8 listopada 2024

loader

Rosja. Przewrót i po przewrocie

fot. Twitter

Przywódca grupy najemników Wagnera Jewgienij Prigożyn podjął próbę przewrotu przeciwko rosyjskiemu dowództwu wojskowemu. Po zajęciu głównej siedziby w Rostowie nad Donem rozpoczął marsz na Moskwę, ale ostatecznie wycofał się, ogłaszając powrót swoich ludzi do obozów wojskowych.

Jewgienij Prigożyn jest 62-letnim przywódcą prywatnej paramilitarnej Grupy Wagnera. Człowiek nazywany „kucharzem Putina” postanowił zbuntować się przeciwko rosyjskiemu dowództwu wojskowemu, które od miesięcy krytykował za sposób prowadzenia wojny na Ukrainie. Jego ludzie, bez oddania ani jednego strzału, przejęli kontrolę nad wojskową siedzibą w Rostowie nad Donem na południu Rosji i ruszyli w kierunku Moskwy.

Co Doprowadziło do Próby Zamachu?

Najemnicy Wagnera odgrywali kluczową rolę na froncie ukraińskim, często zastępując regularne siły rosyjskie. Prigożyn, który przyznał się do założenia tej grupy dopiero w 2022 roku, wielokrotnie obwiniał rosyjskie dowództwo wojskowe za niepowodzenia na Ukrainie, zarzucając im korupcję i niewystarczające wsparcie. Jego frustracja osiągnęła punkt krytyczny, gdy regularne oddziały rosyjskiej armii zaatakowały jeden z obozów wagnerowców, co skutkowało licznymi ofiarami śmiertelnymi. Oznajmił wówczas, że zamierza „przywrócić sprawiedliwość” w siłach zbrojnych i wezwał, by nie okazywać mu sprzeciwu.

„Stawiam hipotezę, że Prigożyn skupił się na ministerstwie obrony ze względów komunikacyjnych: lepiej było nie występować jako chciwy władzy watażka, przeciwstawiając się bezpośrednio Putinowi. – ocenił badacz w Centrum Rosja-Eurazja Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych oraz specjalista ds. armii rosyjskiej Dimitri Minic.

Jak działał Prigożyn?

W sobotę w godzinach porannych Prigożyn oznajmił, że znajduje się w kwaterze Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem i oczekuje tam na przybycie ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu oraz szefa Sztabu Generalnego generała Walerija Gierasimowa. Zagroził, że w przeciwnym razie wagnerowcy „pójdą na Moskwę”.

Szojgu i Gierasimow nie stawili się na wezwanie właściciela Grupy Wagnera i po zajęciu obiektów wojskowych w Rostowie nad Donem kolumna najemników ruszyła w kierunku stolicy Rosji. Według rosyjskiego blogera wojskowego kolumna składała się z 150 do 400 pojazdów i szybko posuwała się naprzód. Prigożyn groził, że pójdzie „do końca” ze swoimi około 25 000 ludźmi. Początkowo nie ustępował i siłą sprzeciwiał się przywódcy kraju. „Wkrótce będziemy mieli nowego prezydenta” – wynikało z przekazu przywódcy Grupy Wagnera w sieciach społecznościowych.

Reakcja Moskwy

Prezydent Putin potępił działania Prigożyna jako „cios w plecy Rosji” i oskarżył go o stworzenie „śmiertelnego zagrożenia” dla kraju, ryzykując wywołanie wojny domowej. Przywódcy obu izb parlamentu wezwali obywateli do wsparcia prezydenta Putina, a wysocy rangą oficerowie wojskowi potępili działania Prigożyna. Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) wszczęła przeciwko buntownikowi sprawę karną dotyczącą organizacji zbrojnego buntu.

