8 listopada 2024

loader

Protesty w republice mułów

Protesty w Iranie ogarnęły cały kraj, w konfrontacjach między demonstrantami i siłami porządkowymi zginęło już ponad 20 osób. Do obywateli przemówił prezydent Hasan Rouhani, ale jego wystąpienie nie wystarczy, by uspokoić sytuację.

Ofiary śmiertelne padły, gdy policja i paramilitarna formacja basidżów, część Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, strzelały do tłumów idących na bazy wojskowe i posterunki policji. Ponad czterystu demonstrantów zostało aresztowanych.
Protesty rozpoczęły się w drugim co do wielkości mieście w Iranie – Meszhedzie w północno-wschodniej części kraju. Ludzie wyszli na ulice, wyrażając złość przede wszystkim z powodu sytuacji ekonomicznej w państwie, która nie ulega spodziewanej poprawie po zawarciu porozumienia nuklearnego i związanym z nim otwarciu na zachód. Manifestantki i manifestanci wykrzykiwali hasła, w których w ostrych słowach krytykowali elitę polityczną złożoną z szyickich duchownych. Niebezpodstawnie zarzucali jej przywłaszczanie sobie dochodów, jakie płyną do kraju po otwarciu i niedzielenie się nimi z ogółem społeczeństwa. – Obecny rząd jest bardzo elitystyczny, biurokratyczne i technokratyczne elity są bardzo odległe od bolączek zwykłych ludzi – podsumował sytuację analityk portalu Middle East Eye (Oko na Bliski Wschód) Mahan Abedin.
Na eskalację przemocy zareagował także prezydent Hasan Rouhani, czyli człowiek, który jeszcze kilka lat temu był dla Irańczyków wielką nadzieją na zmiany na lepsze. W ostatnich miesiącach zyskiwał także szacunek społeczeństwa stanowczością, z jaką odpowiadał na ataki Donalda Trumpa pod adresem Teheranu. Jego przemówienie może jednak tylko rozczarowywać. Rouhani teoretycznie wyraził zrozumienie dla młodych ludzi, którzy wyszli na ulice, zaniepokojeni sytuacją gospodarczą, brakiem przejrzystości w życiu publicznym i przypadkami korupcji. Ważniejsze jest jednak to, że stwierdził, iż obywatele mają prawo protestować, ale nie wolno pozwalać na zakłócanie porządku publicznego i mienia, toteż rząd nie będzie tolerował agresywnych grup wszczynających zamieszki. Dowództwo Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej wprost natomiast zagroziło, że bunt będzie stłumiony „żelazną pięścią”, a minister spraw wewnętrznych Abdolrahman Rahmani Fazli ostrzegł, że demonstranci „nadużywający cierpliwości policji” będą odpowiedzialni za dalsze akty przemocy. W niedzielę władze Iranu zaczęły również utrudniać dostęp do mediów społecznościowych, w których relacjonowano przebieg protestów.
Lokalne władze Iranu w regionach, gdzie protesty narastają najszybciej, zdają się zaskoczone rozwojem sytuacji. Komentując demonstracje, nie wykraczają poza rytualne komentarze o „obcej ingerencji” i „agitatorach”, za sprawą których pokojowe protesty przeradzają się w akty przemocy. Tak sytuację skomentowano w Dorud w prowincji Lorestan, gdzie ostatniej nocy zginęły dwie osoby – według doniesień świadków stało się to, gdy siły porządkowe otworzyły ogień do tłumu szturmującego siedzibę gubernatora.
Ali Ansari, badacz najnowszej historii Iranu na University of St. Andrews uważa, że protesty mogły zostać rozpoczęte przez organizacje konserwatywnej opozycji wobec Rouhaniego, która miała nadzieję skorzystać na narastającym niezadowoleniu społecznym, związanym z rozczarowaniem efektami otwarcia na zachód. Sytuacja jednak wymknęła się spod kontroli. Obecnie manifestanci krzyczą już nie tylko o „mułłach-złodziejach”. Na protestach powszechnie padają hasła rezygnacji z ustroju republiki islamskiej. Takie hasła padły m.in. 30 grudnia na demonstracji w Hamedanie, gdzie tłum zebrał się pod siedzibą gubernatora. W Teheranie wprost krzyczano „Śmierć Chameneiemu”, „precz z republiką mułłów” i „śmierć dyktatorowi”, zanim demonstracja studentów starła się z policją. Tak samo stało się w Szirazie, Ghom i Raszcie. Niszczenie portretów Najwyższego Przywódcy odnotowano także na marszach w innych miastach. Na niektórych niszczono również podobizny Rouhaniego.
Najwyższy przywódca duchowo-polityczny kraju, ajatollah Ali Chamenei na razie ograniczył się do oświadczenia opublikowanego na stronie internetowej, w którym odpowiedzialność za rozruchy zrzuca na „zagranicznych wrogów”.

trybuna.info

Poprzedni

Przywracanie Ameryce wielkości – desperacji ciąg dalszy

Następny

W nowym roku już bez długów