2 grudnia 2024

loader

Rozwiązany parlament usuwa prezydenta

fot. Presidencia Perú Flickr (Pedro Castillo i Dina Boluarte)

Prezydent Peru Pedro Castillo został aresztowany przez siły bezpieczeństwa po tym, jak peruwiański parlament przegłosował jego dymisję i zaprzysiągł nową prezydentkę Dine Boluarte. Wcześniej szef państwa ogłosił rozwiązanie parlamentu, a także wprowadził w kraju stan wyjątkowy.

Sytuacja w Peru jest napięta. Prezydent Pedro Castillo został usunięty z urzędu przez parlament i zatrzymany pod zarzutem „buntu” po tym, jak w orędziu do narodu wygłoszonym na kilka godzin przed zaplanowanym już wcześniej głosowaniem w sprawie jego impeachmentu zadeklarował czasowe rozwiązanie Kongresu Republiki i powołanie „rządu nadzwyczajnego”, a także wyłonienie jak najszybciej nowego Kongresu, wyposażonego w konstytucyjne uprawnienia w celu opracowania nowej konstytucji w terminie nieprzekraczającym dziewięciu miesięcy. 

Wywołało to dymisje kluczowych ministrów z rządu Castillo i oskarżenia o „zamach stanu” ze strony członków opozycji i jego dotychczasowych sojuszników. Policja i siły zbrojne ostrzegły go, że droga, którą obrał – jest niekonstytucyjna.

Ignorując decyzję o rozwiązaniu, peruwiański Kongres zebrał się i przegłosował impeachment polityka. Za dymisją prezydenta głosowało 101 ze 130 parlamentarzystów. Castillo został oskarżony o „moralną niezdolność” do kierowania państwem i obarczono go winą również za powtarzające się kryzysy ministerialne i utworzenie czterech rządów w ciągu ośmiu miesięcy, co jest bezprecedensowym faktem w Peru. 

Przed głosowaniem oprócz decyzji o rozwiązaniu parlamentu Castillo zarządził nocną godzinę policyjną od 22 do 4 rano oraz reorganizację sądownictwa i prokuratury, która prowadzi przeciwko niemu dochodzenie w sprawie korupcji i handlu wpływami. 

Po inpeachmencie i aresztowaniu Castillo peruwiańska policja oznaczyła go na Twitterze jako ex-prezydenta. Peruwiańskie służby i jego przeciwnicy argumentują zatrzymanie byłego już prezydenta tym, że próbował dokonać zamachu stanu, odsuwając na bok kongres. „Pedro Castillo był dyktatorem tylko przez dwie godziny” – napisał na Twitterze Ivan Lanegra, sekretarz generalny peruwiańskiej organizacji pozarządowej Transparencia.

Przed oskarżeniem Stany Zjednoczone zażądały od Castillo „cofnięcia jego decyzji”, zanim oświadczyły oficjalnie, że nie uważają go już za prezydenta. „Rozumiem, że biorąc pod uwagę działania Kongresu, jest teraz byłym prezydentem” – powiedział dziennikarzom rzecznik Departamentu Stanu Ned Price, przekazując mediom, że prawodawcy słusznie podjęli „działania naprawcze” zgodnie z zasadami demokracji.

Lewicowy rząd kolumbijski deklarując solidarność z narodem peruwiańskim wezwał tamtejszych polityków do „rozwiązywania problemów w drodze dialogu”, wyrażając jednocześnie potępienie „wszelkich zamachów na demokrację niezależnie od tego z jakiej strony pochodzą”.

W obronie Castillo wystąpił na Twitterze prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador – „Fundamentalną zasadą naszej polityki zagranicznej jest nie interweniowanie i poszanowanie zasady samookreślenie narodów. Uważamy jednak za godne ubolewania gdy przeważają interesy elit ekonomicznych i politycznych. Od początku prezydentury Pedro Castillo narastała wokół niego nieprzyjazna atmosfera”.

Miał być inny a okazał się taki jak inni

Castillo został prezydentem, wygrywając wybory w czerwcu ubiegłego roku z historycznie najmniejszą przewagą głosów. Wcześniej jako człowiek z małej wioski był w dużej mierze nieznany, dopóki pięć lat temu nie poprowadził ogólnokrajowego strajku, który zmusił ówczesny rząd do wyrażenia zgody na podwyżki płac.

Działacz związkowy i rolnik pracujący przez 24 lata jako nauczyciel w szkole podstawowej nie miał żadnego doświadczenia w rządzeniu i objął urząd jako „człowiek z ludu”, zobowiązując się do wspierania biednych Peruwiańczyków, którzy zostali pozostawieni w tyle w czasach wzrostu gospodarczego. Jednym z jego haseł było „Nigdy więcej biednych w bogatym kraju”.

Jego wygrana była wyrazem ogromnego rozczarowania elitą polityczną po licznych skandalach korupcyjnych. Jednak szybko również wobec niego pojawiły się takie zarzuty. Przeciwko Casitillo toczy się obecnie pięć wstępnych dochodzeń karnych w sprawie zarzutów korupcyjnych podczas sprawowania urzędu. 

Obejmują one zarzut prokuratury dotyczący tego, że kierował „siatką przestępczą”, która ingerowała w instytucje publiczne, takie jak Ministerstwo Transportu i Komunikacji, Ministerstwo Mieszkalnictwa i państwowa firma naftowa Peru. Castillo miał wpływać na publiczne przetargi i przynosić korzyści określonym firmom i swoim bliskim. Oskarżony jest również o utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości i plagiat swojej pracy uniwersyteckiej.