W regionach, w których zaobserwowano oddziały Wagnera, wprowadzono „reżim antyterrorystyczny”. Na drodze do stolicy Rosji ustawiono ciężarówki, aby spowolnić postęp kolumny, a także wykopano doły w jezdni. Jak poinformowała czeczeńska stacja „Grozny” na kanale Telegram, na ulicach Moskwy rozmieszczono również 3 tys. elitarnych czeczeńskich żołnierzy 

Chociaż nie doszło do większych starć, w mediach społecznościowych pojawiły się filmy pokazujące rosyjskie śmigłowce w rejonach dotkniętych konfliktem, a także ataki na pozycje wagnerowców. W Woroneżu doszło do eksplozji zbiornika na ropę, choć nie wiadomo kto był za to odpowiedzialny.

Odwrót

Prigożyn ostatecznie się wycofał. W oświadczeniu audio oznajmił, że Grupa Wagnera dotarła na odległość 200 km od Moskwy i w tym czasie „nie przelała ani jednej kropli krwi swych żołnierzy”. Dodał, że „teraz nastąpił moment, gdy może dojść do tego przelewu krwi”, wobec czego „zdając sobie sprawę z odpowiedzialności” za taką sytuację najemnicy rozpoczynają odwrót, aby tego uniknąć.

Krótko wcześniej kancelaria prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki podała, że rozmawiał on z Prigożynem i ten zgodził się zatrzymać kolumnę najemników idącą na Moskwę. Jak oświadczył Mińsk, Łukaszenka prowadził te rozmowy w porozumieniu z Władimirem Putinem. Kancelaria Łukaszenki twierdzi, iż pośredniczył on w porozumieniu o wstrzymaniu marszu Grupy Wagnera w zamian za gwarancje bezpieczeństwa.

Doniesienia o odwrocie Grupy Wagnera nastąpiły w czasie, gdy – według rozmaitych doniesień – oddziały w liczbie około 5 tys. ludzi znajdowały się na terenach kilku obwodów Rosji. Pojawiły się informacje, trudne do zweryfikowania, o obecności najemników już w obwodzie moskiewskim – w Sierpuchowie i Kaszyrze.

W ramach porozumienia kończącego zbrojny bunt właściciel Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn wyjedzie na Białoruś, a sprawa karna przeciwko niemu będzie umorzona – podała agencja Reutera powołując się na Kreml. Reuters relacjonując wypowiedzi rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa podał, że najemnicy, którzy wzięli udział w buncie nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Ci zaś, którzy odmówili udziału w marszu Grupy Wagnera na Moskwę podpiszą kontrakty z ministerstwem obrony Rosji.

Kreml w obliczu niestabilności

„Obraz Putina, występującego w telewizji państwowej, wzywającego do przerwania zbrojnej rebelii i ostrzegającego przed nową rewolucją październikową, a następnie potrzebującego mediacji od zagranicznego przywódcy, będzie mieć długofalowe konsekwencje” – przewiduje amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW). 

„Kreml stoi w obliczu niestabilności. Porozumienie wynegocjowane przez Łukaszenkę to rozwiązanie doraźne, nie długofalowe, a bunt Prigożyna wyeksponował poważne słabości Kremla i resortu obrony” – podkreślili amerykańscy analitycy.

Według ich oceny rebelia zademonstrowała słabość rosyjskich struktur bezpieczeństwa i pokazała, że Putin nie jest w stanie użyć ich odpowiednio szybko, by odpowiedzieć na wewnętrzne zagrożenie, co jeszcze bardziej naruszyło jego monopol na przemoc.

Błyskawiczny marsz Prigożyna ośmieszył rosyjskie siły regularne, a także zademonstrował kremlowskim elitom, że prywatna armia najemników, oddzielona od państwa, może osiągnąć imponujące wyniki. Pokazał również degradację rezerw wojskowych w sytuacji, gdy większość armii jest na Ukrainie, a także ryzyka związane z angażowaniem niedoświadczonych poborowych do obrony granic.

Analizując sytuację Alaksandra Łukaszenki, który miał odegrać kluczową rolę w doprowadzeniu do „deeskalacji” i wynegocjowaniu porozumienia pomiędzy Prigożynem i Kremlem, ISW ocenił, że polityk ten wzmocnił swoje karty.

