9 grudnia 2024

loader

Rewelacje Trumpa i konkurencji

Nie daje nam swymi rewelacjami dnia spokoju Donald Trump, kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta USA. Po raz trzeci powrócił do zagrożenia sfałszowania wyborów prezydenckich przez rywalkę z Partii Demokratycznej, Hillary Clinton.

Nie wygląda to już na chlapnięcie bzdury na wiecu, ale na przemyślaną taktykę na ostatnie 3 miesiące kampanii wyborczej, taktykę wciskania ciemnoty w myśl słów klasyka znad Wisły, że „ciemny lud to kupi”. I Trump organizuje zastępy Ochotniczych Obserwatorów Wyborów Trumpa.
Rzecz w tym, że nie suma oddanych głosów w całym kraju liczy się, bowiem wybory są organizowane w stanach – w pierwszy wtorek po pierwszym poniedziałku listopada (tym razem 8-go) – gdzie wybiera się elektorów. Dopiero ci wybierają prezydenta w pierwszy poniedziałek po drugiej środzie grudnia i odbywa się w parlamentach stanowych. Oczywiście, już 9 listopada wiadomo, kto ma ilu elektorów. Ale niemożnością jest, aby rząd centralny mógł fałszować wybory elektorów stanowych.
Inna bomba to ogłoszenie przez rzeczniczkę Trumpa, że „to Barack Obama wkroczył do Afganistanu, tworząc kolejny problem”. Obama objął prezydenturę 20 stycznia 2009 r., a wojska do Afganistanu – żeby obalić reżim talibów – wysłał republikanin George Bush młodszy po zamachu na wieżowce WTC w 2001 r. Rzeczniczka w ten sposób broniła innej bzdury Trumpa, powtarzanej przez niego z lubością, że to Obama i Clinton, jako jego sekretarz stanu, założyli – dosłownie – Państwo Islamskie. Kalif Abu Bakr al-Bagdadi proklamował jego powstanie w czerwcu 2014 r., kiedy Clinton nie była sekretarzem stanu od półtora roku.
Powstaje pytanie, czy opowieści Trumpa i jego ludzi to wiara, że „ciemny lud…”, czy faktycznie sami w to wierzą? Wiadomo, Amerykanie mają wiele zalet, ale znajomość historii i geografii nie jest ich, delikatnie mówiąc, mocną stroną. Sarah Palin, kandydatka republikanów na wiceprezydenta, opowiadała w 2008 r., że Afryka to takie państwo, a Alaska, której była gubernatorką, ma granicę lądową z Rosją.
Demokraci podjęli samoobronę przed rewelacjami Trumpa i rzucili na rynek własną: szef sztabu kampanii Trumpa, Paul Manafort, miał dostać w gotówce 12,7 mln dola. od Partii Regionów byłego prezydenta Ukrainy, Wiktora Janukowycza. Ogłosił to sprzyjający demokratom dziennik „New York Times”, który powołał się na śledczych ukraińskiego Krajowego Urzędu Antykorupcyjnego. Ci twierdzą, że wypłaty zarejestrowane w znalezionych dokumentach były częścią nielegalnego systemu wydatków pozaksięgowych. Manafort oczywiście zaprzeczył.
Według „NYT”, który badał sprawę w Kijowie, Manafort odegrał kluczową rolę przy sprzedaży aktywów ukraińskiej telewizji kablowej firmie należącej do Olega Deripaski, oligarchy rosyjskiego związanego z prezydentem Władimirem Putinem.
Za ciosem poszedł szef kampanii wyborczej Hillary Clinton, Robby Mook, który zażądał: „Zważywszy na proputinowskie stanowisko Trumpa i niedawne włamanie rządu rosyjskiego do komputerów Partii Demokratycznej, ma on obowiązek ujawnić powiązania Manaforta i wszystkich innych doradców oraz pracowników swojej kampanii ze strukturami rosyjskimi lub prokremlowskimi”.

trybuna.info

Poprzedni

Inwestycja, która się nie zwróci

Następny

Czuj duch