Usuario Barcex – Wikimedia
Lot Airbusa A320 Primo Levi nr AZ 1586 z Cagliari do Rzymu z dnia 14 października był ostatnim lotem flagowego przewoźnika włoskiego Alitalia, który przegrał walkę z ekonomią. Mówi się, że to głównie pracownicy uziemili włoskiego przewoźnika, a kto inny, że poprzednie ekipy rządzące na półwyspie apenińskim niepotrzebnie napompowały włoskie linie lotnicze zbyt dużą ilością etatów. W pewnym sensie to symboliczne zjawisko, które odzwierciedla kondycję włoskiej gospodarki.
We wszystkich powiązanych z Alitalią firmach pracowało 25 tysięcy osób, czyli 180 pracowników na jeden samolot. Według włoskiego dziennika Corriere della Sera włoski przewoźnika tracił dziennie aż 1,5 mln euro. W 2019 roku do każdego z 23 milionów pasażerów linii lotniczych dopłacała aż 24 euro, a mimo to nie ustawały strajki załogi, domagającej się podwyżek i zmniejszenia czasu pracy. Każda próba restrukturyzacji kończyła się tym samym: włoskim strajkiem. Potwierdzam słowa znajomego konsula honorowego, że właściwie to nie ma specjalnej różnicy, czy w Alitalii trwa strajk, czy nie, bo poziom obsługi jest taki sam. Alitalia nie przynosiła zysków od ponad 20 lat, zmagała się z konkurencją tanich linii lotniczych, jak i z konkurencyjną ofertą krajowych i prywatnych linii kolejowych. Od kilku lat znajdowała się w stanie ochrony przed bankructwem. Kryzys docisnęła pandemia COVID-19, która w 2020 roku wstrzymała międzynarodowy ruch powietrzny. Kupnem linii interesowała się między innymi Lufthansa, ale także EasyJet i Wizz Air. Żadna z tych ofert nie spotkała się jednak z przychylnością włoskich władz. W swoim czasie, kiedy premierem był Silvio Berlusconi próbował ratować Alitalię przy pomocy Prezydenta Rosji Władimir Putina, ale projekt upadł, kiedy ten podał się do dymisji w 2011 roku.
Alitalia została założona w Rzymie 16 września 1946 roku pod nazwą di „Alitalia-Aerolinee Italiane Internazionali”, a pierwszy lot odbył się 5 maja 1947 na trasie Turyn-Rzym-Katania, prawdziwy przelot z północy na południe. Dwa miesiące później ma miejsce pierwszy lot międzynarodowy z Rzymu do Oslo. A już w marcu 1948 można było odnotować pierwszy lot międzykontynentalny trwający aż 36 godzin – połączenie z Mediolanu do Buenos Aires z międzylądowaniem z Rzymu, Dakarze, Nata, Rio de Janeiro i São Paulo. Alitalia przez ponad siedem dekad stworzyła siatkę lotów do 50 krajów, w tym także do Polski. Uosabiała słynne włoskie La Dolce Vita, a pod koniec lat 60’tych ustępowała jedynie brytyjskim British Airways i francuskim Air France, który swoją drogą też ma najlepsze dni za sobą. Przewoziła gwiazdy filmowe między Włochami a Hollywood, a ich ulotki reklamowe zdobiła między innymi twarz Sophii Loren. Przewiozła setki milionów ludzi w najdalsze zakątki świata i przez 75 lat swego istnienia zaliczyła tylko 10 wypadków z ofiarami śmiertelnymi.
Od teraz będzie ITA – Italia Trasporto Aereo, która przyjmie inny model biznesowy ze znacznie skromniejszymi ambicjami i jak można się spodziewać nie będzie się martwił protestami pracowników, kiedy będzie prowadził redukcję etatów. Pierwszy lot pod nową marką ITA odleciał w piątek po godz. 6 rano z Mediolanu do Bari. Zostało to uczczone napisem na maszynie “Born in 2021” w kolorach włoskiej flagi. Patrząc na cały obraz nachodzi mnie refleksja, że nasz państwowy przewoźnik LOT powinien się solidnie przyjrzeć włoskiej koleżance i poważnie zastanowić, co zrobić, żeby w przyszłości nie podzielić jej losu.