Rok temu, gdy rosyjskie czołgi przekroczyły granice niepodległej Ukrainy, a na tamtejsze miasta i wsie poleciały rosyjskie rakiety i bomby, napisałem tekst pod znamiennym tytułem „Swołocz”.
Wedle słownika jest to pogardliwe określenie „osoby postępującej nieuczciwie lub podle”. Ale też tym mianem słownik każe nazywać „ludzi budzących odrazę swoim zachowaniem lub wyglądem”.
Dwanaście miesięcy temu, wbrew wielu symetryzującycym obrońcom Rosjan napisałem, że „agresor nie ma kultury. Agresor jest barbarzyńcą. Naród zaś, który do tego barbarzyństwa dopuścił, wart jest tylko tytułowego określenia”. Po Buczy, Mariupolu, okradaniu z wszystkiego, co się da, a nade wszystko niszczeniu ukraińskiej infrastruktury cywilnej, miano swołoczy, wciąż do Rosjan pasuje jak ulał. A nawet bardziej. Naród, który przez 12 miesięcy nie obalił Putina, a wręcz przeciwnie, wspiera go jak może i z radością wysyła swych synów, by mordowali ludzi w sąsiednim kraju, jest godzien pogardy. Nic Rosjan nie usprawiedliwia. Opowieści o wszechobecnej propagandzie, to bzdura. Ci, którzy wychowali się w komunie wiedzą, że jak ktoś chciał, to wiedział, jak jest naprawdę. Mimo że w tych czasach nie było internetu. Dziś tłumaczenie Rosjan niewiedzą jest głupie. Są mordercami, w stopniu tym samym, co ich przywódca – Jego Najwyższa Swołocz, prezydent Federacji Rosyjskiej, Władimir Władimirowicz Putin.