„Punkt widzenia, według którego Łukaszenka odegrał bezpośrednią rolę w powstrzymaniu zbrojnego marszu na Moskwę, jest upokarzający dla Putina. Mogło to zagwarantować Łukaszence inne korzyści” – przypuszcza ISW, wskazując, że białoruski autorytarny lider będzie zapewne dążyć do opóźnienia sformalizowania państwa związkowego z Rosją oraz niedopuszczenia do zaangażowania wojsk białoruskich na Ukrainie.

„Ugoda wynegocjowana przez Łukaszenkę prawdopodobnie wyeliminuje Grupę Wagnera jako niezależnego aktora w obecnej formie, chociaż pewne elementy (tej formacji) mogą przetrwać” – czytamy w analizie ISW.

Ośrodek ocenił także, że bunt Prigożyna zademonstrował, iż Rosja nie posiada odpowiednich rezerw wojskowych. Struktury bezpieczeństwa wewnętrznego nie zdołały odpowiednio zareagować i zapobiec zajmowaniu obiektów militarnych oraz marszowi na Moskwę. Gdyby Prigożyn wydał taki rozkaz, jego siły mogłyby dojść do przedmieść stolicy – przyznali eksperci ISW.

Planował to od dłuższego czasu?

Amerykański wywiad uważa, że właściciel najemniczej Grupy Wagnera planował konfrontację z wojskowymi przywódcami Rosji od „dłuższego czasu”, zaś służby informowały o tych przygotowaniach Kongres USA – podała telewizja CNN, powołując się na przedstawicieli agencji wywiadowczych.

Według źródeł CNN, mimo wiedzy o przygotowaniach Prigożyna, nie było jasne, jaki jest jego ostateczny cel. Jednym z sygnałów wskazujących na zamiary watażki miały być ruchy jego wojsk i gromadzenie sprzętu na okupowanych terenach Ukrainy, przy granicy z Rosją, o czym poinformowano w tym tygodniu ośmiu czołowych parlamentarzystów – szefów partii w obu izbach i szefów komisji ds. wywiadu.

Jeden z rozmówców telewizji przyznał, że mimo to „wszystko stało się bardzo szybko” i zaskoczyło decydentów po obu stronach oceanu. Dodał też, że trudno było określić, jak poważny w swoich pogróżkach wobec rosyjskich władz jest Prigożyn. Amerykańscy i zachodni oficjele mieli też odnosić do sprawy ze wstrzemięźliwością, aby ich wypowiedzi nie zostały wykorzystane przez reżim Putina jako dowód na udział Zachodu w tym kryzysie.

Wpływ na wojnę na Ukrainie

Wpływ tej rebelii na wojnę na Ukrainie jest trudny do oszacowania. Bunt Grupy Wagnera stanowi najpoważniejsze wyzwanie dla długiej władzy Putina i najpoważniejszy kryzys bezpieczeństwa w Rosji od czasu jego objęcia władzy pod koniec 1999 roku. To osłabiło rosyjską obronę w czasie, gdy Kijów prowadzi kontrofensywę w celu odzyskania swojego terytorium. Ukraina po zakomunikowaniu, że „monitoruje” starcie między Prigożynem a Putinem, ogłosiła kilka postępów swojej armii na wschodzie kraju.

Reszta świata zachowała ostrożność wobec tego niezwykłego buntu. Wiele stolic, w tym Waszyngton, Londyn, Paryż, Berlin i Rzym, spędziło dzień obserwując rozwój sytuacji i wymieniając informacje.

Pozostaje pytanie, co w rzeczywistości skłoniło Prigożyna do zawrócenia i zatrzymania marszu na Moskwę. Czy rzeczywiście wystarczył telefon od Łukaszenki ze standardowymi gwarancjami bezpieczeństwa, czy jednak doszło do jakiegoś szerszego układu zakulisowego?

DT/PAP

Redakcja

Poprzedni

Kryzys finansowy szpitali powiatowych

Następny

Monowładza kagebistów