Castillo wielokrotnie zaprzeczał wszystkim zarzutom i powtarzał gotowość do współpracy w każdym dochodzeniu. Twierdzi, że zarzuty są wynikiem polowania na niego i spisku grup, które nie zaakceptowały zwycięstwa człowieka spoza elit.

Niezależnie od tego, czy Castillo jest winny, czy niewinny to popełnione przez niego błędy – być może z powodu braku doświadcznia – kosztowały go władze. Faktem jest, że niemal każdy prezydent w ostatnich 40 latach rządów w Peru był zamieszany w skandale korupcyjne. Problemem nie jest tutaj Castillo, a cała polityczna elita Peru, do której obejmując najwyższe stanowisko w państwie dołączył były prezydent. 

Nowa prezydentka

Dotychczasowa wiceprezydentka Castillo, Dina Boluarte, opisała w swoim oświadczeniu jego posunięcia jako próbę zamachu stanu pogłębiającą kryzys polityczny. 

Parlament po przeprowadzeniu impeachmentu prezydenta wezwał ją do objęcia najwyższego urzędu i kilka godzin później została zaprzysiężona, stając się tym samym pierwszą kobiecą głową państwa w historii Peru. 

Boluarte wezwała do politycznego rozejmu i utworzenia rządu jedności narodowej. 

Wcześniej przez wiele lat świeżo upieczona prezydentka sprawowała stanowisko prawniczki i kierowniczki jednego z biur Krajowego Rejestru Identyfikacji i Stanu Cywilnego.

W 2018 roku anonimowa urzędniczka po raz pierwszy zaangażowała się w politykę i jako kandydatka marksistowsko-leninowskiej partii Wolne Peru, ubiegała się o urząd burmistrzyni jednej z dzielnic Limy, Surquillo, w której mieszka. Uzyskała ledwo 2,8 proc. głosów, ale od czegoś trzeba przecież zacząć. 

Później uczestniczyła również w przedterminowych wyborach parlamentarnych w 2020 roku również z ramienia Wolnego Peru, choć ponownie bez sukcesu, bo nie uzyskała miejsca w Kongresie. Mimo braku sukcesów wyborczych została wybrana przez sekretarza generalnego partii Vladimira Cerrona do stworzenia zwycięskiej formuły prezydenckiej z Pedro Castillo. 

Już jako wiceprezydentka i Ministra Rozwoju i Integracji Społecznej została na początku roku wydalona z partii za publiczną krytykę sekretarza generalnego i linii partii, gdyż – jak to ujęto – wszelkie różnice zdań mogą być wyrażane jedynie na forum wewnątrz partyjnym.

Impechment w Peru to nie ewenement

Od lat Peru stale jest w kryzysie politycznym, a Kongres i prezydenci stale próbują się wzajemnie odwoływać. Gdyż w Peru zarówno prezydent może znieść Kongres, jak i ten prezydenta. Może to rodzić komplikacje i po prostu wygrywa silniejszy. Dlatego też niektórzy eksperci tacy jak np. Eduardo Gamarra (profesor nauk politycznych i stosunków międzynardodowych na Międzynarodowym Uniwersytecie Florydy) uważają, że technicznie rzecz biorąc zamachu stanu, o którym każdy teraz mówi – nie było.

Był to szósty wniosek o impeachment peruwiańskiego parlamentu za „moralną nieudolność” wobec urzędującego prezydenta od 2017 r., po Pedro Pablo Kuczynskim w 2018 r. i Martinie Vizcarrze w 2020 r. 

Rozwiązanie Kongresu przez Vincarzare w 2019 roku przyniosło mu odwołanie w kolejnym roku, co wywołało brutalnie stłumione przez jego następce demonstracje, w których zginęły dwie osoby, a sto zostało rannych. Oburzenie opinii publicznej wzbudził wówczas fakt, że prezydent został odsunięty od urzędu za korupcję sprzed lat przez również oskarżanych o to samo posłów. Tym, który zastąpił Vizcarre był prawicowy polityk Manuel Merino, który na tyle mocno przesadził z brutalnością, że po 5 dniach protestów został przymusowo wymieniony na centrystę Francisco Sagastiego, który przetrwał 9 miesięcy przed nadejściem „człowieka z ludu” Pedro Castillo, który był odpowiedzią na nienawiść Peruwiańczyków wobec umoczonego po uszy w aferach korupcyjnych Kongresu. A obecnie jest drugim przebywającym obecnie w areszcie byłym prezydentem Peru, gdyż Alberto Fujimorii, odsiaduje wciąż wyrok 25 lat pozbawienia wolności w związku z morderstwem i korupcją z lat 1990-2000.

Peruwiańczykom pozostaje życzyć wytrwałości w oczekiwaniu na uczciwą władzę.

Julian Mordarski

Redaktor Trybuny. Absolwent Polityki Społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie studiuje Dziennikarstwo i Medioznawstwo na WDiB UW. Od 3 lat związany z lewicowymi mediami, aktywnie angażujący się w tematy społeczne i polityczne. Hobbystycznie pasjonuje się piłką nożną, śledząc zarówno rozgrywki krajowe, jak i międzynarodowe.

Poprzedni

Miejski zimowy sen

Następny

Banda świrów rozbita