trybuna.info

Poprzedni

Wojna na górze

Następny

Zdarzyło się 11 września